Galerie sztuki to zdecydowanie nie miejsce dla Edwina. Gdyby wiedział, że na tej wystawie będzie tak nudno i sztywno to w ogóle by się tu nie zjawił. Ale zrobił to ze względu na tego małego szatana, który ani myślał pokazać mu ukończony obraz. Miał prawo go zobaczyć, bo w końcu to też jego robota. Pozował w spartańskich warunkach u boku tego sadysty, więc miał prawo zobaczyć efekt. Pomylił się, bo Florianowi ani w głowie było pokazywanie mu ukończonego dzieła. Miał czekać do tego 10 lutego tak jak wszyscy inni, więc z niecierpliwością wyczekiwał tego dnia. A kiedy w końcu nadszedł, chciał, by się już skończył. Wielkie szychy, garnitury i ogarniającą wszystkich powaga sprawia, że czuje się jak dziecko na przyjęciu dla dorosłych. Jedyna deska ratunku było dotrzymywanie towarzystwa Florianowi, ale i on też gdzieś przepadł, bo w końcu to jego dzień. Dla niego to wielka szansa a dla Edwina ulga, bo w końcu skończy się ten koszmar z szantażem. Przeżyć jeszcze wystawę i będzie odbębnione, do czasu, gdy Florian znowu sobie czegoś nie wymyśli.
W tle miga mu kelner niosący kieliszki z szampanem. Chłopak wzdycha, bo chętnie by się napił na rozluźnienie, ale gdy wcześniej lewie zamoczył usta w musującym trunku, dostał taką reprymendę od blondyna, że odechciało mu się pić czegokolwiek. Ale teraz odczuwa taką suchość w ustach, że wypiłby nawet deszczówkę.
- Masz i chodź, bo zaczynamy.
Edwin podnosi wzrok i pierwsze co dostrzega to wyciągniętą w jego stronę smukłą dłoń, która nonszalancko zaciska się na kieliszku z alkoholem, sprawiając wrażenie, jakby miała go zaraz upuścić na posadzkę. Niebieskooki poddaje się temu uczuciu i bierze kieliszek od blondyna, a dopiero chwilę później zerka na chłopaka, bo alkohol w tym momencie przestaje mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Ubrany jest w miarę elegancko. Widać było, że dla niego był to duży wysiłek, gdyż biała koszula była niedoprasowana a czarne converse dziwnie komponują się z tutejszym dress codem, nie mówiąc już o marynarce, która niedbale została przerzucona przez lewe ramię. Natomiast włosy ma starannie związane w kucyka. Edwin dopiero teraz zauważa jak bardzo mu już urosły. Minęło zaledwie pięć miesięcy, odkąd je ściął a urosły mu na tyle, że bez problemu związał je gumką. To pierwszy raz od dawna, kiedy widzi go w takiej fryzurze. Kiedyś bardzo lubił wiązać włosy czy to w kucyka, czy w warkocz, ale od dwóch lat nosił jedynie rozpuszczone aż do momentu, w którym je drastycznie obciął. Teraz gdy włosy nie zasłaniają mu twarzy może dostrzec, jak wygląda osoba, która zapewnia mu emocjonalny rollercoaster.
- Czy ty możesz przestać się lampić na mnie jak cielę na malowane wrota!? - syczy młodszy chłopak wyraźnie zirytowany przeciągającym się milczeniem ze strony starszego - Zaraz licytacja, więc jeżeli chcesz otrzymać swoje należne to rusz tyłek! - fioletowooki odwraca się energicznie i zmierza w stronę napełniającej się widowni. Zajmuje puste krzesło z napisem „rezerwacja", wiesza marynarkę na oparciu krzesła, a następnie zakłada nogę na nogę, czekając na show.
Edwin otrząsa się z letargu i duszkiem wypija szampana, czując, jak bąbelki przyjemnie pulsują mu w przełyku. Nie pił nic od listopada. To długo, a skoro Florian sam mu dał to grzech nie skorzystać. W szczególności, że to jeden z najdroższych alkoholi, jakie kiedykolwiek miał zaszczyt pić.
Brunet zauważa, że z dwóch stron obok nastolatka siedzą już osoby. Florian posyła mu ironiczny uśmiech mówiący „Oh, bardzo mi przykro". Znajduje wolne miejsce w przedostatnim rzędzie. Nie jest to idealne miejsce do obserwacji, ale sam sobie jest winien. Ma nadzieję, że chociaż uda mu się z tej odległości zobaczyć swoje piękno, które uchwycił ten mały sadysta.
- Panie i panowie - rozpoczyna prowadzący. - Witam wszystkich zgromadzonych na corocznej licytacji dzieł naszych młodych artystów. Jak zawsze zaczniemy od najmniejszych rozmiarów, ale nie martwicie się państwo! Są tyle samo warte jak te większe. Życzę miłej zabawy.***
Edwin zasnął. Sam nie wiedział, kiedy głowa osunęła mu się na bok i co go bardziej uśpiło, czy stukający młotek, czy ta niewielka ilość alkoholu. Rozgrywka nie była tak emocjonująca, jak to pokazują w filmach. Owszem, podbijali stawki, ale nikt nagle nie wyciągnął rewolwer i nie wybiegł z obrazem pod pachą, by go później sprzedać na czarnym rynku za grubą forsę. Natomiast było dużo mówienia i klaskania. Mówienia, bo najpierw organizator przedstawia artystę, którego oklaskiwali, później artysta opowiadał o swoim obrazie i jak schodził ze sceny, to też go oklaskiwali i oklaskiwali też nabywcę dzieła. Ogólnie rzecz biorąc, najwięcej było klaskania. Przebudził się jedynie dlatego, że jakiś pan w czarnym płaszczu przeciskał się przez rząd, w którym siedział brunet i przypadkowo zawadził o jego kolano. Można by powiedzieć, że ów jegomość idealnie zgrał się w czasie, gdyż organizator imprezy właśnie wywołał Floriana na scenę.
CZYTASZ
La petite mort
RomanceFlorian ma fioletowe oczy i włosy muśnięte słońcem. Edwin jest jego przeciwieństwem. Razem mają to, czego nie mają osobno. Bo w końcu są braćmi. Ale co to da skoro się nienawidzą? Czy nić porozumienia zakwitnie między nimi jak fiołki tej wiosny? [C...