Treize

1.1K 165 54
                                    

Zamknięto mnie w jednej z komnat, w najwyższej wieży wraz z dziewczyną, o głowę niższą ode mnie. Ochaco, bo tak miała na imię szatynka była naprawdę miłą, uczynną dziewczyną o anielskiej twarzy. Nie mogłem uwierzyć w to, że tak urocza osoba, mogła żyć pod jednym dachem z Izuku, i co lepsze być jego przyjaciółką.

Była zupełnym przeciwieństwem Izuku, inaczej wyglądali, zachowywali się i spostrzegali świat. Choć nadawali na zupełnie dwóch różnych falach, nie przeszkodziło im to w byciu nierozłącznym duetem. Zazdrościłem mu tego, kto by nie chciał mieć aż tak oddanego towarzysza? Z pewnością byłaby ona w stanie oddać za niego życie. Niestety.

Oczywiście nie byłem głupi i od razu patrząc prosto w jej oczy, domyśliłem się dlaczego jest taka. Choć wiadomość o naszym ślubie przyjęła o dziwo spokojnie, a nawet lekko się uśmiechnęła, jej oczy zdradzały jej prawdziwe emocje. Ból, zawieść, smutek.

- Jak bardzo musisz być zwariowana żeby go kochać? - spytałem, kiedy siedząc na skraju łóżku, opierałem się o jej kolana, a ona w tym czasie rozczesywała moje włosy, które były po myciu. Dziewczyna poza grzebieniem trzymała również nożyczki, ponieważ uznała, że moje włosy są w zbyt opłakanym stanie by je tak zostawić.

- Jak bardzo musisz być zwariowany, aby to zauważyć? - prychnęła cicho. - Dostrzegasz wszystko to, co nie zawsze da się dostrzec, ciekawe - zaśmiała się. - Hm, sama nie wiem. Jest na swój sposób uroczy. I to bardzo. Im bliżej go poznajesz, tym bardziej się na ciebie otwiera i zaskakuje tym, jak bardzo ciekawy i bogaty jest w środku. Oh, oczywiście bogaty pod względem cech charakteru, nie myśl, że finansowym, choć pod tym to już w ogóle...

- Więc... można go przyrównać do książki? - spytałem marszcząc brwi.

- Hm? Zdecydowanie tak! Izuku jest jak diabeł, a diabeł nie taki straszny jak go malują. Widzisz, Shoto... Nie należy oceniać książki po okładce. No chyba, że ta okładka jest ze skóry węża, wtedy to uciekaj gdzie pieprz rośnie.

- A on... No wiesz, wie o tym, że jesteś w nim zakochana? - spytałem po chwili ciszy, na co dziewczyna lekko pociągnęła mnie za włosy. - Ałć.

- Oi, Todorki, Todoroki,nie wszystko jest takie proste jak się wydaje. No i ja jestem dziewczynką, a on woli chłopców. Lepiej nie niszczyć czegoś, co budowało się przez tyle lat. Będę się cieszyć jego szczęściem, na tym polega miłość. Dopóki on będzie szczęśliwy, ja też taka pozostanę, rozumiesz?

- Uhm, tak - mruknąłem i spuściłem lekko głowę by móc spojrzeć na swoje dłonie, jednak znowu poczułem lekkie pociągnięcie za włosy. - Ałć, musisz być taka gwałtowna?

- Oj, nie marudź, wiesz w jakim opłakanym stanie masz te włosy? Właściwie są piękne, ale te rozdwojone końcówki... fuj - powiedziała i ustawiła moją głowę tak, bym patrzył w sufit, oczywiście nie na długo, bo po chwili widziałem jej twarz.

- Twoje włosy mnie łaskoczą - powiedziałem czując je na swojej twarzy, co dziewczyna zignorowała zajmując się moją grzywką.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę - poprosiła. - Lekko ją skrócę, nie masz nic przeciwko, że twoja blizna będzie bardziej widoczna, prawda? I tak jesteś takim pięknym chłopcem! Nie dziwię się, że Izuku się w tobie zakochał...

- Nie zakochał - przerwałem jej. - Trudno nazwać to miłością, po prostu chce mi dać nauczkę. I posiąść, ale na pewno nie kochać.

- Miłość... Oho, kolejny romantyk się nam znalazł. Miłość jest czymś skomplikowanym i każdy okazuje ją inaczej.

- Miłość jest wtedy, kiedy chcesz szczęścia drugiej osoby. Jeśli następuje odwrotność, to tylko i wyłącznie egoizm - odparłem. - Skończyłaś?

Dziewczyna mruknęła ciche ''tak'' po nosem i podała mi lusterko, które od razu wziąłem będąc ciekawy końcowych efektów. Uśmiechnąłem się, blizna już dawno przestała mi przeszkadzać, a ja wciąż byłem utwierdzony w przekonaniu, że jestem piękny, nawet z nią. Dodawała mi w pewnym sensie uroku.

- Podoba mi się, dziękuję, Ochaco - powiedziałem podnosząc się i przybliżając do dziewczyny, którą przytuliłem. - Jesteś zbyt dobra, by stać tylko w cieniu Izuku.

- A ty jesteś zbyt mądry, by nie być królem. Mam wrażenie, że będziesz świetnym władcą. Najlepszym jaki dotąd istniał - powiedziała cicho. - Wiem, że nie chcesz tego ślubu... Mam nadzieję, że w innym życiu będziesz mógł zostać tym, kim będziesz chciał. I będziesz miał prawo do kochania kogo będziesz chciał.

Zaśmiałem się cicho bardziej się do niej przytulając.

- Wiesz, czasami mam wrażenie, że to wcale nie grawitacja trzyma nas na ziemi, właściwie to może być jakaś inna nieznana siła o identycznych właściwościach.

- Myślisz, że to uczucia? Matka zawsze mi mawiała, że grawitacja nie istnieje, to życie jest po prostu ciężkie.

- Wydaje mi się, że gdybyśmy żyli w innym świecie miałabyś umiejętność skupiającą się na manipulacji grawitacją. Jesteś silna, niezwykła i masz wielkie serce, kto inny mógłby bardziej zmanipulować grawitację?

- Patrząc na ciebie myślę, że miałbyś dwa dary, które byłyby zupełnymi przeciwieństwami siebie. Może ogień i lód? - spytała, na co prychnąłem. - Hej, nie prychaj! Naprawdę, jesteś spokojny i opanowany, nie można zapomnieć, że jesteś też rozważny. Idealnie byłbyś w stanie nad nimi zapanować. No i by się wpasowały w twój wygląd...

Oderwałem się od szatynki i spojrzałem na nią uśmiechając się szczerze. Nigdy nie sądziłem, że będzie mi dane poznać kogoś takiego.

- Jak ważne są dla ciebie obietnice? - spytałem.

- Nie ma potężniejszej siły, niż obietnice. Nigdy nie składam takich, których nie jestem w stanie dotrzymać. Być może dlatego wciąż jestem przy Izuku i przymykam oko na to, kiedy robi coś złego... - powiedziała cicho. - A ty? Złożyłeś komuś obietnicę?

- Tak, że wrócę. I gdybym tylko mógł... Chciałbym jej dotrzymać tylko po to, by powiedzieć tej osobie, że ją przepraszam, ale nie mogę - wyszeptałem i zacisnąłem usta. - To wszystko działo się tak szybko. Pęknie mu serce, jeśli nie wrócę i umrze. Umrze z tęsknoty i odrazy do siebie... - zacząłem. I chciałem kontynuować, jednak nie było mi to dane, ponieważ usłyszałem skrzypiące drzwi, które otworzyły się, a po chwili została na mnie zarzucona czarna peleryna.

- Uciekaj - powiedziała. - Zrób to co musisz, ale obiecaj. Obiecaj mi, że wrócisz.

- Ufasz mi? - spytałem, na co kiwnęła głową. Zacisnąłem pięść. - Obiecuję i dziękuję - powiedziałem i przytuliłem ją. Skierowałem się w stronę wyjścia, kiedy usłyszałem jej ciepły głos i szczery śmiech.

- Pamiętaj. Miłość nie jest silniejsza od chłopaka, który jest nią przepełniony.

Bestia z różanego ogrodu |Bakugou x Todoroki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz