Tajemnica

537 25 0
                                    

Najbardziej ruchliwa ulica Nowego Jorku, jeden z najwyższych wieżowców, tysiące biur, na 20 piętrze to właściwe i kolejna stracona godzina u psychologa. 

To widziałam patrząc, zawsze zmęczonymi oczami na wysoki budynek oświetlony tylko lampami, bilbordami i światłami samochodów. 

Nowojorczycy jak zwykle mieli wszystkich gdzieś, obijali sie o siebie i taranowali. Średnio mnie to ruszało bo wołałam być przez nich szturchana niz. słuchać monotonnego gadania pani Goldberg o tym ze moje życie jest takie piękne i wspaniale choć  wcale takie nie jest (mówiła tak jak wszyscy by zapobiec czemuś złemu, nie wychodziło jej to).

Przez ostatni rok wpadałam w coraz większa depresje. Załamywałam sie bo po kolei trąciłam kolejne osoby. 

Pierwsza był tata. Teraz juz ojciec. Jest dla mnie zerem mimo tego ze jeszcze nie dawno był dla mnie najważniejszy. Zaczęło sie od chodzenia każdego dnia po pracy do klubu by wypić ''po jednym'' (nazwa nie świadczyła o ilości przechylonych kieliszków). Przestalam sie liczyć dla niego, ja i moja mama. Pamiętam jak któregoś dnia przyszedł do domu pijany i pierwsze co zrobił gdy przekroczył próg to uderzył w policzek jego ''Ellenie''. Tylko skończony frajer tak robi. Zabrał parę rzeczy i zniknął.

Żadna z nas nawet go nie zatrzymywała.

Druga był mój wujek. Kochałam go jak tylko sie dało dopóki nie umarł na chorobę wątroby, a ponieważ był dawca kawałka niej, to kogoś uratował a siebie juz nie. Nauczył mnie grac na pianinie, gitarze, rysować, tworzyć, malować. Był moim autorytetem. Ale jego ogień zgasł, a ja zostałam sama z mama, która ma wiele problemów a ja jestem tylko kolejnym. 

Trzecia osoba była Emily - moja siostra. Gdy chłopak ja rzucił, kazał jej sie wynieść z mieszkania. Spakowała sie i wyjechała w nasza strone. Nie dotarla juz nigdy. Jechala nie zapieta, a gdy przecierala zaplakane oczy wjechala w somochod ktory juz stal przed bramka. 
Wystarczajaco szybko jechala zeby przebic sie prez szybe i nie fortunnie brzuchem nabic sie na wystajacy ''kolec'' szkla. 

czwarty przypadek zaliczyla moja przyjaciolka. Molo kto wie co to znaczy byc zawsze ta gorsza, gdy nawet twoja najlepsza kumpela woli od ciebie inna dziewczyne za przyjaciolke. 

Ale nie chodze tu z tego powodu ze to wszystko sie stalo. Chodze tu bo siedzi we mnie ... cos, mowi mi to ze to moja wina. Tata - humory, pieniadze, klopoty nastolatki; Wujek - odbiorcą tego kawalka wątroby bylam ja, nosze ja w sobie; Emily - poprosila mnie zebym przyjachala pociagiem do niej, ale mi sie nie chcialo wiec jej kazalam przyechac; Chasey - robilam wszystko by sie jej przypodobac a nie by byc soba, znudzilo jej sie bycie jurorem mojego zycia. 

Nienawidze sie za to. A gdy patrzylam na te strony w pamietniku to ciarki mnie przechodzily i z mojego zdretwialego serca wydobywato sie uczycie i plakalam. Dlatego te strony zakleilam, bym ich nie widziala. Nastepna strona po tym gramacie byla kartka zatytulowana ''moj ostatni dzien'' mialam tam opisac swoj ostatni dzien przed śmiercią. Ale jak narazie moj zeszyt lezy w biurku mojej pani psycholog. W gabinecie na pietrze na ktore wlasnie wjechala winda. Stanelam przed debowymi ciemnymi drzwiami i westchnelam gleboko. Zlapalam za klamke. Jedna stopa bylam juz w srodku.

-Witamy Amando. Usiadz prosze. Dzis kolejny dzien mordęgi - usmiechnela sie i ruszyla rzesami raz w dol zamiast pokiwac glowa. 

Usiadlam na krzesle obok matki.

-Rozpoczynamy posiedzenie rady wsparcia - odezwala sie swoim piskliwym glupawym glosem Goldbergowa - mimo to i mimo wszystko.

Chodziłam na te gówniane ''zajęcia'' tylko dla matki, żeby ją ''uszczęśliwić''- jak to ona mówi, zazwyczaj. Tylko zawężone grono wiedziało o tym, że raz w tygodniu siedze przy tym biurku i rozmawiam z niby najlepszym psychologiem. Tym gronem była moja najbiższa rodzina, Emilly i Jack. Nawet Kevin, mój chlopak o tym nie wiedział. Ale coś mi sie wydaje, że nie wział mnie za swoją dziewczynę tylko dlatego, że nigdy nie dramatyzuje i nie płacze. Sądze, że jestem jego tzw. wybranką, ponieważ tak jak wszyscy faceci jakich miałam patrzy na wygląd. Chodź nie wiem co on we mnie widzi.
Mam tak samo lekko pokrecone kolorowe włosy do pół plecówjak wiekszość w mojej szkole. Mam tak samo niebieskie oczy jak ogromna ilość ludzi. Jestem dosyć niska i nawet nie do końca szczupła.
Szkoda tylko że tak nie wiele osob w moim otoczeniu wie co to znaczy gdy jesteś tylko obiektem porzadania. 

-Amando, co robisz po wyjściu ze szkoły? - zapytała pani Goldberg

-Nic - uśmiechnęłam sie wrednie - bo nie chodze do szkoły. 

Kobieta popatrzyła na zmiane na mnie, na mame. Wzrok jednak wybrał  40-latke siedzacą obok mnie. Spóściła wzrok na podlogę.

-Czy ja dobrze słysze - upewniła sie pani psycholog - Amanda nie chodzi do szkoły?

-Nie wiem - przewróciła oczami - nie ma mnie w domu, całymi dniami.

-Prosze mi stad wyjść. Natychmias! - Goldbergowa pokazała wskazującym placem drzwi.

Popatrzyłyśmy na siebie i wstałyśmy. Ona też wstała podeszła de drzwi i szeroko nam je otwoerzyła.

-Widzimy sie za tydzień z zeszytami na dowód. 

Wyszłyśmy. Drzwi trzasneły.

Anioły mają skrzydła...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz