- Zabijcie mnie - jęknął Mark, waląc czołem w szafkę. Szara, szkolna rzeczywistość uderzyła swoją chłostą w postaci sprawdzianów i kartkówek. Niestety nikt nigdy nie powiedział, że szkolne życie jest proste. Chłopak doskonale o tym wiedział, ale przecież nikt nie zabroni mu narzekać. - Nie wierzę, że mamy tyle do nauki w tym tygodniu - westchnął odwracając się w stronę swoich przyjaciół.
- Szkoła jest do dupy - poskarżył się najmłodszy z towarzystwa.
- Jisung, nie narzekaj tak, jesteś od nas młodszy - odezwał się Jeno.
Różowowłosy posłał starszemu obrażone spojrzenie, które po chwili się uspokoiło. Wszyscy w głębi serca przeżywali żałobę związaną z tym okropnym dniem tygodnia.
- Co wy tacy mizerni jesteście?
Na to pytanie wszyscy wybudzili się z transu. Nie wiadomo skąd i kiedy pojawił się wśród nich chłopak o bardzo jasnych, blond włosach. Jaemin - bo tak nazywał się ów chłopak - promieniował radością i energią. Był niczym mocna kawa po nieprzespanej nocy.
- Nana, nie strasz tak - wypalił Mark, próbując się uśmiechnąć. Na jego ustach, pojawił się jednak jakiś uśmiechopodobny grymas.
- Ej, co z wami? - zapytał blondyn krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Chłopcy spojrzeli się na niego, tak jakby był ich mężem, który zapomniał o rocznicy ślubu. Na otrzymany, morderczy wzrok Nana zmieszał się jeszcze bardziej. Czy ktoś podmienił mu przyjaciół?
- Jaemin, wiesz jaki jest dzisiaj dzień? - zapytał z powagą, drugi blondyn.
- No poniedziałek - odpowiedział Nana, wciąż nie bardzo wiedząc o co chodzi. Nagle dostał jednak olśnienia i zachichotał nie dowierzając. - Aaa, no tak, poniedziałek. - Chłopak pokręcił głową. - Z kim ja się przyjaźnie? - zapytał retorycznie.
- Zadaje sobie to pytanie codziennie i wciąż nie znalazłem na nie odpowiedzi - zaśmiał się najmłodszy. Blondyn uśmiechnął się do Jisunga, przez co ten zarumienił się i spuścił głowę w dół.
- Gdzie byłeś? - wypalił Mark, przerywając chwilową cisze.
- Mieliśmy jakieś spotkanie z trenerem i kapitanem koszykarzy - odparł Jaemin i ociężale westchnął. Chłopak przeleciał dłonią przez swoje włosy. Po chwili spotkał zaciekawiony i podekscytowany wzrok czarnowłosego, na co przewrócił oczami. - Zanim zapytasz, to tak, był tam Donghyuck, ale był jakiś strasznie cichy.
Mark uniósł jedną brew, która szybko odnalazła z powrotem swoje miejsce. Wypuścił głośno powietrze z ust i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Tak bardzo zależało mu na kimś, kogo nie mógł mieć. Po chwili na ramieniu poczuł rękę jednego ze swoich przyjaciół.
- Słuchaj Mark, - zaczął Jeno - musisz pogodzić się z tym, że Donghyuck jest w szczęśliwym związku. Serce nam się kraja kiedy widzimy Cię w takim stanie - dokończył, spoglądając smutno na przyjaciela.
- Wiem, ale naprawdę mi na nim zależy - jego głos zaczął drżeć.
- Przestań - przerwał mu Jaemin. - Pogrążasz się tylko.
Nana miał rację. Przecież Mark mógł po prostu zapomnieć i dać sobie spokój, prawda? Nie, to tak nie działało. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie był w stanie tego przyznać. W tamtych czasach wszyscy bali się swoich uczuć, a szczególnie miłości. Bali się tego jak może ona zostać odebrana. A przecież nikt nie lubił odrzucenia.
A propos miłości.
Czy jest ona zawsze taka wspaniała?
Nie.
Jest ona w stanie cię oślepić tak, że nie będziesz widzieć błędów drugiego człowieka. Będziesz wychwalać tę osobę i uważać, że wszystko co robi jest idealne. W pewnym momencie możesz popaść w bardzo niezdrową relację. W relację, w której miłośc może przerodzić się w strach, a ty nawet nie będziesz zdawać sobie z tego sprawy. W dokładnie tym znajdował się głupiutki Donghyuck.
Wspomniany chłopak, siedział właśnie po turecku, na ławeczce w szatni i plecami opierał się o szafki. Miał na sobie za dużą, niebieską bluzę, której rękawami nerwowo się bawił. Głowę miał spuszczoną w dół, a wzrok skupiony na swoich dłoniach.
- Kochanie - usłyszał delikatny, spokojny i pełen żalu głos. - Przepraszam cię za wczoraj. Wiesz że bardzo mocno cię kocham i nie chciałem tego zrobić - chłopak usiadł obok Hyucka i chwycił delikatnie jego dłoń.
- Wiesz, może powinienem z powrotem przeprowadzić się do siebie? - wypalił brązowowłosy, a brunet posłał mu niezadowolone spojrzenie.
- Żartujesz sobie? - podniósł głos na co Donghyuck delikatnie się wystraszył. Hyungjin zauważając reakcję chłopaka, uspokoił się i kontynuował - Przecież jest nam tak dobrze u mnie. Mam przynajmniej pewność, że mnie z nikim nie zdradzasz - brunet pocałował delikatnie dłoń niższego.
- Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził, jesteś moim wszystkim i bardzo cię kocham - wypalił Hyuck posyłając delikatny uśmiech swojemu chłopakowi.
Hyungjin nie silił się na żadną odpowiedź. Zamiast tego, chwycił delikatnie twarz niższego i pocałował jego usta. Robił to delikatnie, bez żadnego pośpiechu, co zadowoliło Donghyucka, bo zwykle pocałunki jego chłopaka były bardzo agresywne. Jin delikatnie odsunął się od niższego i posłał mu cudowny uśmiech.
- Jesteś taki piękny, kocham cię - wypalił, gładząc jego policzek.
Brązowowłosy spuścił głowę w dół, a jego policzki przyjęły kolor intensywnego różu. Nie słyszał za często komplementów, dlatego nigdy nie wiedział jak na nie zareagować ani jak je odebrać.
Biedny Donghyuck, nie wiedział jednak, że usłyszane komplementy miały tylko bardziej go zaślepić, co im się idealnie udało. Chłopak niemalże od razu, wybaczył Hyungjinowi wczorajszy incydent. Przecież ten go kochał i nie chciał go skrzywdzić, prawda?
Tak właśnie myślał.
Jednak był on tylko nastoletnim głupcem.
CZYTASZ
FOOL || Markhyuck
FanfictionMark był szaleńczo zakochany w Donghyucku, czyli chłopaku popularnego szkolnego koszykarza. Nie chciał, jednak niszczyć tego na pozór idealnego związku, w którym jego sympata była szczęśliwa. Nie wiedział jednak, że wszystko to było okrutną grą akto...