~ S e v e n ~

682 71 18
                                    

    Zestresowany chłopak, kierował się w stronę miasta. Na jego głowie spoczywał kaptur niebieskiej bluzy, którą miał na sobie. Im bliżej celu był, tym bardziej się denerwował. Zaczynał zastanawiać się, czy spotkanie z brązowowłosym miało jakikolwiek sens i, czy nie powinien po prostu zawrócić do domu. Wiedział jednak, że gdyby to zrobił, to jego przyjaciele skopali by mu tyłek. W oddali zauważył Donghyucka. Siedział na murku i przyglądał się swoim butom. Serce czarnowłosego zabiło mocniej, a ręce pokryły się słonym kroplami potu. Na drżących nogach, szedł powolnym krokiem przez rynek. Chciał, aby spotkanie odbyło się najpóźniej jak mogło. Za bardzo wstydził się spojrzeć Donghyuckowi w oczy, po ostatniej sytuacji. Kiedy dotarł już na miejsce, stanął przed nim i ściągnął kaptur. Chłopak podniósł głowę i złapali kontakt wzrokowy, który bardzo szybko został urwany. Obydwóch ogarnęło okropne uczucie skrępowania. Mark, niepewnie zajął miejsce obok brązowowłosego i zaczął patrzeć na dzieciaki biegające po rynku.

    - Przepraszam, tak bardzo przepraszam - wypalił Donghyuck, próbując się nie rozpłakać. - Zestresowałem się i wystraszyłem, nie kontrolowałem tego co mówię i naprawdę nie chciałem cię zranić. Tak bardzo przepraszam. Pewnie mnie teraz nienawidzisz. - Schował twarz w dłoniach.

    Mark, nawet jeśli chciałby być na niego zły, to nie potrafił. Położył dłoń na jego ramieniu i delikatnie je poklepał.

    - Wszystko w porządku, Hyuckie. Nie jestem zły i na pewno cię nie nienawidzę - powiedział, poprawiając włosy rozwiane przez wiatr.

    Brązowowłosy uwolnił twarz z dłoni i spojrzał z niedowierzaniem na Marka.

    - Naprawdę? - zapytał, myśląc, że czarnowłosy się zgrywa.

    Ten spojrzał na niego i posłał mu ciepły uśmiech. Delikatnie przytaknął głową.

    - Naprawdę, Hyuckie - wypalił, kładąc swoją dłoń na jego udzie.

    Donghyuck unikał kontaktu wzrokowego za wszelką cenę. W swoje drobne ręce, chwycił dłoń Marka i zaczął bawić się jego palcami. Siedzieli w ciszy, która z czasem, zaczynała robić się coraz bardziej niezręczna, jednak żaden z nich nie wiedział co powiedzieć.  Brazowowłosy chciał mu wyznać swoje uczucia, ale było to cięższe niż myślał. Bał się też zerwać ze swoim nieobliczalnym chłopakiem oraz tego, że może Mark po ostatniej sytuacji nie będzie już chciał z nim być. Wziął głęboki oddech, aby się dotlenić i powstrzymać od płaczu.

    - M-Mark - zaczął, jąkając się - Wiesz, zrozumiałem, że z tobą naprawdę potrafię być szczęśliwy - powiedział cicho, wciąż bawiąc się palcami czarnowłosego - Zrozumiałem, że to ty byłeś przy mnie w ciężkich chwilach i że to ty naprawdę mnie kochasz. Dzięki tobie zrozumiałem, na czym polega miłość i że mój związek z Hyungjinem nigdy nie powinien mieć miejsca.

    Donghyuck odważył się podnieść głowę i spojrzeć w oczy Marka. Spotkał jego zaszklone oczy, przez co nie był już w stanie, dłużej powstrzymywać łez. Kilka kropel, tej słonej cieczy, spłynęło mu po policzkach.

    - M-Mark, kocham cię... - powiedział patrząc mu w oczy - Kocham cię i chcę z tobą być, ale boję się Hyungjina. Boję sie z nim zerwać i wyprowadzić z jego domu.

    Czarnowłosy chwycił dłońmi policzki Hyucka i kciukiem wytarł spływające po nim łzy. Nic nie mówiąc, przybliżył swoją twarz i łącząc ich usta, złożył na nich delikatny pocałunek.

   - Też cię kocham - wyszeptał uśmiechając się. Ich czoła stykały się, a oczy wywiercały w sobie dziurę. - Damy radę kochanie, pomogę ci się wyprowadzić i z nim zerwać. Na pewno sobie poradzimy - powiedział posyłając mu jeszcze szerszy uśmiech.

    Był taki szczęśliwy. Chłopak, w którym kochał się już tyle lat, w końcu odwzajemnił jego uczucia. Nie mógł w to uwierzyć. Bał się, że to tylko piękny sen z którego zaraz się obudzi.


    - Zaraz wracam - wypalił i szybko cmoknął usta brązowowłosego.

    Poderwał się z miejsca i pobiegł w nieznanym kierunku. Donghyuck obserwował oddalającą się sylwetkę i uśmiechnął się pod nosem. Zastanawiając się, co właśnie zrobił Mark, odchylił głowę do tyłu i napawał się grzejącym tego dnia słoneczkiem. Ciepły wiatr mierzwił mu włosy i muskał jego delikatną skórę. Przymknął na chwilę oczy. W tamtym momencie czuł się naprawdę szczęśliwy i zastanawiał się czy to wszystko nie jest tylko cudownym snem, z którego zaraz się obudzi. Trwał tak przez dłuższą chwilę, kiedy usłyszał ciche dyszenie. Otworzył oczy i ujrzał przed sobą Marka. Ręce miał schowane za plecami, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.  Wystawił jedną dłoń przed siebie. Brązowowłosy ujął ją i wstał na równe nogi. Mark delikatnie przyklęknął na jedno kolano i ujawnił swoją drugą rękę. Trzymał w niej przepiękną, czerwoną różę, pozbawioną jakichkolwiek kolców. Wystawił ją przed siebie i lekko drżącym głosem zaczął mówić:

    - Lee Donghyucku, najpiękniejszy i najcudowniejszy chłopaku na tym świecie, czy zechciałbyś zostać moim chłopakiem? - zapytał.

    - Oczywiście, że tak! - krzyknął podekscytowany.

    Mark podniósł się, a Donghyuck wpił się w jego usta. Nikt nigdy nie zrobił dla niego czegoś tak romantycznego i uroczego, dlatego był bardzo podekscytowany. Po pocałunku, Donghyuck wtulił się mocno w Marka. Zaciągnął się zapachem jego perfum i poczuł się jak w niebie. Delikatny uśmiech wpłynął na jego usta. Od dawna nie czuł czegoś takiego.

    - Kiedy on wraca? - zapytał czarnowłosy, całując czubek głowy Hyucka.

    - Za dwa tygodnie - odpowiedział wzdychając. - Boję się - wyszeptał i zacisnął powieki.

    - Wyciągnij swój telefon - rozkazał Mark, delikatnie odsuwając od siebie chłopaka. - Wiem, że to okropne, ale napisz mu wiadomość i z nim zerwij. Po tym co ci robił, nie należy mu się żaden szacunek - powiedział, skrzywiając się na samo wspomnienie o czynach Hyungjina.

    - D-dobrze - wypalił chłopak i trzęsącymi się rękoma, wyciągnął z kieszeni telefon.

    Zaczął pisać długą wiadomość, w której napisał mu, że ma dość oraz, że w końcu rozumie jak bardzo toksyczny jest ich związek i że zrywa. "Wyprowadzam się, jak wrócisz to przyjdź do mnie po klucze." Tak brzmiało ostatnie zdanie wiadomości. Po jego policzkach spłynęło kilka łez. Nie wierzył, że mógł w końcu uwolnić się od swojego oprawcy. Spojrzał w oczy Marka, który chwycił jego policzki i kciukami, delikatnie je wytarł. Następnie, złożył pocałunek na jego ustach i uśmiechając się kiwnął głową. Donghyuck wrócił wzrokiem na telefon i drżącym palcem, wcisnął przycisk służący za wysłanie wiadomości.

    - Wysłane - wypalił wraz z wydechem i przyłożył telefon do piersi. - Niewierzę, że jestem wolny - powiedział spokojnie, z zamkniętymi oczami. - Jestem wolny - powtórzył. Nagle jego oczy otworzyły się, a na usta wpłynął szeroki uśmiech. - Mark! Ja jestem wolny! Już nigdy więcej mnie nie skrzywdzi! - wykrzyczał podekscytowany i zaczął skakać.

    Chłopak zaczął płakać ze szczęścia, a Mark od razu mocno go objął. Po jego policzkach, również spłynęło kilka łez. Nie potrafił tego kontrolować i wciąż nie wierzył w to co się dzieje.

    Oboje trwali tak dłuższą chwilę, dopóki nie zdecydowali, że czas, aby Donghyuck wyprowadził się z domu byłego już chłopaka. Po spakowaniu wszystkich jego rzeczy, które były w domu Hyungjina, przyjechał do nich Lee Taeyong, czyli bliski przyjaciel Marka. Zapakowali do jego samochodu wszystkie rzeczy brązowowłosego i przywieźli je do jego rodzinnego domu, do ktorego wciąż miał klucze. Jak się okazało na miejscu, jego rodzina, była na jakimś wyjeździe i mieli wrócić dopiero za trzy tygodnie, co chłopcy potraktowali za dobrą rzecz. Z racji iż, sami mieli mieć dwa tygodnie wolne od szkoły, postanowili, że spędzą ze sobą bardzo dużo czasu, aby móc nadrobić te stracone lata, które mogli spędzić razem.

    Potem chłopcy, dołączyli się do reszty ich najlepszych przyjaciół i Soonyounga, którzy świętowali wczorajsze zwycięstwo. Nikt nie spodziewał się jednak, że Mark i Hyuck w ogóle zaszczycą ich swoją obecnością, a tym bardziej nie spodziewali się tego, że pojawią się jako para.
   

   

FOOL || MarkhyuckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz