Rozdział 20

741 39 14
                                    

   Powiedziałam i przeszłam przez ogień. Spodziewałam się bólu, lecz nic takiego nie poczułam. Po chwili koło mnie stanął Harry. Przeszliśmy kawałek i zobaczyliśmy oświetloną salę. Na środku stało zwierciadło Ain Eingarp, a obok stał nie Snape, nie Voldemort tylko…

***

…Quirrell.

- Od samego początku mówiłam, że to nie Snape. – powiedziałam.

Podeszliśmy jeszcze bliżej.

- Ale ja myślałem, że to… że to profesor Snape! – Wykrzyknął Harry – Przecież … na… meczu on…on…

- Nie on… To byłem ja. – uśmiechnął się – Gdyby nie Snape i te jego przeciw zaklęcia, już by cię tu nie było.

- Czyli to Pan wypuścił tego trolla w Noc Duchów? – spytałam.

- Tak, Black. Trolle to moje specjalność.

Quirrell pstryknął palcami. W powietrzu pojawiły się grube pnącza, które oplotły całe moje ciało, za to Harry stał normalnie [?].Spanikowałam, w trakcie kilku sekund byłam unieruchomiona.

- Dobrze… nie mamy czasu. Musze zbadać to zwierciadło – powiedział i podszedł do niego – Zwierciadło jest kluczem, aby odnaleźć kamień. Tylko… gdzie on jest?

- Parę dni temu – zaczął Harry – słyszałem jak pan szlocha… Myślałem, że Snape Panu grozi…

- Severus często za mną chodził i mnie sprawdzał – powiedział – posłuszeństwo mojemu Panu sprawia mi… ogromną trudność… Mój Mistrz jest bardzo potężny, a ja słaby.

- To znaczy, że w tej klasie był on, a nie Snape? –spytał Harry.

- Mój Mistrz jest ze mną zawsze i wszędzie. – odpowiedział cicho Quirrell – Ale to teraz nie jest ważne. Musze się dowiedzieć gdzie jest kamień! Czy jest on we wnętrzu tego lustra? Co powinienem zrobić?

Quirrell wpatrywał się w zwierciadło. Harry przesuwał się w lewo żeby najprawdopodobniej zobaczyć, co jest w lustrze, a ja nadal nie mogłam się ruszyć.

- Harry – powiedziałam troszkę ciszej – nie podchodź.

- Jak myślisz Potter powinienem zbić lustro? – odwrócił się

Nagle usłyszeliśmy głos który dochodził jakby z samego Quirrell'a.

- Użyj chłopca… użyj chłopca.

- Harry nie!  - krzyknęłam.

- Sieć cicho, głupia! 

Powiedział Quirrell i machnął ręką w moją stronę. Jedno z pnącz owinęło się wokół mojej głowy zakrywając usta. Próbowałam się wyrwać, ale z każdym ruchem pnącza zaciskały się na mnie coraz mocniej.

- Black nie powinno cię tu być. Harry podejdź proszę.

Chłopak podszedł do niego.

- Powiedź mi co tu widzisz?

- Trzymam Puchar Quidditcha! Wszyscy mi gratulują!

- On kłamie… - po raz kolejny odezwał się głos

- Mów Potter! Mów prawdę! – krzyknął – bo panna Black nie przeżyje tego spotkania!

Mówiąc to wskazał na mnie różdżką. Moje włosy zmieniły kolor na biały. Quirrell machnął w moją stronę ręką. Poczułam jak pnącza, które oplatały moje ciało znikają a ja sama upadam na twardą podłogę.  Szybko się pozbierałam i wyciągnęłam różdżkę.

- Expelliarmus!

- Protego! Osruptor!*

Niestety, nie zdążyłam się obronić przed zaklęciem. Upadłam. Poczułam tylko niemiłosierny ból w prawej nodze.

- Więc Potter, co teraz widzisz?

Było to ostanie co usłyszałam…

______________________________

Osruptor* - zaklęcie czaromagiczne wymyślone na potrzeby opowiadania. Polega ono na złamaniu kości w miejscu, gdzie zaklęcie zetknęło się z ciałem.
Os ruptor (z łac.) – łamacz kości

Cześć wszystkim!
Przepraszam za strasznie długą nieobecność. Po prostu brak weny i cała ta pandemia dużo pozmieniały. Ale teraz wracam już powoli z dodawaniem rozdziałów.
I od razu mówię zwracajcie mi uwagę na błędy!
Dzięki za uwagę i miłego dnia życzę!

PS. Mam nadzieję, że nauczyciele Was nie zamęczają, jeśli tak, jak ja nadal chodźcie do szkoły.

...bo gryfoni trzymają się razem... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz