Rozdział 8

1.1K 49 21
                                    

   Kolejny nudny piątek. Dziś wyjątkowo bez szlabanu. Siedzę z moimi przyjaciółmi w Pokoju Wspólnym. 

- Może zgramy w prawda czy wyzwanie? – zaproponowała Angelina

- Świetny pomysł! – powiedziałam

   Koniec końców w tą grę grałam ja, bliźniacy, Lee, Angelina, Alice, Harry i Ron.

- Ja zaczynam ! – krzyknęłam

   Zakręciłam butelką. Podło na Angeline.

- Prawda czy wyzwanie? – spytałam

   Dziewczyna chwilę się zastanowiła i wybrała prawdę.

- No dobra. Czy ktoś ci się podoba? – spytałam.

   Byłam bardzo ciekawa, co odpowie. Dziewczyna chwilę się zastanawiała.

- Tak. – powiedziała cicho.

- Powiedzmy, że wszyscy usłyszeli. - zaśmiałam się -  Kręć!

   Angelina zakręciła. Padło na Lee. Chłopak, jak zwykle, wybrał wyzwanie. Jego zadaniem było iść do pokojów drugorocznych i rzucić im do dormitorium łajnobombę. Lee, jak to on, wykonał zadanie bez zbędnego marudzenia. Po chwili usłyszeliśmy krzyki chłopców. Jordan szybko do nas podbiegł i usiadał na swoim miejscu.

- Myślę, że oni mnie nie polubią – wszyscy się zaśmiali, a Lee zakręcił. Wypadło na Rona. – No Ron pytanie czy…

- Pytanie. – przerwał chłopak – Boję się wziąć od ciebie wyzwanie. Chociaż gorsze byłoby pewnie od Larissy.

   Wszyscy się zaśmiali. Ja spojrzałam na chłopka ze złością w oczach.

- Okej – powiedział – więc… podoba ci się ktoś?

- Niee – odpowiedział, od razu wziął butelkę i zakręcił. Padło na mnie.

- Wybieram wyzwanie. W przeciwności do ciebie, Ron nie boję się.

   Wszyscy się zaśmiali.

- Dobra. Więc… zmień swój kolor włosów na czarny i musisz chodzić w tym przez tydzień.

- Banalne. – zaśmiałam się i zmieniłam kolor, lecz nie na całe czarne. Końcówki zrobiłam fioletowe.

- I jak może być? – spytałam zaciekawiona
- Do twarzy ci w tym kolorze. – powiedział George, uśmiechnęłam się, a wszyscy mu przytaknęli.

- Dobra kręcę – wypadło na Harry'ego

- Pytanie – odpowiedział cicho

- Podoba ci się w Hogwarcie? – spytałam

- Tak – powiedział uśmiechnięty chłopak

- Kręć – ponagliłam go

Harry zakręcił.  Wypadło, co mnie bardzo zdziwiło, na mnie.

- Wezmę pytanie. – powiedziałam.

   Chłopak się chwilę zastanowił.

- Jak zginęli twoi rodzice?
Spytał, a mnie zamurowało. Nie lubiłam za bardzo o tym mówić. Za każdym razem, jak ktoś mnie pytał moje oczy momentalnie stały się szklane, a włosy białe ze smutku. I tak stało się teraz.

- Ja, ja nie chcę o tym rozmawiać – wstałam – Przepraszam was.  – powiedziałam i jak najszybciej wybiegłam z Pokoju Wspólnego.

*Perspektywa George*

   Larissa wybiegła z pokoju. Chciałem za nią pobiec, ale mój brat mnie powstrzymał. Spojrzałem ze złością na Pottera. Chłopak był odwrócony do mnie tyłem.

- Angelina? – powiedział Harry – Czemu Larissa tak zareagowała?

   Angelina podeszła bliżej do Harrego.

- Tak naprawdę nie powinnam ci tego mówić, ale wiem, że Larissa nie lubi o tym mówić. – przerwała – Chodzą pogłoski że matkę Larissy zabił Sam – Wiesz – Kto. – powiedziała ciszej.

- A jej ojciec? Co z nim? – dopytywał

- Nie wiadomo. – odpowiedziała Alice – Lara go nie zna. Nawet nie wiadomo czy on żyje. Wychowuje ją jej ojciec chrzestny.

- Ale czemu tak zareagowała?

- Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego. – odezwał się Lee – Może dlatego, że widziała śmierć swojej mamy? Nie wiemy.

   Między nami nastała cisza. Widać, że bez Larissy jest tu smutno. Spojrzałem na mojego bliźniaka. Był pogrążony w smutku. Szturchnęłam go, a on na mnie spojrzał. Pokazałem mu, że chce iść już do naszego dormitorium.

- Dobra my się już zbieramy. Musimy jeszcze coś obgadać. – powiedział z uśmiechem Fred
   Poszliśmy do dormitorium, a każdy z nas położył się na swoim łóżku. Nie mogę przestać myśleć o Larze. Tak bardzo chciałbym ją teraz pocieszyć, ale po pierwsze nie wiem gdzie jest, a po drugie boję się, jak ona no to zareaguje. Boję się że mnie odtrąci.
   Pewnie nie wiecie, ale się w niej zakochałem. Wie o tym tylko mój kochany brat. Larę kocham za jej niezwykły charakter i za to, że jest sobą, a jej wygląd tylko podkreśla wszystko. Wiem, że może jesteśmy za młodzi na miłość.
   Wziąłem swoje rzeczy i poszedłem do łazienki. Wykonałem wieczorną rutynę i odpłynąłem w objęciach Morfeusza.

*Perspektywa Larissy*

   Kierowałam się w stronę wieży astronomicznej. Na wieży nie było nikogo. Poczułam na swoim policzku łzy. Od razu przypomniała mi się mama. Chociaż jej nie znałam bardzo mi jej brakowało. Zresztą tak samo, jak ojca. Nie wiem nawet, czy on żyje, czy o mnie pamięta. Moja matka zginęła z rąk Lorda Voldemorta. Tak, nie boje się wymówić jego imienia. Obiecałam sobie że zabije go prędzej czy później.
   Posiedziałam jeszcze chwilę i poszłam do swojego dormitorium.

...bo gryfoni trzymają się razem... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz