XVI. Diego

14.2K 472 126
                                    

2/2

Zatopiona we własnych myślach dostrzegam stojącego obcego mężczyznę, dopiero w chwili, gdy się odzywa.

- Fabio, mamy problem. Diego wie gdzie jesteśmy. - Mówił zdenerwowany mężczyzna, prowadząc cały czas rozmowę przez telefon. W chwili, gdy sens wypowiedzianych przez niego słów dochodzi do mnie, moje serce przyspiesza. Samo imię wywołuje dreszcze na moim ciele. Jeśli po tym wszystkim mój mąż mnie dopadnie, rozszarpie mnie na kawałki. Nie chcę nawet myśleć o tym, jak daje mi nauczkę, chociaż nie mam pewności czy nie będzie wolał po prostu strzelić mi kulkę między oczy. Jednak, to przecież nie w stylu Diega. On będzie znęcał się nade mną do końca moich dni, a będzie odwlekał ten dzień, byle tylko przysporzyć mi więcej bólu.

- To nie możliwe, nigdy mnie tu nie znaleźli, dlaczego więc teraz... - Fabio nie kończy swojej wypowiedzi zawieszając wzrok na mnie.

- Jest zdeterminowany, szybko się otrząsnął. - Stwierdza nie spuszczając ze mnie oczu. Wstaje i ciągnie mnie za sobą. - Niestety perełko, ale będziemy musieli dokończyć tę rozmowę później, teraz musimy uciekać.

Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Boże pomóż mi, On tu jedzie! Fabio musiał wyczuć moje zdenerwowanie, a przede wszystkim trzęsące się dłonie, ponieważ ścisnął zacisnął mocniej palce na naszych splecionych dłoniach w pocieszającym geście.

- Tony, jak szybko tu dotrą? - Dopytywał Fabio prowadząc mnie w nie znanym kierunku. Jego znajomy szedł tuż przed nami lawirując między ozdobnymi krzewami. Nie przerywał rozmowy telefonicznej. Myślę, że ma bezpośredni kontakt z jednym z ludzi Diega. Kapusiem, który śledzi każdy krok Diega.

- Mogą tu być za piętnaście minut. - Odparł uprzednio otwierając drzwi w wysokim betonowym ogrodzeniu. Wychodzimy na niewielką kamienistą uliczkę, nieopodal dostrzegam dwa czarne samochody, które widziałam już podczas ucieczki z domu Diega wraz z Johnem.

Wsiadamy do zaparkowanych pojazdów. Rozglądam się przez przyciemnione szyby, mając nadzieję, że nie zobaczę za chwilę mojego męża. Tony zajmuje miejsce kierowcy i rusza nie tracąc czasu z piaskiem opon. Fabio siada bliżej mnie obejmując mnie ramieniem. Nie znam tego człowieka, ale podświadomość podpowiada mi, że mogę na niego liczyć i tak właściwie bez jego pomocy nie miałabym żadnych szans na ucieczkę. Myślę o tym wszystkim jednocześnie przysłuchując się wymianie zdań między moimi towarzyszami.

- Samolot jest gotowy?

- Tak, na pewno pilot już na nas czeka.

- Który ptaszek mu wyśpiewał, gdzie jesteśmy? - Pyta Fabio, nie kryjąc irytacji w głosie.

- Pewnie Maria, wiedziała mniej więcej gdzie jedziemy. - Odpowiedział bez cienia emocji. Coś zmroziło mnie od środka. Maria... Ta biedna kobieta zaryzykowała dla mnie życie. A teraz ten psychopata na pewno się zemści. Patrzę na siedzącego obok mężczyznę i widzę jak zaciska szczękę.

- Co jej grozi? - Pytam cicho Fabia.

- Grozi ? - Odpowiada Tony, chyba myślał że kieruję to pytanie do niego. - Już nic, poderżnął jej gardło na oczach wszystkich.

Jestem w szoku, zatykam usta dłonią próbując zagłuszyć szloch. To wszystko moja wina. Czuję, że rozpadam się na kawałki. Mam kolejną osobę na sumieniu. - To moja wina. - Szlocham przez łzy. - Wy też zginiecie, nie mogę uciec. Muszę wrócić inaczej ucierpią kolejne niewinne osoby.

- Przestań, Maria doskonale wiedziała, w co się pakuje. Znała też konwencje zdrady. Dziwi mnie jedynie fakt, że nas zdradziła. To nie ma sensu, jaki miałaby w tym cel?

Na jego łasce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz