Minęły dwa lata, odkąd Florian normalnie obchodził święta Bożego Narodzenia. Już prawie zapomniał, na czym to polega i do czego to się odnosi. W szpitalu co prawda śpiewali kolędy i dawali drobne upominki, ale to nie to samo co u babci, choć święta u babci i tak znacznie różnią się od tych spędzanych we wcześniejszych latach z mamą i Edwinem. Tu jest wytworniej, poważniej i bardziej uroczyście. Ale tak samo, jak i w domu, tak i tu znajduje się choinka. Wysoka choinka sięgająca prawie sufitu w centralnej części zamku. Przybrana jest w złote i czerwone bombki i łańcuchy tak długie, że można się nimi owinąć z kilkadziesiąt razy. Ta choinka przypadła młodemu O'Connorowi do gustu do tego stopnia, że spędza godziny, wpatrując się w nią. W szpitalu takiej nie mieli. Florian chciałby być jak ta choinka. Potężna, niezłomna, przystrojona w kolorowe barwy, zamiast być jak choinka, którą ostatnio widział w święta - mała, cienka z kilkoma bombkami, z których odchodzi farba. Florian wzdycha i podnosi się z podłogi, przypominając sobie, że ma robotę do wykonania. Zaoferował swoją pomoc w kuchni przy przygotowaniu wigilijnych potraw dla ponad 300 zamkowych gości. Już jutro wigilia, więc pracy jest pod dostatek a każda para rąk to istne wybawienie. Edwin też ma zajęcie. Zaciągnął się do pracy przy sprzątaniu stajni. Idealna robota do sytuacji, w której się znalazł, bo i tu gówno i w jego życiu też gówno, choć to końskie łajno może wyrzucić, a swojego gówna tak łatwo się nie pozbędzie.
- Zachciało mi się poważnej rozmowy z braciszkiem to teraz mam - mówi do siebie i przerzuca łajno na wózek - A żeby go cholera wzięła! Nie umiałem się opanować... to do mnie niepodobne! Spłonę za to w piekle, choć on ze mną również, bo jakoś nie wyglądało, żeby mu się to nie podobało... A żeby go cholera wzięła!
Podczas gdy Edwin złorzeczył na swojego młodszego brata, ten ugniatał ciasto i śpiewał kolędy, całkowicie zapominając o sytuacji sprzed kilku dni. Uważał, że nie ma co tego roztrząsać, bo i tak to nie jest najgorsza rzecz, co go ze strony bruneta spotkała, więc roztrząsanie i analizowanie tego pocałunku nie miałoby sensu. Chłopak chce się skupić na tym, co jest tu i teraz a teraz jest dla niego najważniejsza szarlotka... kilkadziesiąt szarlotek. Zapowiada się długa i pracowita noc.***
Dzień w zamku zaczyna się od pierwszego piania koguta, gdy ledwo słonko wyjdzie ponad linię horyzontu. Znów rozpoczyna się harmider, bo jeszcze nie wszystko jest gotowe i choć Florian spał zaledwie 2 godziny, to o 5 rano znów jest na nogach, pomagając szefowi kuchni przyprawiać pieczone gęsi. Spodobała mu się ta praca, to powiew świeżości do jego nudnego i szarego życia. Jedyna kolorowa bombka od dłuższego czasu. Ale jest jeszcze bardzo dużo rzeczy, których musi się nauczyć. Daje to na swoją listę „Do zrobienia".
Edwin natomiast unika fioletowokiego jak tylko może i chociaż wie, że nie zobaczy go prędko, to unika zamkowej kuchni jak ognia. Zresztą jest tam tak gorąco, jak w piekle, więc kto normalny chciałby tam przebywać? Po posprzątaniu stajni zostało mu niewiele zajęć, które wykonał w mgnieniu oka, dlatego teraz włóczy się od kąta w kąt, plącząc się pod nogami osób, które biegają w tę i we wte coś poprawiając. Jedną z takich osób jest na jego nieszczęście Florian, który o mało nie zrzuciłby przez niego tacy z ponczem owocowym. Blondyn nic nie mówi, tylko poprawia tacę i z pośpiechem udaje się do sali biesiadnej, pewnie nawet się nie orientując, że to był Edwin, bo inaczej brunet otrzymałby parę siarczystych epitetów odnoszących się do jego niezdarności i ułomności, a w najgorszym przypadku ten poncz by wylądował na Edwinie niż na stole. Trudno się dziwić, młodszy O'Connor jest tak zmęczony i zapracowany, że ledwo widzi na oczy, a jeszcze tyle trzeba zrobić! Odwracając się, znowu na kogoś wpada.
- Idź, dziecko się wyśpij - mówi do niego Eliza, kładąc mu dłoń na głowie - Już bardzo dużo zrobiłeś, odpocznij teraz. I pamiętaj, że o 18 kolacja, do tego czasu masz wyglądać jak Apollo, a nie jak jego zwłoki - mówi kobieta, uśmiechając się pod nosem i odchodzi.
CZYTASZ
La petite mort
RomanceFlorian ma fioletowe oczy i włosy muśnięte słońcem. Edwin jest jego przeciwieństwem. Razem mają to, czego nie mają osobno. Bo w końcu są braćmi. Ale co to da skoro się nienawidzą? Czy nić porozumienia zakwitnie między nimi jak fiołki tej wiosny? [C...