25 Sierpnia 1991
Ulica Pokątna- Larisso! Wstawaj dzisiaj idziesz na Pokątną z Loren! - powiedział Remus który stał w progu.
Spojrzałam na zegar stojący na mojej szafce nocnej obok mojego łóżka. Była godzina 8.40. Z Loren byłam umówiona na 9.
- To dzisiaj?! - wstałam szybko. - Na brodę Merlina przecież jak się spóźnię to ona mnie zabije - moje włosy automatycznie zrobiły się białe. Remus się tylko zaśmiał.
Ubrałam się szybko w ubrane wcześniej rzeczy. Spojrzałam w lustro. Związałam włosy w wysokiego kucyka i zmieniam kolor włosów na piękny blond. Zbiegłam na dół i ubrałam moje ulubione buty. Pożegnałam się z Lupinem i podeszłam do kominka. Wzięłam trochę proszku i weszłam do środka.
- Na Pokątną! - teleportowałam się do dziurawego kotła.Ulica Pokątna była bardzo tłoczną ulicą. Zawsze było tu mnóstwo czarodziejów i czarownic. A przed rokiem szkolnym było ich jeszcze więcej. Poszłam w stronę banku Gringotta. Spojrzałam na swój zegarek, który nosiłam na prawej ręce. 8.53. Nie jest tak źle, jak myślałam. Szłam spokojnie ulicą, aż na kogoś nie wpadłam. Moje włosy zrobiły się czerwone. Ale okazało się, że wpadłam na mojego przyjaciela Hagrida.
- Hagrid! Miło cię widzieć! Co ty robisz na Ulicy Pokątnej? - spytałam z uśmiechem.
- Wiesz Larisso, sprawy Hogwartu. No i oprowadzam nowego ucznia. - wskazał na chłopca który stał obok niego. Spojrzałam na niego i zmieniłam swoje włosy na naturalny kolor.
- To miło z twojej strony - powiedziałam. Spojrzałam na swój zegarek - Wiesz porozmawiałabym z wami ale spieszę. Do zobaczenia w Hogwarcie! - krzyknęłam i pobiegłam do Loren.
*Perspektywa Harry'ego Pottera*
Tajemnicza dziewczyny pobiegła w przeciwnym kierunku.
- Hagridzie, kto to był? - Hagrid na mnie spojrzał - Ta dziewczyna.
- Ahh... Larissa. Chodzi do Hogwartu. Idzie teraz na trzeci rok. Bardzo fajna dziewczyna. Trochę zakręcona ale bardzo dobra dziewczyna - spojrzał na mnie - Dziewczyna jest bardzo mądra, niestety wychowała się bez rodziców.
- A co się z nimi stało? - spytałem mając nadzieje że mi odpowie
- Jej matkę zabito dzień wcześniej niż twoich rodziców, a ojciec... nikt o nim nie wie. Ale lepiej nie pytaj jej o rodzinę. Jest bardzo uczulona na ten temat - zaśmiał się.- A czemu zmienił jej się kolor włosów? - spytałem - Myślałem, że poza Hogwartem nie można używać czarów. Sam tak powiedziałeś! - spojrzałem na niego.
- Larissa jest metamorfomagiem - powiedział, a ja na niego spojrzałem - Kiedyś ci o tym opowiem. Ale najpierw zakupy.
- Wydaje się fajna. - powiedziałem szczerze.
- Ooo tak. Jeżeli czegoś nie wiesz idź do niej zawsze ci pomoże.
O nic więcej go nie pytałem szliśmy dalej.
*Perspektywa Larissy Black*
Biegłam ile sił miałam w nogach i na ile pozwalał mi tłum ludzi. W końcu dobiegłam zdyszana do banku. Stała tam Loren. Jak zwykle miała na sobie czarne spodnie i tego samego koloru bluzkę. Spojrzała na mnie gniewnie.
- Spóźniłaś się.
- Przepraszam. Zaspałam. - zaśmiałyśmy się
Najpierw poszłyśmy do banku Gringotta. Ja i Loren wzięłyśmy trochę pieniędzy i wyszłyśmy z banku. Na początku poszłyśmy do Madame Malkin po nowe szaty.
Weszłyśmy do środka i od razu przyleciały do nas miary i zaczęły nas mierzyć. Kiedy odbierałyśmy szaty i zapłaciłyśmy poszłyśmy kupić resztę rzeczy potrzebnych nam do szkoły.Gdy wszystko było kupione poszłyśmy do Dziurawego Kotła. Usiadłyśmy przy stoliku, który był najdalej od baru.
- Kremowe piwo? - spytałam dziewczynę, a ona tylko przytaknęła.
Zostawiłam wszystkie swoje rzeczy i podeszłam do baru. Dziurawy Kocioł. Dziś nie było tu tak tłoczno, jak zazwyczaj. Kilka osób siedziało koło baru inni siedzieli przy stolikach. Za barem stał właściciel baru i jego syn który jest ode mnie o trzy lata starszy i chodzi do Huffelpuff'u. Chłopak ma brązowe włosy i zielone oczy. Podeszłam do niego z uśmiechem na twarzy. Alex, bo tak ma na imię, uśmiechnął się do mnie.
- Witam moją wspaniałą gryfonką. - powiedział
- Nie podlizuj się.
- To co zawsze? - spytał
- Tak, ale dwa razy.
Chłopak przytaknął i wziął się za robienie dwóch kremowych piw. W między czasie rozmawialiśmy na różne tematy. Zaczynając od wakacji kończąc na szkole. Gdy skończył wzięłam pieniądze z kieszeni spodni i zapłaciłam. Wzięłam kufle i poszłam do mojej przyjaciółki. Usiadłam.
- Dobra opowiadaj. - spojrzała na mnie
- Ale co mam ci opowiadać? - zaśmiałam się
- Larissa nie udawaj. Ten chłopak - wskazała na Alexa - podoba ci się?
- Śmieszna jesteś. - zaśmiałam się - Alex jest fajnym chłopakiem, ale... - zawiesiłam się
- ...ale podoba ci się ktoś inny? - spytała z wielkim bananem na twarzy
- Tak - odetchnęłam z ulgą że to nie ja musiałam to powiedzieć - Podoba mi się ktoś inny. Ale nie wiem, czy on też czuje to samo, co ja - posmutniałam, moje włosy zmieniły się na kolor szary.
- A kto jest tym szczęściarzem?Upiłam trochę piwa. Wiem że mogę zaufać Loren. Ale jedna część mówiła mi żebym jej to powiedziała, a druga mówiła że nie. W sumie jak by nie patrzeć to dziewczyna dużo o mnie wie. Odkąd Snape na pierwszym roku przesiadł mnie do niej polubiłyśmy się.
- George Wesley. - powiedziałam, a jak tylko o nim pomyślałam moje włosy zmieniły kolor na różowy.
- Naprawdę? - Spytała jakby o tym wiedziała wcześniej.
Możecie się z dziwić, że tym „szczęściarzem" jest właśnie jeden z bliźniaków. O tuż tak. Poczułam coś do niego kiedy pierwszy raz spojrzałam mu w oczy. Zakochałam się w jego czekoladowych oczach i pięknych rudych włosach. Nie wiem kiedy to się dokładnie stało. Połączyły nas chyba te wszystkie szlabany. Przy George'u czuje się bezpiecznie.
- To było do przewidzenia - obudziła mnie z transu Lili
- Dobra skończmy ten temat. - powiedziałam i zmieniłam włosy na blond.
Później rozmawiałyśmy na naprawdę różne tematy. Gdy skończyłyśmy pożegnałyśmy się i teleportowałyśmy się do domów przez proszek Fiuu.
________________________________________________
Cześć wszystkim!
Po pierwsze chciałabym Was przeprosić za to, że nie dodałam rozdziału w tamtym tygodniu, ponieważ codziennie miałam albo sprawdzian albo kartkówkę. Po drugie dziękuję wszystkim za czytanie tego ff.Pozdrawiam i do następnego!
CZYTASZ
...bo gryfoni trzymają się razem...
Fanfiction~ Czemu nam pomagasz? ~ zapytał Harry ~ Bo gryfoni trzymają się razem ~ odpowiedziałam.