Rozdział 22

605 37 14
                                    


Stacja King Cross

Jedziemy właśnie do domu. Siedzę w przedziale z Fredem, Lee i George'm. Chłopacy grają w Eksplodującego Durnia, a ja siedzę i wpatruję się w mijany krajobraz za oknem.

- Ej, Lara, co ty taka zamyślona? - spytał George

- Tak po prostu myślę.

- No dobra - powiedział Fred - Co robicie w wakacje? Może przyjedziecie do nas? - zapytał.

No właśnie, co będę robić? Czy znowu pojadę do Durmstrangu, żeby się tam uczyć? Zapewne tak.

- Ja niestety nie mogę - rzekł Lee - w pierwszym miesiącu wyjeżdżam do Irlandii do siostry mojej mamy, a w drugim mój ojciec chce ze mną wyjechać, ale nie wiem jeszcze, gdzie.

- No dobrze wybaczmy ci - odpowiedzieli razem bliźniacy - a ty, Larisso?

- Chcę trochę czasu spędzić z Remusem. Nie widziałam go w końcu przez 10 miesięcy.

- Lara, mówisz tak, co roku! - oburzył się Fred.

- W końcu mogłabyś do mnie....to znaczy do nas przyjechać - powiedział zakłopotany George.

- Zobaczymy, co do się zrobić

Uśmiechnęłam się do chłopaka. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, dopóki nie przerwał jej Fred.

- No dobrze gołąbeczki. Wychodzimy!

Nawet nie zauważałam, kiedy pociąg się zatrzymał. Wzięliśmy swoje kufry i wyszliśmy. Na peronie, jak zwykle, był wielki tłum. Szukałam wzrokiem Remusa, lecz nie mogłam go nigdzie znaleźć.

- Idziesz, czy będziesz tak stała? - spytał George.
- Już idę - uśmiechnęłam się.
- Choć moja mama chce Ciebie zobaczyć.

Zaśmialiśmy się. Chłopak wziął mój kufer i podszedł do swojej mamy

- Dzień dobry Pani Molly. - powiedziałam.

- Aaa Larissa jak miło cię znów widzieć - powiedziała z uśmiechem i mnie przytuliła - Mam nadzieje, że w tym roku przyjedziesz do nas.

- Sama nie wiem muszę porozmawiać z Remusem.

Pani Molly tylko przytaknęła, a ja dalej szukałam wzrokiem Lupina.

- A po ciebie Larisso, ktoś przyjdzie?

- Chyba tak. Miał po mnie przyjść Remus, ale nie widzę go.

- Poczekamy z tobą. Prawda mamo? - zwrócił się George do swojej mamy.

- Oczywiście, że tak

Po kilku minutach niedaleko nas ktoś się teleportował. Okazało się, że to Remus. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.

- Przepraszam za spóźnienie. Mam nadzieje, że nie czekałaś długo?

- Nie.

Podeszła do nas cała rodzina Weasley. Chwile jeszcze porozmawialiśmy i teleportowaliśmy się do domu. Lupin pomógł mi zanieść moje rzeczy do pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać. Gdy wszystko odłożyłam na swoje miejsce, przebrałam się i odpłynęłam w ramionach Morfeusza.

28 lipca 1992

Na zewnątrz już dawno zapadła noc, a ja czekam na profesora Dumbledore'a, który powinien być tu jakieś kilka minut temu,  żeby teleportował mnie do mojego domu.

- Witaj Larisso, mam nadzieję, że długo nie czekałaś? - pojawił się dyrektor obok mnie.

- Nie - uśmiechnęłam się

...bo gryfoni trzymają się razem... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz