Dix-huit

1.2K 162 104
                                    

za dwa rozdziały ( ͡° ͜ʖ ͡°)
sorry girls za spoiler, ale mogę obiecać, że nie zawiodę was. 

***

Miałem wrażenie, że czas stanął w miejscu. Klatki piersiowej ludzi przestały się unosić, oni sami nawet nie mrugali, mieli oczy wbite w postać, która stała przy drzwiach.

Nie wiem, kim był. Wyglądał na odważnego, pewnego siebie i dumnego. Chytry uśmiech ozdabiał jego twarz, przez co stawał się jeszcze bardziej przerażający. Nie znałem jego zamiarów, ani powodu, dla którego tutaj przyszedł, ale nie bałem się.

Stałem zaskoczony z lekko rozchylonymi ustami zastanawiając się nad tym wszystkim. Co tutaj właściwie się dzieje? Biorę ślub. Z kimś kogo nawet nie lubię. Stoję odziany z piekielnie drogi, biały garnitur z goździkami wplecionymi we włosy, ukryty pod welonem, przez co nikt nie widział mojej skrzywionej miny.

- Kim jesteś? - ciszę przerwał Izuku, uważnie lustrując przybysza, co również uczyniłem.

Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym najzwyczajniej w świecie ukłonił się, tak jakby chciał wyrazić szacunek.

- Jestem Kirishima Eijiro - powiedział wesoło powoli kierując się w naszą stronę. - I wydaje mi się, że macie coś naszego.

- Naszego? - powtórzył zielonowłosy wyraźnie zirytowany tym, że ktoś mu przeszkodził. - Dla własnego dobra wyjdź stąd, albo straż cię pojmie - dodał, na co czerwono włosy zaśmiał się cicho. 

- Nie przyszedłem tutaj się kłócić, ani z nikim walczyć. Również mojemu Panu raczej by nie spodobał się twój pomysł pojmania mnie.

- Panu? - do rozmowy wtrącił się Król, wyraźnie zaciekawiony. Spojrzał na chłopaka, po czym odezwał się. - Kim jest twój Pan?

- To nieistotne ojcze - przerwał mu młody Midoriya. - Nie ma nikogo wyżej postawionego od nas... - zaczął, na co ojciec mu przerwał.

- Nie tobie zadałem pytanie, więc zamilcz na chwilę - rozkazał i spojrzał ponownie na czerwonookiego.

Kirishima prychnąłem cicho i przeczesał dłonią swoje włosy, odczekał chwilę, aż wszyscy zamilkną i odezwał się. 

- Moim Panem, a jednocześnie najlepszym przyjacielem jest Książę Bakugou Katsuki - powiedział głośno i wyraźnie, przez co ponownie dało się usłyszeć szepty zebranych między sobą. - A jak dobrze wiemy, to właśnie on jest prawowitym następcą tronu.

Król nieco zdziwiony i zdenerwowany podniósł się ze swojego miejsca.

- Zaginął on wieki temu...

- Ale wciąż ma prawo do tronu - przerwał mu. - I pierwszeństwo. Jednak teraz ma swoje królestwo, więc możesz żyć w spokoju, nikt nie będzie chciał ci zabrać zamku - powiedział.

- Więc po co tutaj jesteś i czego chcesz do cholery? - warknąłem Izuku.

Czerwono włosy zaśmiał się ponownie i wskazał dłonią na mnie.

- Jego.

- To niemożliwe - wtrącił się znowu król. - Shoto właśnie bierze ślub z moim synem i...

- I łamiecie prawo z tego powodu. Pozwólcie mi go zabrać, albo Izuku zostanie stracony, a w tym nie uratuje go nawet fakt, że jest przebierańcem... To znaczy księciem.

- Stracony? - prychnął Król. - Kto miałby go zabić. Ty?

- Nie. Ty - powiedział o wiele spokojniej i złapał mnie za rękę ściągając obrączkę i pierścionek. - W końcu sam mówiłeś, że poligamia jest w twoim kraju zabroniona. Takie małżeństwa potem lądują na pstryczku.

- Co to ma do rzeczy?

- Jeśli Shoto teraz wyjdzie za Izuku będzie to poligamia, więc będziesz musiał stracić swojego syna.

Zmarszczyłem brwi. To ja jestem po ślubie? Przecież ja się nawet nie zaręczałem z nikim...

Mężczyzna zacisnął usta nie odpowiadając. Widać było, że Kirishima postawił go w sytuacji bez wyjścia. Musiał wszystko przemyśleć.

- Ale Shoto też wtedy umrz...

- Nie - przerwał mu. - Shoto został zmuszony, więc nie robi tego z własnej woli - powiedział wsuwając mi na palec sygnet z literką "K", który już gdzieś widziałem.

Midoriya zacisnął usta i szarpnął mnie gwałtownie do tyłu za szyję, ściskając ją na co cicho krzyknąłem z bólu.

- Z jakiej racji mam ci go oddać? Jest kurwa mój, rozumiesz? W końcu, po tylu trudach mój - warknął zielonowłosy, a Kirishimie uśmiech zszedł z twarzy. Zmarszczył brwi i wyciągnął sztylet.

- Izuku, Izuku, zaraz poleje się krew. Moim obowiązkiem jest doprowadzić go całego.

Król westchnął głośno skupiając na wszystkich swoją uwagę.

- Izuku, puść Shoto. Ochaco, zabierz mojego syna, musi ochłonąć - wydał rozkaz po czym spojrzał na czerwonowłosego. - A więc zabierz go. Życie mojego syna jest dla mnie cenniejsze, niż spełnienie jego marzeń.

Zielonowłosy mruknął coś pod nosem ostatecznie mnie puszczając i udał się gdzieś z Uraraką. W tym czasie Eijiro ściągnął mój welon i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Pora skończyć przedstawienie i wyjść z tego cyrku - powiedział wyciągając w moim kierunku dłoń, którą złapałem.

Kiwnąłem niepewnie głową. Wciąż nie mogłem pojąć co tak właściwie tutaj się stało. Wszystko było jedną wielką niewiadomą. On, rodzina królewska i jego przyjaciel, a właściwie prawowity następca tronu.

- Tu na pewno o mnie chodzi? - spytałem cicho, kiedy wyszliśmy z kościoła, a ja odetchnąłem z ogromną ulgą. Chłopak kiwnął tylko głową.

- Myślisz, że to sen? 

- Myślę, że to jest wszystko takie nierealne. Czuję się jak w bajce - szepnąłem spuszczając głowę. - A najgorsze jest to, że choć wiem wiele, to nie wiem nic.

- Wiesz... - zaczął i przejechał dłonią po swoich włosach. - Czasami tak to już bywa. Choć rozumiemy wiele, nie rozumiemy tak naprawdę nic, ale myślę, że to nie powód by się martwić. Nie my pierwsi, nie ostatni. Z resztą Piękny, myślę, że chciałbyś zobaczyć ponownie swoją bestię, co?

Spojrzałem na niego. Byłem zaskoczony tym, co powiedział.

- Bestię? To ona żyje? - spytałem zdziwiony, kiedy chłopak pomógł mi wejść na konia, po czym sam zajął miejsce za mną.

- Żyje i wiesz co?

- Hm... Co?

- Czeka na ciebie.

Bestia z różanego ogrodu |Bakugou x Todoroki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz