rozdział 4: Porwanie

118 5 2
                                    

        Tyle szumu o moje bezpieczeństwo, policja, Tyler cały czas spędzający u mnie w domu. A tak naprawde nic się nie działo. Normalnie chodziłam do szkoły, a życie toczyło się tak jak zawsze. Chciałam się spotkać ze Spencer, ale oczywiście Tyler się nie zgadzał. Odpuściłam. Spróbowałam za kilka dni później. 

-Nie!-odpowiedział Tyler ma moje pytanie 

-Nie możesz zabraniać mi kontaktu z moją przyjaciółką

-To niech ona przyjedzie do Ciebie

-By siedziała przy nas niańka o imieniu Tyler, po za tym chce wyjść w końcu z domu

-To niebezpieczne

-Od dwóch tygodni nic się nie dzieje. Może po prostu się mylisz i chronisz nie tą dziewczyne co trzeba  

-Nie mylę się!

-Albo to jest twoje kłamstwo, które nie wiem czemu ma służyć

-I tak nigdzie nie pójdziesz

Wściekła poszłam do swojego pokoju i trzasnełam drzwiami. Wpadłam na pomysł, który odrazu zaczełam wcielać w życie, napisałam do Spencer smsa:

"Wagary jutro,koniecznie Co ty na to?

Nie długo czekałam na odpowiedź

"Najlepszy pomysł jaki kiedykolwiek miałaś :)"

Następnego dnia Tyler tradycyjnie podwiózł mnie do szkoły, powoli udałam się w jej strone, gdy przekroczyłam brame Tyler odjechał. Szybkim tempem poszłam do knajpy, w której czekała na mnie Spener. Zamówiłyśmy pizzę i zaczełyśmy gadać. Wiedziała o całej sprawie i tak samo jak ja zaczeła wątpić czy ten Feniks istnieje. 

-Jeśli taka grupa istnieje to co by miała chcieć od Ciebie...nie chce Cię obrażać oczywiście-powiedziała Spencer

-Wiem i sama tego nie rozumiem, to jest chore. Wszystko zaczeło się od Tylera

-Może to on jest problem -przerwała mi Spencer

-Jestem jedyną osobą w domu, która mu nie ufa. Nawet ojciec się już do niego przekonał 

-Uważaj na niego

Pożegnałam się z przyjaciółką i obiecałyśmy sobie że jeszcze to powtórzymy. Wróciłam do szkoły pół godziny wcześniej by Tyler nie zauważył mej ucieczki. Nikt nie dowiedział się o moich wagarach. Spencer była najlepsza w utrzymywaniu sekretów. 

Mijały kolejne tygodnie i wciąż nic. Policja nawet odpuściła, rodzice przestali się martwić, ale Tyler wciąż był nadopiekuńczy. Pewnego dnia wieczorem będąc w pokoju tylko ze swoją kotką, sięgnełam po kartke, którą kiedyś dał mi Tyler. Spojrzałam na tego ptaka i narodziła się w mej głowie myśl. Nie zbyt dobra myśl. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Schowałam kartke pod poduszke i powiedziałam:

-Proszę

Do pokoju wszedł Tyler.

-Jade już. Widzimy się jutro.

Wstałam i cały gniew, który do niego chowałam właśnie wybuchnął.

-Nie chce byś tu przyjeżdzał!

-Znowu chcesz się kłócić-powiedział z obojętnością

-To koniec Tyler, policja zamknęła śledztwo, nikt nawet nie próbował mnie skrzywdzić. Jesteś mi nie potrzebny.

-Feniks nie uderzy gdy Cię chroni policja teraz kiedy odpuścili to się stanie 

-Czuje się obco we własnym domu i nie chce mieć z tobą nic wspólnego

Maska KłamstwaWhere stories live. Discover now