Rozdział VII

939 21 7
                                    

Od ślubu Arweny i Aragorna każdy chodzi szczęśliwy. Każdy myślał że to koniec problemów, lecz bardzo się myliliśmy, bo zawsze na nas coś będzie czyhać. 

Dziś jestem bardzo zdenerwowana, cały dzień szukam Legolasa. Nigdzie nie mogę go znaleźć, postanowiłam że pójdę się przejść,  pewnie książę ma dużo obowiązków i nie potrzebnie się martwię. Chodziłam bez sensu przez kilka godzin, zrobiło mi się zimno więc postanowiłam wrócić do zamku, gdy weszłam do środka, zamarłam. A co się stało parę sekund później, nigdy się bym tego nie spodziewała. 

- Tutaj jest! Pojmać ją!- krzykną król a po chwili zjawili się przy mnie dwaj strażnicy. 

- Co?! Chwileczkę! O co chodzi? Królu?! 

- Już nie udawaj głupiej! Jeden strażnik zauważył cię jak wpuszczasz do naszego zamku orków! Przez ciebie porwali mi syna!!!

- Słucham?! Jak to porwali Legolasa!? Królu, musisz mi uwierzyć, że to nie moja wina! Nie było mnie nawet w zamku! 

- Tak, nie było cię, bo spiskowałaś z wrogami i w dodatku porwaliście mi jedynego syna!!

-Królu, ja..... - nie dane było mi skończyć, bo król mi przerwał 

- Dość! Straże! Zabierzcie ją do lochu! - po chwili już mnie ciągnęli w stronę lochów, owszem, krzyczałam że to nie ja, że nie wiem o co im chodzi, aby mnie puścili, lecz to na nic.

Siedziałam w lochu od jakiś dwóch godzin. Nie mogłam uwierzyć w to, że król na prawdę myśli, że to ja. Siedziałam i szlochałam, bałam się o mojego chłopaka. Kocham go, i nie wybaczę sobie, jakby coś mu się stało. Zastanawiałam się kto mógłby to zrobić, i chwila moment! Tylko jedna osoba nas nienawidziła, i to jedna osoba uciekła z naszego lochu, tylko jedna osoba byłaby do czegoś takiego zdolna. Tauriel. Niech to szlak, muszę się stąd jak najszybciej wydostać tylko jak.

*** Legolas *** ( W tym samym czasie. ) 

Chciałem pójść, do mojego i Kiry ulubionego miejsca, gdy szedłem usłyszałem głos wołający o pomoc, jak to ja ruszyłem od razu aby temu komuś pomóc. Głos zaprowadził mnie aż do lasu mrocznej puszczy. Już nie słyszałem krzyku. Zacząłem się rozglądać, naglę coś zobaczyłem w oddali, wpatrywałem się w ten punkt chwilę, niestety to był błąd bo po chwili poczułem mocny ból w okolicy głowy, zemdlałem. 

Obudziłem się w nieznanym mi pomieszczeniu, chciałem się podnieść, lecz przy każdej próbie, robiło mi się słabo.  Nie minęła minuta a weszła do pomieszczenia jakaś postać. 

- Widzę, że mój książę się już obudził

- Kim jesteś?!- zapytałem wściekły 

- Jak to kim? Na prawdę mnie nie poznajesz? - odpowiedziała postać i wyszła zza cienia. Zamarłem. Nie wiedziałem co powiedzieć. 
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - zaśmiała się 

- Tauriel?! Co ja tu robię?! Czego ty w ogóle chcesz?! Myślałem że uciekłaś, że... 

- Że co?! Że będziesz miał spokój? Oj nie mój drogi, ja się dopiero rozkręcam. Jeżeli chcesz żyć, to musisz zerwać z ta swoją dziunią, i być ze mną. 

- Nigdy! Myślałem, że już sobie odpuściłaś.

- Ja? Kochanie, ja nigdy nie odpuszczam- powiedziała i przybliżyła się do mnie, bardzo blisko, aż tak że nasze twarze, dzieliły jakieś parę centymetrów.
- Jeżeli nie chcesz być ze mną, okej, orkowie się tobą zajmą, a Kirę, zostawiam dla siebie. Ja już wiem jak się nią zająć - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi śmiejąc się psychopatycznie. 

- Nie waż się!! - już chciałem chwycić za broń, gdy ta znów zaczęłam się śmiać. 

- Tego szukasz? - spytała i zaczęła bawić się moim mieczem. Chwyciłem za buta lecz tam też nic nie było. Spojrzałem wrogo na elfice. Wyszła, nawet nie zwracając na mnie, po chwili weszli orkowie, no to już wiem że mam przechlapane. 

*** Kira *** ( W tym samym czasie ) 

Zaczęłam się drapać po głowie i poczułam coś metalowego, to była wsuwka, no tak, mogę użyć jej aby otworzyć kratę. Chwilę mi to zajęło, lecz udało mi się, muszę teraz uważać aby żaden strażnik mnie nie zauważył, na szczęście każdy był przejęty porwaniem Legolasa, więc mogłam jakoś niepostrzeżenie się wymknąć. Pobiegłam od razu do stajni po mojego konia, lecz postanowiłam sprawdzić na wszelki wypadek miejsce w którym pierwszy raz całowałam się z Legolasem, na samo wspomnienie uroniłam jedna łzę, nie mogę myśleć że coś mogło mu się stać. 
Po chwili byłam już na miejscu. Zaczęłam się rozglądać, niestety, nie ma go tu. Miałam już wracać, lecz usłyszałam za sobą kroki, odwróciłam się i gdy zobaczyłam kto to był aż się cała zagotowałam. 

- Gdzie on jest?!

- Ale kto? 

- Nie wydurniaj się Tauriel! Wiem że to ty! 

- Może, po prostu uciekł od ciebie hmm? Może jednak zrozumiał że lepiej mu będzie bez ciebie. 

- Nie... To, to ty! Ja to wiem! To twoja sprawka! To ty podszyłaś się pode mnie, przebrałaś się i wpuściłaś tutaj orków! I całą winę zwaliłaś na mnie, ale wiedz, ze to ci się nie uda!! - krzyczałam jak opętana, nie mogłam już wytrzymać, a łzy same cisnęły mi się do oczu, nagle ktoś wszedł do altany, to byli żołnierze wraz z królem, niestety ponownie uciekła. 

- Królu....- zaczęłam gdy Thranduill podszedł do mnie a ten tylko wziął mnie i przytulił a ja coraz mocniej szlochałam. 

- Muszę go uratować - odpowiedziałam i już miałam ruszać lecz król mi to uniemożliwił a ja spojrzałam na niego z pytającą miną. 

Twoja Historia z Księciem Mrocznej PuszczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz