Seize

1.1K 153 84
                                    

Wiele razy odtwarzałem w głowie moment, kiedy pochylałem się nad Bestią i szeptałem cicho w jego zimne już usta ''tak'', ponieważ byłem mu to winien. jak zawsze wszystko przeciągałem w nieskończoność, dlatego tak późno powiedziałem mu te trzy słowa. ''Kocham cię'' i ''tak''. Pieprzone trzy słowa. Słowa, które od tego czasu ciągle mi się śniły.

- Kocham cię i tak - mruknąłem cicho.

Lodowata woda, która jeszcze chwilę temu miała zaszczyt gościć na moich włosach, zwinnie znajdowała ujście na mojej twarzy. Pozwalałem jej spływać, choć drażniła moje gorące ciało. Obserwowałem w lustrze krople, które ścigały się między sobą, zjeżdżając wzdłuż mojego torsu.

Raz, dwa, trzy.

Pierwsze kapnięcie, zaraz drugie, a po chwili trzecie. Ignorowałem fakt, że swoim bezmyślnym zachowaniem tworzę na kamiennej podłodze niewielką kałużę.

To mimo wszystko było zabawne. Zawsze dbało się bardziej o czyjeś, niż o swoje, jednak ja robiłem zupełnie na odwrót.

 Nie dbałem o czyjeś, a o swoje. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Sięgnąłem leniwie dłonią po ręcznik, który był na krześle, kiedy drzwi do komnaty otworzyły się, a w nich stanął zielonowłosy chłopak. Izuku. Czekałem na niego, siedziałem tutaj sam przez całe trzy dni i choć traktowany byłem po królewsku, po mimo tego co zrobiłem, nie doceniałem tego w dalszym ciągu. Zabiłem Bestię? Czy może zabiła go nasza miłość, bo dopiero teraz byłem w stanie przyznać to na głos. Kochałem Bestię, tak jak on mnie. Do szaleństwa. Ryzykowaliśmy dlatego przegraliśmy. I ponieśliśmy za to największą cenę. On poniósł.

- Przeszło ci już? - spytał zamykając za sobą drzwi i podszedł do mnie, ale wciąż dzieliła nas bezpieczna odległość. Bał się o siebie, czy o mnie? - Straszna rozrabiaka z ciebie.

Westchnąłem cicho i zlustrowałem go uważniej wzrokiem. Poszedłem z nim z dwóch powodów. Pierwszy to rodzina, która choć miała swoje wady, wciąż była moją rodziną. I wciąż żyła, więc wciąż miałem szansę ją uratować. Drugi powód to Bestia. Izuku, powiedział, że jeśli nie pójdę z nim po dobroci zmasakruje jego ciało i rzuci wilkom na pożarcie. Nie miałem zbyt dużego wyboru, a sam obiecał, że pozwoli mi go godnie pochować, więc... Zgodziłem się.

- Fakt - kiwnąłem głową i spuściłem wzrok na swoje stopy wzdychając cicho. W ciągu tych trzech dni, zdany całkowicie na siebie zdążyłem trochę zdemolować te komnatę. Rozbiłem lustro w łazience, zniszczyłem łóżko i wyrzuciłem przez okno obrazy, wraz z wazonem, który swoją drogą musiał być cholernie drogi, jak wszystko inne. - Przepraszam.

Przepraszałem siebie, Bestię, czy jego? Nie miało to zbyt wielkiego znaczenia, nie teraz. Było mi przykro, że z powodu mojej chęci odreagowania zniszczyłem tyle rzeczy, które nie były winne. To nie one zawiniły. Śmiem twierdzić, że to nawet Izuku nie zawinił, a ja. Ja byłem jedynym winowajcą.

- Oj, Shoto, Shoto - zielonooki prychnął i spojrzał na mnie z politowaniem. - Jak śmiesz tak mieszać mi w głowie?

- Nie wiem - mruknąłem po chwili wzdychając cicho.

- Ranisz moją dumę, bo to z twojego powodu chodzę ciągle smutny i zamyślony - powiedział i zbliżył się do mnie łapiąc za dłoń, którą ucałował, na co lekko się skrzywiłem, jednak nie zareagowałem.

- Jestem świadomy tego, że jestem pociągający i każdy mnie pragnie - mruknąłem i podniosłem głowę by na niego spojrzeć. - I właśnie dlatego nie jestem wolny. Przyszło mi zapłacić wolnością, za możliwość bycia idealnym pod względem fizycznym. Widzisz, kiedy byłem małym chłopcem, moja matka oblała mnie wrzątkiem. Myślała, że w ten sposób stracę w oczach innych i będę mógł żyć po swojemu. Bardzo wtedy cierpiałem, ale zrozumiałem ją, w końcu chciała dobrze, ale... Nie udało się jej.

- Tak bywa... - powiedział i pochylając się nade mną i smyrnął swoim nosem mój nos. - Czasami mam wrażenie, że zakręci mi się w głowie i stracę nad sobą kontrolę. Jesteś taki słodki w swojej prostocie, aż chce się ciebie schrupać - szepnął, na co przygryzłem dolną wargę.

- Dzięki? - mruknąłem, czując do niego obrzydzenie. Ale musiałem być spokojny i opanowany, ponieważ nie chodziło tutaj tylko o mnie.

- Wiesz, że zabiłeś tego potwora, prawda? - spytał i wyprostował się. - Gdybyś nie był taki uparty nikomu nic by się nie stało, ale nie, oczywiście Piękny musiał udawać mądrzejszego. Mam nadzieję, że zrozumiałeś swój błąd.

- Oczywiście - powiedziałem zaciskając po chwili usta i pięści. Jak on mógł mówić mi coś takiego, wiedząc, że cierpię? Był prawdziwym sadystą, ranił zawsze wtedy, kiedy nadarzała się okazja. Nieważne czy fizycznie czy psychicznie. Każdy wbity komuś nóż w plecy napawał go rozkoszą.

- Wiesz... Przyrównałbym cię do nędznej sterty piachu - prychnął i rozejrzał się po pokoju. Nim zdążyłem zapytać dlaczego, zaczął kontynuować. - Zawsze kiedy myślę, że już cię mam, ty zwinnie prześlizgujesz mi się między palcami, nawet teraz. Jesteś potulny jak baranek, wchodzisz mi niemal cały w dupę, żebym niczego nie zrobił twojej rodzinie. Naprawdę jesteś w stanie znieść wiele upokorzeń, by dopiąć swego, by zgrywać bohatera przepełnionego sprawiedliwością i miłością, ale to na nic. Nawet chłopak przepełniony miłością, nie jest silniejszy ode mnie.

- Czemu myślisz, że taki jestem? Czemu bierzesz mnie za chłopaka przepełnionego miłością?

- Widzę to w twoich oczach, one zdradzają wszystkie uczucia, które skrywasz. Nie dopuszczasz do siebie pewnej myśli. Myśli, że po to, aby chronić innych, krzywdzisz samego siebie. Wiesz czemu wtedy na rynku zwróciłem na ciebie uwagę?

Przełknąłem ślinę i pokiwałem przecząco głową.

- To nie twój wygląd, a charakter spowodował, że zapragnąłem cię mieć tylko dla siebie. Zgrywasz niedostępnego, ale właśnie to mnie w tobie pociąga. Niedostępność, duch walki, chęć bycia bohaterem. Jesteś taki malutki i niewinny, nie nadajesz się na drapieżcę, którego udajesz. Jesteś ofiarą - powiedział i ponownie złapał mnie za rękę, a na mój palec wsunął złoty pierścionek z szafirem.

Spojrzałem na niego niepewnie przyglądając mu się. Izuku prychnął i odwrócił moją dłoń, bym zobaczył jej wewnętrzną część, a właściwie pierścionek, na którym widniały dwie małe literki pomiędzy, którymi był plus.

I + S

- Przypomniało mi się, że zapomniałem się tobie oświadczyć, kochanie - odezwał się. - Widzisz, nieważne jaki jesteś zasługiwałeś na oświadczyny. I nieważne co odpowiesz i tak będziemy razem - powiedział i odgarnął mi włosy z czoła. - Jeszcze kilka godzin, a już na dobre się połączymy, Shoto. I żadna siła, nieważne jak silna by nie była, nie będzie w stanie nas rozdzielić. 

Bestia z różanego ogrodu |Bakugou x Todoroki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz