To najdłuższy rozdział więc liczę na wasze komentarze i gwiazdki 😘
...
- Rosa, poznaliście się z Lukiem, teraz zaprowadzi Cię do Twojego pokoju, a ja omówię kilka rzeczy z moim przyszłym teściem. - Słowa Diega brzmiały jak rozkaz. Jeśli myśli, że może mną dyrygować jak swoimi pieskami to grubo się myli. Teść ? Dobre sobie, facet ledwo mnie zna i już coś sobie ubzdurał. Spojrzałam na niego mróżąc oczy. Mężczyzna nawet na mnie nie patrzył. Ewidentnie nie wyobraża sobie, że mogłabym się sprzeciwić.
- Nigdy nim nie będzie. - Odparłam automatycznie. Zanim w ogóle pomyślałam.
Rodzice popatrzyli na mnie przestraszonym wzrokiem. O co im chodzi, przecież ostatnią rzeczą jakiej pragnę jest ślub. Nagle w pomieszczeniu rozległ się donośny śmiech Diega. Ten dźwięk zdecydowanie nie pasował do jego właściciela, którego twarz cały czas pozostawała poważna. Nie wiem ile mógł mieć lat. Trzydzieści, może więcej sama nie wiem. Myślę, że gdyby nie był taki sztywny było by mi łatwiej to stwierdzić. Nie rozumiałam co w mojej wypowiedzi wywołało u niego śmiech. Zanim zdążyłam o to zapytać, lodowaty wzrok mężczyzny spoczął na mnie.
- Jeszcze tego nie wiesz, ale zawsze dostaję to czego chcę i lubię wyzwania. A teraz nie trać mojego czasu i idź z Lukiem. - Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
A co z moim czasem? Zerkłam na rodziców całkiem wtrącona z równowagi. Zacisnełam wściekła zęby widząc proszący wzrok ojca. Widząc w jakim jest stanie ugryzłam się w język i ruszyłam za Lukiem.
W końcu to jego dom, a ja nie chcę robić przy wszystkich przedstawienia. Widocznie muszę wyjaśnić w cztery oczy temu bufonowi jak ja to widzę. Facet ma ewidentnie problem z przyjmowaniem odmowy. Spoko, wyjaśnię mu wszystko jak tylko skończą."Mój pokój," cóż to raczej apartament z piękną sypialnią z garderobą, salonem i łazienką. Mimo wszystko czułam się w tym momencie przytłoczona wystrojem tych pomieszczeń. Usiadłam na łóżku, zastanawiając się nad tym co się wydarzyło. Po chwili postanowiłam ponownie spróbować dodzwonić się do Tamary. Wówczas podeszłam do okna słysząc przez słuchawkę "brak zasięgu. Cudownie.
Zwróciłam wzrok na dziedziniec przed posiadłością. Wtedy telefon wyleciał z mojej dłoni uwarzając o podłogę. Zobaczyłam rodziców żegnających się z Diego i wsiadających do auta. Za nim ojciec zamknął za sobą drzwi, popatrzył smutno w okno, przy którym stałam.
Zaraz później spuscił głowę i wsiadł do pojazdu. Nie wiele myśląc chwyciłam za klamkę, próbując otworzyć okno. Niestety mimo moich usilnych prób ani drgnęła. Krzyczałam uderzając w szybę, aby na mnie poczekalni. Spanikowana patrzyłam jak limuzyna odjeżdża po żwurowej drodze.Patrzyłam jak w transie, nic nie rozumiejąc. Na dziedzińcu pozostał nadal Diego. Na jego twarzy gościł uśmiech, a złowieszczo tańczące ogniki w oczach były przerażające i zwrócone na mnie.
Ocknąwszy się z letargu chwyciłam szybko torebkę, aby jak najszybciej opuścić ten dom. Złapałam za klamkę od drzwi. Nie, to się nie dzieje... Zamknęli mnie. Zaczęłam walić pięścią w twarde drewno, przeklinając Diega od najgorszych. Nie wiem ile mogło to trwać, ale dłonie zaczęły mnie niemiłosiernie szczypać. Słońce zaczynało zachodzić za horyzont. Z bezsilności w oczach poczułam zbierające się łzy.
O co tu chodzi? Dlaczego rodzice mnie tu zostawili? Czego chce ten dziwny facet. Po kilku minutach usiadłam zrezygnowana na sofie. Rozmasowując obolałe dłonie usłyszałam zbliżające się kroki i przekręcany klucz w drzwiach.
- Panienko, szef oczekuje Pani w gabinecie. - Zakomunikował stojący sztywno w progu Luk.
Zignorowałam tego troglodytę, biorąc po drodze swoją torebkę i wymijam go. Reszta moich rzeczy jest nie istotna. Myślę tylko o tym, aby jak najszybciej stąd wyjść.
CZYTASZ
Na jego łasce
RomanceOpowieść dla osób lubiących dominację. Dla osób, które nie lubią ckliwych historii o pięknej miłości i czekających na koniec zakończony "happy end". Rosa żyje beztrosko wraz z rodzicami do dnia, w którym głowa sycylijskiej mafii upomina się o swoj...