Intermedium część 4

679 17 1
                                    

Potter ma problemy z głową. W nocy pomaga bezsennik, ale w dzień celowo pozwala na ataki, bo uważa, że w ten sposób może zdobyć jakieś informacje.
Draco Malfoy wpatrywał się w tekst, który zapisał w książce, zastanawiając się, czy aby nie wyraził się aby zbyt enigmatycznie. Ostatecznie „problemy z głową" Potter miał, według Snape'a, od dawna.
To brzmi jak Potter, zobaczył po chwili odpowiedź. Potem tekst zniknął i pojawiło się następne zdanie: Musisz spróbować nauczyć go zamykać umysł.
Chyba sam wiesz, jakie to trudne.
Następnego dnia po ataku, kiedy Potter jeszcze spał — na tyle spokojnie, by uznali, że nie męczą go żadne koszmary — wypytał Weasleya o szczegóły edukacji Pottera w zakresie oklumencji. A przy okazji dowiedział się wszystkiego na temat próby odbicia nieuwięzionego Syriusza Blacka z Departamentu Tajemnic, o czym ani matka, ani ciotka Bellatriks nie chciały mu powiedzieć. Oczywiście nie obeszło się bez paru brzydkich słów pod adresem jego ojca, ale Draco zniósł to po męsku, uznając, że on i Weasley po prostu mają zbyt odmienne poglądy i zbyt podobne temperamenty, żeby móc rozmawiać spokojnie na nieneutralne tematy. Zresztą zdobycie informacji było ważniejsze niż usłyszenie kilku przykrych słów na temat swojej rodziny; gdyby tylko to groziło Potterowi, kiedy podłączał się do umysłu Czarnego Pana, mógłby pojąć jego głód wiedzy.
Tobie będzie łatwiej, napisał Snape, a Draco nie miał pojęcia, o co mu chodzi — o to, że nie nienawidził Pottera tak mocno jak Snape, czy może o to, że sam miał spory kłopot z opanowaniem oklumencji i dlatego zrozumie problemy Pottera. Choć, jakby nie patrzeć, Snape był przecież nauczycielem z kilkunastoletnim stażem; powinien sobie poradzić nawet z mniej zdolnym uczniem.
On tego nie chce.
Przekonaj go. Posłuż się Weasleyem i jego siostrą, muszą mieć na niego jakiś wpływ. A najlepiej Granger, ona będzie najskuteczniejsza.
Granger jest poza zasięgiem, odpisał szybko, zanim zdał sobie sprawę, że to nie do końca prawda. Ale i wtedy nie sprostował pomyłki.
Więc Weasley. Ona powinna mieć z nią kontakt.
Spróbuję, obiecał Draco.
Spróbuj skutecznie, odpisał Snape, a zaraz potem pojawiło się nowe zdanie: Musimy się spotkać jak najszybciej. Na Grimmauld Place. Musisz tam przyjść bez Pottera i Weasleya.
I niby jak mam to zrobić? Mam im powiedzieć, że coś tam zostawiłem, czy może wymknąć się w nocy, w nadziei, że nie zauważą?
Towarzystwo Gryfonów chyba ci szkodzi. Te pomysły są akurat na ich poziomie, odpisał wyjątkowo szybko i zjadliwie Snape. Odczekaj dzień albo dwa i zaproponuj przejrzenie biblioteki Blacków. Jest tam sporo ksiąg zaklęć, których opanowanie może wam się przydać, a przy samym ćwiczeniu, pojedynczo, Potter nie powinien ich za bardzo odczuć.
Draco miał już zgłosić pewną wątpliwość, ale zanim zdążył przyłożyć różdżkę do książki, pojawił się następny tekst.
Jeśli będą chcieli ci towarzyszyć, w co wątpię, bo nie są zapalonymi czytelnikami, to pójdziecie razem i będziecie tam chodzić razem, dopóki nie będą mieli innych planów, a wtedy dasz mi znać i przyjdziesz sam. Chyba że w ogóle nie będziecie się rozdzielać przez parę tygodni. W takim wypadku po którymś powrocie faktycznie powiesz, że czegoś zapomniałeś, i wrócisz do domu Blacków.
Draco uniósł brew, powstrzymując się od ironicznego komentarza na temat gryfońskich pomysłów, a Snape, jakby wyczuwając jego myśli, natychmiast dopisał:
Wtedy to będzie odpowiednia wymówka.
W porządku, potwierdził Draco, i kręcąc głową z niedowierzaniem, zamknął książkę.

— Nie wierzę, że jesteś taki uparty — jęknął Weasley, chyba po raz pięćdziesiąty, kiedy Potter znów, z uporem hipogryfa, odmówił uczenia się oklumencji. — Przecież wiesz, jakie to niebezpieczne!
— Widocznie lubi mentalne ataki — powiedział Draco, zwracając się do Wealseya i nie patrząc na Pottera, co weszło mu w nawyk w ciągu ostatnich kilku dni. — Ludzie mają różne fetysze. To też jakaś forma współżycia...
— Nie jestem jakimś zboczeńcem — warknął Potter.
Niewiele było trzeba, żeby go zdenerwować. Podczas rozmów o oklumencji natychmiast się spinał i wybuchał niemal bez powodu. Niemal, bo Draco wcale się z nim nie cackał w przeciwieństwie do Weasleya i nawet nie próbował silić się na autocenzurę.
— Niektórzy mogliby powiedzieć, że uparte zabieganie o opętanie to zboczenie.
— Nie jestem opętany.
— Skąd wiesz?
— Bo Ginny...
— A, Ginny. — Draco sięgnął po leżące na środku stołu jabłko i przyglądał mu się ze sztucznym zainteresowaniem, obracając w palcach. — Tylko wiesz, Potter, ona nie ma cholernego mentalnego połączenia z Czarnym Panem, a klasyczne opętanie to trochę inna sprawa. Nikt nigdy nie zbadał takiego połączenia, jak to wasze, więc nikt nie może wiedzieć, jakie są jego możliwości. A znając umiejętności Czarnego Pana... — Draco urwał niespodziewanie, trochę dlatego, że miał wrażenie okropnej, niepotrzebnej powtarzalności, a trochę z irytacji, że znów się zapomniał i powiedział „Czarny Pan" zamiast „Voldemort".
— Tutaj nic mi nie zrobi, zorientujecie się, jeśli będę się dziwnie zachowywał. A potrzebujemy informacji — powiedział Potter dokładnie to samo, co mówił za każdym razem; tylko jego ton brzmiał inaczej — brakowało w nim pierwotnej zapalczywości, brzmiał raczej, jakby odpowiadał z wyuczonej lekcji.
Draco powinien mu teraz powiedzieć, ile warte są spreparowane informacje, ale nie miał ochoty. Wałkowali tę rozmowę od trzech dni, powtarzając do znudzenia dokładnie te same kwestie, nawet w tej samej kolejności. Jeśli Draco sądził, że jego genialne przedstawienie zrobi wrażenie na głupim chłopaku, to bardzo się pomylił; nawet najbardziej obrazowa rekonstrukcja faktów nie przemawiała do tej tępej głowy. Jedyne, co Draco osiągnął, to własne odsłonięcie. Od wiadomego wieczoru Potter unikał jego wzroku, jakby się obawiał, że znów zostanie zaatakowany nieprzyjemnymi widokami; tyle dobrego, że nie podzielił się wrażeniami z Weasleyem — a przynajmniej Draco tak sądził, skoro rudzielec nie spuścił mu znowu łomotu. Niesamowicie go interesowało, co Potter sądził o obejrzanym wspomnieniu, ale nie zdołał nic wywnioskować z jego zachowania. Wszystko wskazywało na to, że chłopak postanowił potraktować tamta wizję jako grę, która miała na celu jedynie go zaabsorbować; dokładnie tak, jakby można sobie tego życzyć. Ale czasem, bardzo rzadko, Draco czuł na karku palące spojrzenie Pottera, który — przyłapywany na obserwowaniu — odwracał wzrok, jednak nie na tyle szybko, by pozostać niezauważonym. Te potajemne, oceniające spojrzenia go niepokoiły, bo sugerowały, że Potter ma jakieś podejrzenia. Poniekąd Draco był z tego zadowolony: im bardziej Potter i Weasley wierzyli w jego bliską relację z Granger, tym większe mieli do niego zaufania, bo przecież Granger była dla nich wyrocznią. Czasem zaś odczuwał coś bliskiego paniki, że kiedy jego brudny sekret się wyda, Gryfoni wściekną się na niego tak bardzo, że gniew Czarnego Pana będzie przy tym niczym.
Wróć. Gniew Voldemorta. Tak właśnie.
— Nie mogę tylko pojąć, skąd u ciebie ten głód informacji. W szkole nigdy tak nie łaknąłeś wiedzy — zakpił Draco w zamian za to.
Weasley parsknął cicho, ale odpowiedział bez uśmiechu:
— No wiesz, od Dumbledore'a nie dowiedzieliśmy się za wiele.
— Nie? — Draco podniósł wzrok znad jabłka. — Nie zostawił wam jakiegoś przepisu na pozbycie się Voldemorta?
— Nie. Powiedział tylko o jego przeszłości i o horkruksach. Zresztą tego Harry sam się dowiedział — zrelacjonował Weasley, ignorując uciszający syk Pottera. — No co? — Spojrzał na kolegę z wyrzutem. — Nawet nam nie powiedział, gdzie mogą być horkruksy. Ani jak nie zniszczyć.
Potter nie odparł zarzutu; widocznie był prawdziwy. Draco odważył się zerknąć na niego i powoli powiedział:
— W takim razie wasza misja to wyjątkowo niewdzięczne zadanie. Nie przyszło ci nigdy do głowy, żeby kazać Dumbledore'owi się wypchać i znaleźć sobie innego bohatera? — zapytał poważnie. — Zwłaszcza że staruch już nie żyje i nie może cię kontrolować.
Potter zacisnął usta, ale po chwili, o dziwo, odpowiedział:
— To muszę być ja.
Draco już zamierzał napomknąć coś o kompleksie bohatera, kiedy Potter rozwinął myśl:
— Dwa lata temu, w Departamencie Tajemnic, odkryliśmy przepowiednię, która mówiła, że tylko ja mogę pokonać Voldemorta. Przepowiednię mogła wziąć tylko osoba w niej wymieniona, ja albo Voldemort, więc Voldemort uznał, że łatwiej będzie mnie tam zwabić niż samemu po nią przyjść. Przez cały rok śniłem o ministerstwie, chociaż nie wiedziałem, że to Departament Tajemnic... A potem pokazał mi uwięzionego Syriusza.
Draco zerknął kątem oka na Weasleya, który nawet się nie zająknął o przepowiedni, kiedy opowiadał mu o eskapadzie do ministerstwa. Ale nie mógł się poskarżyć, żeby go nie urazić; ostatecznie lepiej było mieć niepełne wiadomości niż żadne.
— To właśnie mówiła przepowiednia? Że tylko ty możesz zabić Voldemorta?
— Że jeden z nas musi zginąć z ręki drugiego i że żaden z nas nie może żyć, dopóki drugi żyje... I że mam moc, by go pokonać, moc, której on nie ma, bo on mnie naznaczy jako równego sobie. To nie musiałem być ja, ale on mnie wybrał.
— Co to za moc? — Draco wyłowił najbardziej interesujący fragment.
Potter wyglądał, jakby nie chciał odpowiedzieć, ale wreszcie otworzył usta:
— Dumbledore twierdził, że to miłość, bo to coś, czego Voldemort nie zna ... Poświęcenie mojej matki — rzucił hardo, jakby czekał, aż Draco się roześmieje.
Ale Draco nie zamierzał postępować zgodnie z jego oczekiwaniami.
— Ach tak — powiedział. — Niewinne dziecko, czysty, niesplamiony bohater, który pokona mrok: złego czarnoksiężnika próbującego odwracać prawa natury, w tym wypadku przez osiągnięcie nieśmiertelności... Większość przepowiedni się na tym opiera. Ty nie chcesz być nieśmiertelny, prawda? — zapytał retorycznie, a widząc spłoszony wzrok Pottera, uśmiechnął się z przekąsem. — A więc już jesteś odpowiednim przedstawicielem sił jasności jako jego przeciwieństwo... Wierzysz w to? — zapytał znowu i nie czekając na odpowiedź, dodał: — Nie korciło cię nigdy, żeby wyjechać na drugi koniec świata i dać sobie spokój? Jeśli to prawdziwa przepowiednia, to i tak się spełni, a ty przez jakiś czas nie musiałbyś się martwić. Przemyśl to, jeszcze nie jest za późno, żeby zamówić świstoklika do Afryki.
— I zostawić tych wszystkich ludzi?
Draco zmarszczył czoło.
— A twoja obecność coś zmienia? Nie zauważyłem, żeby to, że jesteś w kraju, powstrzymało czyjąś śmierć. Liczysz na to, że ktoś ocaleje tylko dlatego, że siedzisz pod namiotem w środku lasu?
Potter zacisnął wargi i z miną obrażonej primadonny wyszedł do sypialni, trzaskając drzwiami.
— No tak — podsumował Draco i wgryzł się wreszcie w jabłko. — W sumie to nie sądziłem, że terapia szokowa zadziała. Ale trochę już mi się znudziło wykładanie logicznych argumentów, bo do tego głupka nic nie dociera.
— Fakt — zgodził się Weasley. Draco drgnął, usłyszawszy go, bo zdążył zapomnieć o jego obecności. Weasley tymczasem westchnął głośno i jęknął: — Szkoda, że nie możemy pogadać z Hermioną. Ona by go przekonała.
— Niby jak? — zapytał Draco.
To nie był pierwszy raz, gdy Weasley wzdychał do Granger, toteż Draco zaczął odnosić wrażenie, że jego „Gdyby tu była Hermiona" ma więcej wspólnego z powiedzonkami typu „Na Merlina" niż z rzeczywistymi możliwościami Granger.
— Ma swoje sposoby — stwierdził Weasley. — No ale nic z tego. Musielibyśmy poprosić o pomoc Ginny, a skoro to Harry ma lusterko, raczej nie zgodzi się go nam dać, bo będzie wiedział, że spiskujemy przeciw niemu.
Słowa Weasleya przypomniały mu jednak o tym, o czym pomyślał, kiedy ostatnio rozmawiał ze Snape'em. I chociaż jakaś część Dracona Malfoya pragnęła zachować to dla siebie, inna część, będąca w przewadze — ta, która stale odczuwała potrzebę udowadniania Potterowi i Weasleyowi, że Draco Malfoy jest nie tylko przydatny, ale nawet niezbędny, żeby przypadkiem nie chcieli się owego Dracona Malfoya pozbyć — zmusiła go, żeby powiedział:
— Właściwie to wiem, jak moglibyśmy się skontaktować z Granger.
I zanim Weasley zdążył o coś zapytać, Draco wyrzucił ogryzek jabłka przez wejście do namiotu, zdjął z nadgarstka kufer i powiększył go zaklęciem. Ignorując pytające pomruki rudzielca, otworzył kufer tak, by pokrywą zasłonić zawartość przed niepożądanym wzrokiem i wyłonił z małej skrytki płaski, szary kamyk.
Zdumiona mina Weasleya przypomniała mu, jak on sam zareagował, kiedy Granger podarowała mu ów „prezent".
— To komunikator — wyjaśnił. — Granger ma drugi kamyk. To, co napiszę na tym, ona zobaczy na swoim.
— Trochę jak nasze galeony, ale znacznie lepsze — zachwycił się Weasley, obracając kamień w palcach. — Ale strasznie mały. Jak tu coś napisać?
— Różdżką. — Draco wywrócił oczami. — Zupełnie wystarczyło do komunikatów w stylu „Biblioteka o 18". A ty będziesz musiał się ograniczyć.
— Nie będzie łatwo.
Weasley wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do kamienia.
— Potrzebna jest jakaś konkretna formuła?
Draco pokręcił głową.
— Wystarczy, że pomyślisz o treści.
Weasley pochylił się nad kamykiem, a Draco, kierowany niepohamowaną ciekawością, nad Weasleyem. Koniuszek różdżka chłopaka dotknął kamienia, na którym pojawił się napis Hermiono, tu Ron.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Ba, pojawiła się tak szybko, że Draco aż się zdziwił. Oczywiście kamyk informował o pojawieniu się nowej wiadomości, robił się ciepły, ale jeśli Granger zareagowała tak szybko, to albo mieli niesamowite szczęście i właśnie go gdzieś przekładała, albo — co bardziej prawdopodobne — stale nosiła go przy sobie. Interesujące. Czyżby dniem i nocą czekała na wiadomość od Dracona Malfoya?
Jednak treść odpowiedzi szybko ostudziła jego zapał.
Coś się stało? Wszystko w porządku?
— Jej, jakie maciupkie literki — jęknął Weasley, pisząc na kamyku Nie, ale musimy pogadać. — Nic nie widzę.
W tym samym momencie pojawił się nowy napis: »Engorgio«.
— Co to za znaczki? — zdziwił się Weasley.
— Formuła zaklęcia — odparł Draco, wyciągając różdżkę. — Engorgio — powiedział, lekkim ruchem nadgarstka uaktywniając zaklęcie, które powiększyło kamień do rozmiaru jego dłoni. — Zawsze je tak zapisuje. Chodziłeś z nią na wszystkie lekcje przez sześć lat i o tym nie wiesz?
— Nie na wszystkie — uciął Weasley. — Myślisz, że powinienem jej o wszystkim napisać?
— Tak.
— Ale wtedy Harry'emu okropnie się oberwie.
— Istotnie — potwierdził Draco i zachęcającym gestem podsunął kamyk w stronę rudzielca.
Weasley westchnął głęboko i posłusznie zabrał się do konstruowania wiadomości.

Dramione - Naprzeciwko [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz