Edwin kładzie bezwładne ciało na materac, a sam sadowi się na kancie łóżka. Zerka na nieprzytomnego chłopaka, a w głowie kłębią mu się setki pytań, lecz na żadne z nich nie znajduje odpowiedzi. Zirytowany energicznie wstaje i zaczyna krążyć po pokoju niczym lew poszukujący wyjścia z klatki.
Bo jest w klatce. Znalazł się w najbardziej niekomfortowej dla siebie sytuacji i nie ma pojęcia, co powinien zrobić.
- Mógłbyś rozładowywać swoją złość ciszej? -mrukliwy i zachrypnięty głos Floriana wprowadza go w dezorientację, przez co przystaje w pół kroku, jednak po chwili opamiętuje się i na nowo zaczyna wędrówkę w tę i we w tę po pokoju.
- Nie możesz sobie ot, tak mdleć - mówi brunet po chwili i siada na parapecie.
- Mogę sobie mdleć, kiedy chcę, w szczególności, kiedy mam do tego powód - mruczy Florian i przekręca się na lewy bok - Która godzina?
- Nie wiem - odpowiada szczerze niebieskooki, bo pytanie o godzinę to ostatni z jego problemów. Florian cicho prycha w poduszkę i przekręca się na plecy.
- Jak się czujesz? - pyta nieśmiało starszy.
- Może być - odpowiada zdawkowo fioletowooki i siada na łóżku, a następnie się przeciąga i głośno ziewa.
Edwin jest zdumiony tym zachowaniem, ponieważ bardzo rzadko można zobaczyć Floriana tak swobodnego, a co dziwniejsze jest to, że od kwadransa nie rzucił żadnym chamskim komentarzem, co niemal graniczy z cudem przy jego osobowości. Florian wstaje i chwiejnym krokiem udaje się do drzwi. Na odchodne spogląda na brata w bardzo nieprzyjemny sposób i wychodzi. Edwin zdał sobie właśnie sprawę, że czasem nie potrzeba słów, by zmieszać kogoś z błotem.
Fioletowooki schodząc po schodach, napotyka się na babcię.
- Dokąd się wybierasz? - pyta starsza kobieta, świdrując młodszego wnuka wzrokiem.
- Do Oriona - odpowiada szczerze.
- Nie ma mowy. Jesteś osłabiony.
- Ale...
- Kolacja będzie o 18.00. Tymczasem możesz udać się do biblioteki - ucina ostro, a stukot obcasów odbija się echem, gdy odchodzi. Chcąc nie chcąc chłopak udaje się do biblioteki.
*
Bruneta od zawsze interesowała historia tego zamku. Jako dziecko często wybierał się ze swoim bratem na przechadzki. Floriana po pewnym czasie to znudziło, lecz Edwin po dziś dzień lubi przemierzać lochy, które mają w sobie coś mrocznego i tajemniczego zarazem co sprawia, że zwiedzanie i odkrywanie ich tajemnic jest takie fascynujące, a w owym zamku jest pełno tajemnic, niestety nie odkrył ich za dużo. Wie jedynie, że w zamku zamordowano człowieka, dokładnie tam, gdzie Florian lubi grać na fortepianie, na tym samym gdzie rzekomo równo o północy gra duch zamordowanej kobiety. Edwin dowiedział się również że w 1903 roku wybuchł pożar, który doszczętnie zniszczył wschodnie skrzydło budowli. Przyczyną pożaru było podpalenie, ale do dziś nie wiadomo przez kogo i dlaczego.Jako pierwszą ma zamiar rozwiązać sprawę morderstwa sprzed ponad 200 lat.
Do głowy nasuwają mu się pytania:
1. Kim była ofiara?
2. Kim był morderca?
3. Jaki był motyw zbrodni?
4. Jaka relacja łączyła ofiarę i sprawę?
5. Jakich narzędzi użyto?
6. Jak pozbyto się ciała?
7. Czy sprawca został ukarany?
Na początek starszy O'Connor chce się skupić na tożsamościach sprawcy oraz ofiary. W zamkowej bibliotece już węszył, lecz nie znalazł nic na ten temat, dlatego teraz błądzi po podziemnych korytarzach z zamiarem znalezienia czegoś, co ułatwi sprawę. Wie jedynie, że owa ofiara została zamordowana na balu maskowym w II połowie XIX wieku. Musi więc znaleźć dokumenty z tamtego okresu. Przydałyby się archiwalia ze spisem zaproszonych gości... tylko gdzie takich szukać? Schodząc po schodach, jeszcze bardziej w dół natrafia na masywne drzwi. Edwin nigdy nie zwiedził całych krypt. Nawet jakby chciał, to nie starczyłoby mu życia na zwiedzenie wszystkich zakamarków zamku, dlatego teraz ciekawość zwycięża i chłopak chwyta za klamkę. O dziwo drzwi otwierając się bez trudu, jakby zawiasy były dopiero co nasmarowane olejem. Oczom dziewiętnastolatka ukazuje się pomieszczenie wypełnione książkami i wszelakiego rodzaju kartonami, a w centrum pokoju, na dużym, skórzanym fotelu przy mahoniowym biurku siedzi jego brat całkowicie pogrążony w lekturze.
- Kurwa jego pierdolona mać - zaklina w myślach Edwin, a następnie mocno trzaska drzwiami. Młodszy chłopak podskakuje na fotelu, a po chwili chwyta się za serce, które bije zdecydowanie za szybko.
- Debilu zasrany, chcesz, żebym na zawał zszedł!? - krzyczy Florian - I skąd się tu do cholery wziąłeś!?
- Mam dokładnie to samo pytanie do ciebie!? - Edwin również podnosi głos.
- Czy ty wszędzie musisz za mną łazić i mi przeszkadzać!? - wrzeszczy Florian.
- Czy chociaż na 5 minut nie mogę się ciebie pozbyć!? - wtóruje mu brunet.
Florian prycha rozsierdzony i sadowi się wygodniej na fotelu.
- Co to za pomieszczenie? - przerywa niezręczną ciszę starszy chłopak i rozgląda się wokół.
- Archiwa - odzywa się nadal obrażony blondyn.
- Niemożliwe... - szepcze do siebie Edwin i podchodzi do jednej z półek, a następnie przejeżdża palcami po książkach - Niesamowite - mówi z podziwem. - Sam to odkryłeś? Kiedy?
- Drogę wskazały mi elfy -prycha blondyn. - Oczywiście, że sam, jakieś... 7 lat temu.
- Nie podzieliłeś się ze mną tą informacją - Edwin wygląda na dotkniętego.
- Nie doceniłbyś - Florian machnął lekceważąco ręką, a Edwin w myślach przyznaje mu racje. Faktycznie, wtedy nie doceniłbym, ale teraz to co innego.
- Znalazłeś może coś ciekawego?
- Tu jest pełno ciekawych rzeczy. Zależy, o co konkretnie pytasz.
- Interesuje mnie zabójstwo z XIX wieku na balu maskowym. Znalazłeś może coś o tym?
- Możliwe, że znalazłem - odpowiada i z nonszalancją opiera się o biurko - A co?
- Podzielisz się ze mną tymi informacjami? - Edwin sili się na miły ton, choć w środku gotuje się ze złości. Nie może wybuchnąć, bo wtedy Florian by mu już nic nie powiedział, a tych książek jest zdecydowanie za dużo.
- Po kolacji ci coś pokarzę - Florian uśmiecha się tajemniczo.
- A nie możesz teraz?
- Nie
- Czy ty choć raz mógłbyś przestać być taki irytujący?
- Doceń to, co masz a tymczasem patrz - blondyn wstaje z wygodnego siedzenia i podchodzi do zawieszonego na ścianie kandelabru. Chwyta go oburącz i ciągnie mocno w dół. Starszy chłopak jak zahipnotyzowany wpatruje się w ścianę, która wysuwa się do przodu i odsuwa na bok, tworząc coś na kształt wąskiego przejścia.
- Niesamowite - wzdycha Edwin
- Powtarzasz się - chichocze Florian - Chodź, bo babcia się będzie gniewać, gdy spóźnimy się na kolację - mówi i znika w ciemnym korytarzu.
*
Florian przesuwa palcami po klawiszach fortepianu. Przymyka oczy, rozkoszując się pojawiającym się dreszczem przyjemności na jego ciele. Nie czekając ani chwili dłużej zasiada przy instrumencie, a jego palce same wiedzą, co mają robić. Zgrabnie i z wszechogarniającą go miłością i pasją naciska na klawisze, grając jeden z utworów Chopina. Florian nawet nie potrzebuje nut, by zagrać Nocturne op.9 No.1. Ten utwór jest mu zbyt bliski. Chłopak całkowicie zapomniał, że nie jest sam dlatego, gdy rozlegają się oklaski, jego twarz zaczyna płonąć rumieńcami zawstydzeniem, jednak mimo to kłania się publiczności, a następnie całkowicie speszony ucieka po schodach do swojego pokoju. Edwin nie byłby sobą, gdyby nie pobiegł za nim.
- Florian? - pyta rozglądając się po pomieszczeniu.
- Idź stąd - rozlega się płaczliwy głos za łóżkiem.
- Nie, nie pójdę, dopóki nie powiesz mi, o co chodzi - odpowiada Edwin i zamyka drzwi.
- Allyson zawsze lubiła słuchać jak gram - zaczyna Florian po długiej chwili milczenia i pociąga nosem - Siadała zawsze obok mnie i zasypywała pytaniami. Udawałem, że wkurzało mnie to ale tak naprawdę cieszyłem się, że kogoś to obchodzi - blondyn wyciera zasmarkaną buzię rękawem bluzy. Chce powiedzieć coś więcej, ale łzy napływają mu do ust.
- Nie powinienem był pytać. Pójdę już...
- Kiedy zmierzysz się ze swoją przeszłością ty tchórzu!? - Florian gwałtownie podnosi się do pionu. Po smutku nie ma już śladu, ale w jego miejsce pojawiła się czysta wściekłość.
- To nie jest miejsce i czas na takie rozmowy - Edwin chwyta za klamkę.
- To jest idealny czas na TĘ rozmowę! - fioletowooki w kilku krokach pokonuje odległość, jaka dzieli go od Edwina. Opanowująca go furia dodaje mu siły, dzięki czemu z łatwością popycha bruneta na ścianę, a następnie zaczyna walić swoimi drobnymi pięściami w tors Edwina. Brunet chwyta jego dłonie w swoje ręce, ale Florian mocno wgryza się w jego prawy nadgarstek. Edwin zaskoczony tym ugryzieniem całkowicie nie kontrolując swojej siły, odpycha chłopaka w lewą stronę. Pech chce, że w po lewej stronie pomieszczenia na małej, barokowej toaletce stało lustro. Słychać trzask tłuczonego szkła.
Z pęknięciem lustra pękł i Florian.
- Mnie też chcesz zabić, jak zabiłeś ją!? - ze zranionej przez szkło ręki chłopaka krew powoli skapuje na pedantycznie czystą podłogę, powodując brzydkie plamy - Morderca! Przyznaj to do kurwy nędzy! Zabiłeś ją! Zabiłeś! Zabiłeś! Zabiłeś! Zabiłeś i uciekłeś z miejsca wypadku, a wina spadła na mnie!
- Myślisz, że mi z tym kurwa jest łatwo!? Myślisz, że tylko ty ją straciłeś!? Myślisz, że tylko ty masz w nocy koszmary!? Może cię zaskoczę, ale ja też nie mogę się pozbierać. Co noc śni mi się ten wypadek - mówi Edwin a pod powiekami czuje piekące łzy - Nie powonieniem siadać za kółkiem i naprawdę nie wiem, dlaczego zaprzeczyłem przy składaniu zeznań.
- Mogłeś wszystko naprostować! Przyznać się i zachować się jak facet, a nie jak pizda! Tymczasem ty wolałeś zachować swoją pozycję idealnego syna, idealnego ucznia, kapitana szkolnej drużyny - Florian wypluwa słowa z czystą nienawiścią -Wolałeś zrzucić winę na niewinną osobę! Wybrałeś swoje nic nie warte, idealistyczne życie zamiast brata! Bo w końcu od zawsze byłem dziwakiem, prawda!? Bo w końcu mojej reputacji nie da się bardziej zszargać. Nie masz pojęcia, przez co przechodzę, z czym musiałem i muszę się nadal mierzyć, więc nie rób z siebie najbardziej poszkodowanego!
- Gdybyście nie pojechali na tę głupią imprezę...
- TO NIE MA NIC DO RZECZY! - wrzeszczy Florian.
- Wybacz mi! - Edwin pada na kolana i chowa twarz w dłoniach. Jego ciałem wstrząsa przeraźliwy szloch.
- Nie jestem w stanie ci tego wybaczyć - cedzi młodszy chłopak - Wolałbym, żebyś zdechł. Jesteś dla mnie nikim. Jesteś śmieciem. Brzydzę się tobą - wyrzuca każde słowo jak pocisk, który idealnie trafia w środek serca jego brata, powodując nieodwracalne dziury - Wyjdź. Nie chcę na ciebie patrzeć - mówi powoli i opiera się o biurko. Oddycha głęboko, bo tylko tak jest w stanie odeprzeć nadchodzący atak paniki.
Edwin podnosi się z podłogi, jednak nie idzie w kierunku drzwi, tylko zmierza w stronę chłopaka. Chwyta go za łokieć i przekręca ku sobie. Nie zastanawiając się, przyciska swoje usta do ust Floriana.
Ten delikatny i niepewny pocałunek to akt desperacji, strachu, smutku, a także niemej prośby o wybaczenie.
Po policzkach młodszego chłopaka spływają łzy, gdy rozchyla wargi i pozwala, by język Edwina wtargnął do jego podniebienia. Lewą dłoń wplata we włosy bruneta, a drugą zaciska na brzegu biurka. Nie zaprzestając pocałunku Edwin, chwyta w pasie chłopaka i sadowi go na biurku. Florian rozszerza nogi, by zrobić miejsce dla niebieskookiego, który chętnie wykorzystuje okazje na znalezienie się pomiędzy udami Floriana.
Florian zaplata nogi na plecach Edwina, przyciągając go jeszcze bliżej siebie i z całą żarliwością oddaje pocałunki. Jęczy z rozkoszy, gdy usta bruneta natrafiają na jego wrażliwy punkt znajdujący się tuż za lewym uchem. Ów jęk działa na braci jak kubeł zimnej wody. Florian chrząka i spuszcza głowę, starając się zakryć włosami dorodne rumieńce na policzkach.
- Kurwa, co my robimy - szepcze do siebie Edwin, starając się uwolnić z uścisku fioletowookiego. Florian energicznie odpycha od siebie bruneta, a następnie zeskakuje z biurka i pędzi w kierunku łazienki. Gdy dopada do muszli klozetowej, jego ciałem wstrząsają spazmy, gdy zwraca niedawno co zjedzoną kolację.
- Mój brat to idiota - szepcze do siebie przejeżdżając opuszkiem palca po miejscu za uchem, które Edwin tak żarliwie pieścił i które przyczyniło się do tego dziwnego i całkowicie niezrozumiałego dla niego uczucia w dolnej części brzucha. - Kompletny idiota.***
Rozdział miałbyś już dawno ale jakoś tak wyszło że jest dopiero teraz xd
W mediach utwór Chopina.
CZYTASZ
La petite mort
RomanceFlorian ma fioletowe oczy i włosy muśnięte słońcem. Edwin jest jego przeciwieństwem. Razem mają to, czego nie mają osobno. Bo w końcu są braćmi. Ale co to da skoro się nienawidzą? Czy nić porozumienia zakwitnie między nimi jak fiołki tej wiosny? [C...