Jeszcze chwila

230 18 4
                                    

-Amando Coldrain, co ty robisz ze swoim życiem? – spytała kobieta siedząca na miejscu Adama przy moim łóżku.
   
-Gdzie jest Adam? – spytałam gwałtownie.
   
-Nie ma go! Zostawił cie jak każdy! – krzyknęła, jakby z zemsty.
   
Nabrałam śliny na język. I wyplułam ją na kobietę. Wyjęła chusteczkę z kieszeni i przetarła nią twarz. Nachyliła się do mojego ucha
   
-Wypierdalaj stąd bo robisz tu tylko tłok, wszystkim zawadzasz  - wyszeptała.
   
-Nie ma problemu. Nie przepadam za przebywaniem z takimi osobami jak ty – uśmiechnęłam się równie wrednie.
   
Spojrzała na mnie prawie zabójczym wzrokiem. W tle słychać było piosenkę która tak mocno przemawiała do mnie że aż zaczęłam poruszać palcami u dłoni w rytm muzyki. Kobieta zwróciła uwagę na moją dłoń i parzącym spojrzeniem spojrzała na nią. Zatrzymałam.
   
-Nie pamiętam żebyśmy przeszły na ty. Jak dla ciebie jestem i będę panią. Panią doktor! – podkreśliła.
   
-Aha.
   
-Słuchaj jestem tu do cholery by ci pomóc. Dziś wychodzisz, choć dobrze wiesz że nie powinnaś po wczorajszym … - mówiła trochę delikatniej. – Będziemy się widzieć co drugi dzień. Będziesz się odmeldowywać. Każda nieobecność, nieusprawiedliwiona będzie liczona jako punkt do zostania tu już raczej na zawsze,
   
-Ile mam takich?
   
-3.
   
Kobieta wstała i ruszyła ku drzwiom.
   
-I ty mi niby chcesz pomóc?! – powiedziałam z pretensją.
   
-Tak – odwróciła się. – Ale sama nie dajesz komukolwiek tego zrobić, za żadną cenę.
   
Zabrzmiała cisza, nawet ludzie na holu ucichli jakby zaraz miała wybuchnąć największa burza w historii.
   
-Po jaką cholerę to zrobiłaś?! Odpowiedz sobie jak mogę pomóc ci wrócić do nas gdy nic nie mówisz?! Nic! – krzyknęła uderzając pięścią w obdrapany stoliczek nocny
    
Ze strachu cała przycichłąm. Miała okropny wzrok czułam go na całym ciele mimo tego że patrzyła mi się tylko w oczy. Nie odrywając wzroku od jej kociego spojrzenia, powiedziałam:
   
-Dla zemsty.
   
-Słucham? – odezwała się zdziwiona.
    

-Dla zemsty – jakoś dziwnie gładko ze mnie to wyszło. – Dla zemsty – uśmiechnęłam się. – Dla zemsty! – śmiałam się prawie w niebogłosy, czułam satysfakcję z tego słowa.

   
Patrzyła na mnie ogromnymi oczami.  
   
-Posłuchaj – usiadła z powrotem na krześle. – Wierz mi albo nie. Ale jestem tu jedyną osobą która wierzy w to że coś jest z tobą nie tak. Przykro mi, możesz mnie nawet znienawidzić ale … ja bym jeszcze cię tu potrzymała. Niestety nikt cię tu nie chce.
   
-Po co ja tu jeszcze dłużej? – zainteresowała mnie jej wypowiedź, po raz pierwszy od dawna czułam że ktoś się mną opiekuje.
   
-Słońce – wstrzymała wdech.
   
Poruszała tylko na prawo i na lewo głowa. Potem odeszła, jak gdyby nigdy nic.
   
Miałam ochotę krzyczeć. Wstałam gwałtownie z łóżka. Podeszłam do ściany i z całych sił w nią uderzyłam. Jedni pomyślą że zrobiłam to dlatego by rozładować złość, drudzy by po raz kolejny sprawić sobie ból, bo przecież jestem nienormalna. Prawda jest taka: gdy serce uschło każda kropla emocji pomaga w napełnieniu tego serca, ale gdy serce napełniło się oceanem złych uczuć całą tą wodę trzeba wylać na powierzchnię, by ono znów było jak pustynia i czekało choć na mżawkę emocji zwanych dobrymi.
    
To był ten prawdziwy powód. Z niewiadomych przyczyn z lekkim opóźnieniem zaczęłam czuć ból. Rozrywał mnie od środka i na zewnątrz. Czułam go wszędzie. Chciałam krzyczeć, ale dobrze wiedziałam, że wtedy nowa pani doktor – pani S. Klerk mnie stąd nie wypuści. Włożyłam lekko nadgarstek wraz z bluzą do buzi i wypuściłam z siebie wszelkie złe emocje.  Opadłam na kolana bezsilna opierając się ręka o szafę spuściłam głowę w dół.
   
-Ktoś wyssał ze mnie moc – wyszeptałam jakby do kogoś.
   
-Co się stało? – zabrzmiał znajomy głos.
   

Anioły mają skrzydła...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz