3

209 17 1
                                    

I wtedy zobaczyłam jego. Po miesiącu pojawił się tuż przede mną. Włosy związane w małego koczka. Twarz poważna i skupiona. Stał w stroju siatkarskim, a na białej koszulce z pomarańczowymi elementami miał numer osiem. Biła od niego zawziętość i wola walki. Ogólnie miałam wrażenie, że lubił wygrywać. Nie mówię tu tylko o sporcie.
Ale nie zapominajmy, że to Francuz, który jest arogancki. Czyli typ charakteru, z którym się nie dogadam.

- To są chyba kurwa jakieś żarty. - powiedziałam patrząc na ogromny billboard wiszący w centrum miasta. Miał on na celu zaproszenie jak największej ilości kibiców siatkówki na mecz z klubem z Bełchatowa. Podobno ma być wielkie widowisko. Tylko co on do kurwy tam robił? Nie wspominał, że jest siatkarzem.

Nie mówił nawet jak ma na imię, idiotko.

Muszę zignorować szybsze bicie serca i dowiedzieć się czegoś więcej o Francuzie.

- Przepraszam! - zaczepiłam jakąś młodą dziewczynę, żeby zapytać o niego. - Wiesz może jak nazywa się ten facet na billboardzie? - ruchem głowy wskazałam na odpowiedni, bo killa innych też tu było.

- Pewnie. Julien Lyneel, jeden z najlepszych siatkarzy Jastrzębskiego Węgla. - powiedziała to takim tonem jakby to było oczywiste.

- Dzięki. Miłego dnia. - wymusiłam uśmiech i szłam dalej. Nie miałam zamiaru spóźnić się do pracy.

Musiałam jakoś wyrzucić z myśli mężczyznę, z którym nie miałam kontaktu od naprawdę dawna. Nie to, że chciałam tego. Tylko tak jakoś spokojnie się zrobiło. Ale z drugiej strony, znamy się tylko dwa dni, więc wciąż był dla mnie obcym człowiekiem. No i miał okropny charakter.
Po piętnastu minutach byłam już w szkole i od razu skierowałam się na salę gimnastyczną, gdzie miałam swoje małe królestwo. Zaskoczył mnie widok prawie wszystkich dzieciaków, które niesamowicie krzyczały. Podeszłam do dyrektora, żeby zapytać co się dzieje.

- Dzień dobry. Jakaś specjalna okazja dzisiaj? - zadałam mu pytanie, na co starszy mężczyzna się uśmiechnął.

- Wiedziałem, że zapomnisz. Dzisiaj mamy dzień sportu. Czekamy na wyjątkowych gości. - kurwa. Faktycznie.
Ale zastanawiałam się, kto będzie tym gościem. Chociaż z wypowiedzi mężczyzny mogę wnioskować, że będzie to więcej niż jedna osoba.
Szybko stamtąd wyszłam i przebrałam się w mój dres, w którym zwyczaj prowadziłam zajęcia. Włosy związałam w małą kitkę i gotowa wyszłam na salę.

- Przepraszam. - powiedziałam, kiedy poczułam, że na kogoś wpadam. Nie spodziewałam się jednak, że to będzie on.

- Znowu się spotykamy, ma chérie. - uśmiechnął się w ten swój perfekcyjny sposób i myślał, że co? Że od razu na niego polecę? Co to to nie.

- Od zawsze wiedziałam, że mam w życiu pecha, ale ostatnio to jakoś częściej. - mój sarkastyczny ton jeszcze bardziej poszerzył jego uśmiech. Już sama nie wiem jak bardzo wredna musiałabym być, żeby działanie było odwrotne do tego teraz.

- Milutka jak zawsze.

- Tylko dla ciebie. - minęłam go i podeszłam do mojej ulubionej grupy dzieciaków.

Mało było siatkarzy, którzy mogliby tu przyjechać? Dlaczego akurat on? To naprawdę musi być pech. Albo karma po tych moich wszystkich uszczypliwościach. Taka już jestem i nie zmienię tego.

- Chciałbym serdecznie powitać naszych gości i zaprosić wszystkich do wspólnej zabawy. Na koniec przewidziane są nagrody dla najbardziej aktywnych. - zapowiedział dyrektor i po salwie oklasków zszedł ze sceny z wielkim uśmiechem.

Jestem naprawdę ciekawa jak to będzie wyglądało. Co ja niby mam z nimi robić? Może po prostu pójdę usiąść do mojego małego pokoiku i tam zaczekam, aż siatkarze zrobią trening dla dzieciaków. Ja i tak się nie przydam. A tak to przynjamniej powpisuję oceny do dziennika elektronicznego. Mam małe zaległości, ale staram się jak najwięcej rzeczy zrobić w szkole, żebym w domu miała jak najmniej do roboty.

- Kurwa! - krzyknęłam, kiedy po wpisaniu już wszystkich danych nagle odświeżyła mi się strona i wszystko zniknęło. Naprawdę tego nienawidziłam, a zdarzało się to często. Muszę w końcu pogadać z dyrektorem, żeby kupił nowy sprzęt, bo nie tylko ja miałam takie problemy.

- Wiesz, że ostatnio myślałem o naszej wspólnej nocy? - wzdrygnęłam się na jego głos, bo byłam pewna, że jestem tu sama.

- I co wymyśliłeś? - okręciłam się w jego stronę. To był błąd, ponieważ Francuz patrzył prosto na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami.

- Że możemy ją powtórzyć. - po moim trupie.

- Non. - obróciłam się się do niego plecami, żeby nie pokazać mu mojego zaskoczenia. Nie wiem dlaczego zdziwiły mnie jego słowa. Czuję, że przy nim mogę się zapomnieć i stracić kontrolę.
Usłyszałam jeszcze jego śmiech, który po chwili ucichł. Myślałam, że jednak sobie poszedł, ale on gwałtowanie szarpnął moim krzesłem obrotowym, tym samym teraz znowu patrzyłam prosto w jego oczy. Był blisko. Za blisko. Czułam jego oddech na ustach, a w jego tęczówkach zauważyłam delikatny błysk.

- Przecież widzę, że tego chcesz, ma chérie. - nie mogę dać mu po sobie tego poznać. Resztkami sił się powstrzymuję, żeby go nie pocałować, bo nie mogę stracić przy nim kontroli.

- Jedyne czego teraz chcę, to żebyś wyszedł z tego pomieszczenia. - przykleiłam sztuczny uśmiech na twarz i wyszeptałam to prosto w jego usta. Między nami było kilkanaście milimetrów odstępu, co powodowało, że atmosfera była naprawdę gorąca.
On sobie niestety nic nie zrobił z tego co powiedziałam, bo delikatnie musnął moje usta swoimi. Ten pocałunek był lekki jak piórko i ledwo go wyczułam, ale był też wystarczający, żebym chciała więcej.

- S'il te plait, ne me mens pas.* - i to jedno zdanie wystarczyło, żeby hamulce puściły. On doskonale wykorzystywał każdą moją słabość, a ja mu na to pozwalałam.

Zaczęliśmy się całować. Szybko i gwałtowanie, ale przy tym namiętnie. Był w tym idealny. Był idealny we wszystkim. Zarzekałam się, że więcej tego nie powtórzymy, ale ja nie umiałam go odrzucić. Tym bardziej kiedy wiedziałam do czego jest zdolny. Może to głupio zabrzmi, ale ja naprawdę pamiętałam każdą część jego ciała, te wszystkie pieprzyki na jego idealnie zbudowanym torsie. Te mięśnie, które napinały się pod moim dotykiem. Palce, które sunęły po mojej talii i nie tylko.

- Nie wiem jak udało mi się wytrzymać miesiąc bez ciebie. - powiedział między pocałunkami, a ja wtedy naprawdę w duchu się uśmiechnęłam. To było miłe.

- Julien. Zaraz ktoś może wejść. - odsunęłam się od niego i zaczęłam poprawiać włosy.

- Ty znasz moje imię, a ja twojego nie. - zrobił minę jak małe dziecko i usiadł na moim krześle. Wspominałam już jak bardzo humorzaści są Francuzi? Nie? To teraz o tym mówię.

- Anna. Muszę już iść. - zostawiłam go tam samego i wyszłam na salę. Upewniłam się, że nikt nie zwrócił na mnie uwagi i szybko wyszłam stamtąd, żeby pójść do toalety.
Musiałam trochę opłukać twarz wodą, żeby ochłonąć.
Za dużo jak na dzisiaj. Muszę w końcu przestać tak na niego reagować, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. To jest akurat pewne, bo takie same charaktery nigdy nie będą ze sobą idealnie albo chociaż dobrze współgrały. Tylko jak ja do cholery mam to zrobić, kiedy mam wrażenie, że głupi los wciąż stawia mi go na drodze? Tak jakby chciał, żebym go widziała, żebym z nim przebywała.

A najgorsze jednak jest to, że Francuz stał się moją cholerną słabością.

-----

*- Proszę, nie kłam.

Embrasser Avec La Langue · Julien LyneelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz