Listopad skończył się w zaskakująco szybkim tempie, a na kalendarzach pojawił się grudzień. Zaczął się ten cały szał na lampki i ozdoby świąteczne, czego ja po prostu nienawidziłam. Ludzie przesadzają z tymi wszystkimi pierdołami i mają w dupie, że nie wszyscy to lubią. Ale jedna osoba świata nie zmieni.
Dzisiaj był jeden z tych dni kiedy miałam wolne w pracy, bo była sobota. Spokojnie szłam przez ulice Jastrzębia-Zdroju i rozmyślałam o swoim życiu. Coraz częściej myślałam o jakiejś zmianie. Praca w szkole nie dawała mi satysfakcji. To było po prostu monotonne i bez żadnej możliwości rozwoju.
W pewnym momencie znowu zobaczyłam ten sam billboard z Julienem. Pomyślałam sobie nawet, że i tak nie mam nic do roboty i mogę się przejść na ten mecz. Ale tak szybko jak ta myśl pojawiła się w mojej głowie, tak szybko zniknęła.- Anka? - usłyszałam jak ktoś za mną woła moje imię i nawet wiedziałam kto to.
- Ewa. Co u ciebie? - odwróciłam się w jej stronę i znowu przykleiłam na twarz sztuczny uśmiech.
To nie tak, że jej nie lubiłam. Przyjaźniłyśmy się, ale w ten mój dziwny sposób. Czasem była naprawdę okej, a czesem była tak upierdliwa, że miałam ochotę jej zęby powybijać. No i za dużo mówiła.- Pamiętasz co mi obiecałaś na urodziny? - kurwa. Muszę uważać na to co mówię, kiedy jestem pijana.
- Jasne.
- Super! To wieczorem o szesnastej bądź pod naszą halą. - mówiąc 'hala' chyba nie miała na myśli tej, której adres jest napisany na billboardzie.
- Tej na Aleji Jana Pawła? - kiwnęła twierdząco głową. Czyli mecz. Zabiję ją. - Nienawidzę cię.
- Oj tam. Przeżyjesz jakoś. Zresztą ktoś musi mi robić zdjęcia. - tylko do tego jej byłam potrzebna.
Jeśli chodzi o siatkówkę, to wiem na czym polega ten sport. Do cholery, skończyłam AWF! Tylko jakoś nigdy nie miałam okazji, żeby być bliżej niego. No chyba, że Julien się do tego liczy, w końcu jest siatkarzem.
No i znowu myślę o nim...- Muszę lecieć, Rambo sam został w domu. Cześć! - co z tego, że wiele razy zostawał. Nie miałam teraz ochoty na rozmowy i plotki. Wieczorem mnie to czeka.
Do domu dotarłam po pół godzinie i od razu przebrałam się w dresy. Nie mam zamiaru już nigdzie wychodzić, przynajmniej do tej piętnastej. Włączyłam jakiś bezsensowny program i sięgnęłam po telefon, bo dostałam od kogoś sms'a.
Francuz:
Jeśli ci się nudzi dziś wieczorem, to możesz wpaść na mecz.Chcesz zmienić nazwę na 'arogancki kretyn'?
Tak.
Ja:
Tak zrobię. Wiesz... Chcę zobaczyć Dawida Konarskiego w akcji.Tak, specjalnie wygooglowałam cały klub, żeby mieć jakiekolwiek pojęcie o tym. Konarski jest idelanym typem faceta, który mi się podoba. A chęć wzbudzenia zazdrości u Lyneela to już inna sprawa.
arogancki kretyn:
Po prostu skasuję tą wiadomość i udam, że w ogóle jej nie widziałem.Ja:
Rób co chcesz. Mam to w dupie.arogancki kretyn:
Czy ty kiedykolwiek jesteś miła? Oczywiście nie licząc ciebie nagiej w łóżku, kiedy chcesz więcej.Co za palant. Jak on mnie denerwuje! Najchętniej wyrzuciłabym ten telefon, ale szkoda mi kasy na nowy, więc muszę jakoś się uspokoić.
Ja:
Nie zastanawiałeś się czemu chcę więcej? Jeśli nie możesz mnie zaspokoić to to chyba oczywiste, prawda?arogancki kretyn:
Wcześniej nic nie wspominałaś.
CZYTASZ
Embrasser Avec La Langue · Julien Lyneel
Fanfiction'Embrasser Avec La Langue', w wolnym tłumaczeniu? Francuski pocałunek, czyli pocałunek z języczkiem. ----- Francja kojarzy się z bagietkami i żabami. a francuzi? Oprócz tego, że są aroganccy i humorzaści, to dobrzy z nich kochankowie. Przekonała się...