1 września 1989
Stacja King CrossStoję wraz z Remusem przed wejściem na peron 9 i ¾. Z jednej strony byłam zdenerwowana, ale z drugiej strony podekscytowana. Remus widząc moją niepewność położył swoje dłonie na moich ramionach.
- Musisz wbiec miedzy peron dziewiąty, a dziesiąty. – powiedział.
- Żartujesz sobie ze mnie – spojrzałam na niego, a on się zaśmiał
- Larriso to magiczny świat. Zaufaj mi.
Stałam jeszcze przez dobre kilka minut. W końcu wzięłam się w garść i przebiegłam między peronami.
Na peronie 9 i ¾ było już mnóstwo uczniów z Hogwartu wraz ze swoimi rodzinami. Odwróciłam się do Remusa.- Będę tęsknić. – przytuliłam go
- Ja też będę tęsknił. – zaśmiał się – Trzymaj się tam i pamiętaj…
- …trzymaj się z dala od kłopotów – powiedzieliśmy razem.
- Dobra idź już. Zaraz odjedzie ci pociąg. – poganiał mnie – I napisz czasem do mnie.
- Oczywiście
Przytuliłam Lunia ostatni raz i weszłam do pociągu. Weszłam do pierwszego przedziału, który był pusty i usiadłam przy oknie. Wyciągnęłam z kufra książkę od eliksirów. Może bardzo was zdziwić, ale bardzo lubię eliksiry.
Dokładnie o jedenastej pociąg ruszył, a do mojego przedziału ktoś zapukał. Odłożyłam swoją książkę i spojrzałam na osobę pukającą. Okazało się, że puka nie kto inny, jak George Weasley.- Mogę się przysiąść? – uśmiechnął się
- Jasne. Siadaj.
Chłopak usiadł koło mnie. Po chwili przyszedł chyba jego brat bliźniak.
- Tu jesteś bracie – powiedział do brata – długo cię szukałem. – spojrzał na mnie – A my się chyba nie znamy. Fred Weasley. Brat bliźniak tego tutaj. – wskazał na chłopaka siedzącego obok mnie – Jestem tym starszym o 13 sekund i przy okazji tym przystojniejszym. – powiedział szeptem do mnie na, co ja się zaśmiałam.
- Ha ha śmieszne bracie.
- Larissa Black. Miło mi. – uśmiechnęłam się – Może zgramy w Eksplodującego Durnia?
- Świetny pomysł Larisso. – powiedzieli razem bliźniacy
- Lara. – chłopcy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem – Wystarczy Lara nie trzeba Larissa.
- Dobrze Laro – powiedział George a moje włosy w tempie ekspresowym zmieniły kolor na różowy. – Do twarzy ci w różowym. – zaśmiał się a ja zmieniłam kolor na blond.
W miedzy czasie, jak graliśmy dołączył do nas czarnoskóry chłopak z mnóstwem dredów na głowie. Przedstawił się jako Lee Jordan. Chłopak był bardzo miły. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Był to wzrok jednego z bliźniaków. Tylko nie wiem który to był, bo jeszcze ich nie rozróżniam. Postanowiłam, że pójdę przejść się po pociągu i poznać innych uczniów a przede wszystkim pozbyć się tego uczucia. Swoją drogą poznałam kilka osób. Poznałam miedzy innymi Angelinę Johnson, Alicję Spinnet, które bardzo chciały trafić do Gryffindor’u. Lilianę West i Marcusa Flinta, którzy mieli obsesję na punkcie czystości krwi i wiedzieli, gdzie trafią. Poznałam też Cedric’a Diggory’iego i jeszcze kilka innych osób. W końcu postanowiłam, że wrócę do chłopaków. Chłopcy grali jeszcze w Eksplodującego Durnia. Dołączyłam się do nich. Gdy skończyliśmy kolejną rundę wszedł do nas chłopak który oznajmił, że musimy ubrać się w szaty, bo zaraz będziemy na miejscu. Zrobiliśmy to, co nam kazał. Rzeczywiście, tak jak powiedział chłopak, po chwili byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z pociągu, a na stacji stał średniej wielkości olbrzym.
CZYTASZ
...bo gryfoni trzymają się razem...
Fanfic~ Czemu nam pomagasz? ~ zapytał Harry ~ Bo gryfoni trzymają się razem ~ odpowiedziałam.