6

208 19 0
                                    

- Jeśli tylko zauważę, że zachowujecie się nieodpowiednio, to wychodzimy z meczu. Zrozumiano? - to nie tak, że byłam dzisiaj w złym nastroju. No dobra, byłam. Ale ja po prostu uwielbiałam jak wszystko było idealnie zrobione. Nierozgarnięte dzieciaki mi tego nie ułatwiały.

- Proszę pani?

- Słucham cię Stasiu. Co tym razem? - Stanisław był dzieckiem, które zawsze miało milion pytań, takich niekoniecznie potrzebnych. Wszystko musiał wiedzieć, a nauczyciele mu ulegali, bo był naprawdę słodkim dzieckiem.
Oprócz tego miał nieciekawą sytuację rodzinną i zawsze poświęcałam mu więcej uwagi niż innym dzieciom. Lubiłam go. Był bardziej dojrzały od swoich rówieśników. No i nie miał zbyt wielu przyjaciół. Przerwy często spędzał sam, dlatego jak tylko mogłam, to siadałam obok niego i po prostu z nim rozmawiałam.

- A zrobimy sobie zdjęcie z siatkarzami? - tu akurat trafił. Miałam to zachować w tajemnicy, ale on mnie będzie dręczył, dopóki nie dopnie swego.

- Tak. Coś udało mi się załatwić. - tyle powinno mu wystarczyć. Reszty dowie się później.

- Proszę pani?

- Tak Stasiu? - siedział obok mnie i wiedziałam co to będzie oznaczać. Ale nie przeszkadzało mi to, bo naprawdę lubiłam tego dzieciaka.

- Dlaczego ten siatkarz do pani mrugnął i się tak dziwnie patrzy?

- Pewnie do kogoś innego. - nie spojrzałam nawet w jego stronę, bo byłam prawie pewna, że to był Julien.

- A dlaczego on idzie akurat w naszą stronę? - szybko podniosłam głowę i zauważyłam, że siatkarz faktycznie tu idzie. Zdenerwowałam się, bo nie mialam pojęcia czego on chce i to przy wszystkich ludziach.

- Widzę, że przyszłaś. - wywróciłam oczami i próbowałam skupić się na wszystkim innym, byle nie na stojącym obok mężczyźnie.

- Brawo Sherlocku.

- Czyli wracamy do początku. - zaśmiał się, a ja musiałam naprawdę hamować uśmiech, który chciał pojawić się na mojej twarzy. - A tak się starałem, żeby wszyscy się zgodzili na wspólne zdjęcie. - dobrze, że dzieciaki jeszcze tak dobrze nie umieją angielskiego, bo moja niespodzianka by nie wyszła.

- Chyba musisz już iść. - kiwnęłam głową w stronę siatkarza z numerem dwadzieścia jeden. Faktycznie go wołał, bo zaraz miał się zacząć mecz, a Julien przychodzi do mnie tak po prostu i sobie ze mną rozmawia. Pominę fakt, że ludzie się gapili w naszą stronę, a Stasiu zaczął się denerwować, bo chwycił mnie za rękę. Często tak robił, a przez wzgląd na to, że go uwielbiam, tylko umocniłam uścisk.

- Do zobaczenia później, ma chérie. - powiedział do mnie z uśmiechem, a dzieciakom pomachał i sobie poszedł.

Zaczęli rozgrzewkę, a ja zostawiłam grupę z drugim opiekunem i poszłam zaprowadzić Stanisława do toalety.

- Proszę pani?

- Tak Stasiu? - jego pytania czasem są męczące, ale nie przeszkadza mi to. O tyle o ile widzę, że jest uśmiechnięty, jestem w stanie przeżyć wszystko.

- Bo ten siatkarz ewidentnie coś do pani ma. - chłopiec był tak poważny w swoich słowach, że mnie rozbawił. No bo jak jedenastoletnie dziecko to zauważyło?

- Zapewniam cię, że nie.

Po piętnastu minutach wróciliśmy na swoje miejsca i właśnie wtedy zaczął się mecz. Przez kłótnię dwóch dziewczynek nie mogłam się skupić ma grze. Oprócz tego zauważyłam, że Stanisław przez całe spotkanie jest smutny. W ogóle się nie uśmiechał jak na początku. Nie mogłam mu też poświęcić tak dużo uwagi jak wcześniej. Jestem opiekunem całej grupy i nie mogę być skupiona tylko na nim.

Embrasser Avec La Langue · Julien LyneelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz