- Och, Panie Blaise, z tego cóż słyszałam zawsze wolał Pan kupić sobie dziewkę, niż gwałcić ją w jakiejś podrzędnej gospodzie - Do moich uszu dobiegł donośny śmiech jakiejś kobiety. Starałam się obrócić aby na nią spojrzeć, jednak na marne.
- Czy Ty Matyldo musisz się jak zawsze wtrącać w nieswoje sprawy?! - Blaise krzyknął w stronę nowoprzybyłej.
- Tak się składa, że ona jest moim interesem. Przykro mi masz pecha, to moja rodzina - Powiedziała kobieta, po czym stanęła przede mną. Zdziwiłam się jak ją zobaczyłam, była ładna.
Ładna i całkowicie inna niż te, które spotkałam dotychczas, mimo iż nie widziałam ich tutaj za dużo. Pierwsze co rzucało się w oczy to jej rude, płomienne włosy, które były związane w długi warkocz. Dopiero po chwili dostrzegłam, że nie nosi ona sukni jak ja, tylko spodnie, a o tego bawełnianą białą koszulę.
Stała przede mną i wpatrywała się w mojego oprawcę, który pod naciskiem jej wzroku w końcu mnie puścił. Wstałam jak poparzona z jego kolan i stanęłam obok Matyldy. Teraz patrząc na Blaise wydawał mi się bardziej obleśny niż wcześniej.
- Gdyby nie to, że Twój ojciec uratował mi życie i jestem mu dozgonnie wdzięczny zapewne Ciebie też wziąłbym w tej gospodzie - Uderzył dłońmi o swoje uda i posłał kobiecie z warkoczem udawany pocałunek.
- Miejmy nadzieję, że nigdy więcej Cię nie spotkam, jesteś obleśny - Matylda przekręciła oczyma, po czym odwróciła się i odeszła od mężczyzny - Idziesz ze mną moja droga? - Szybkim ruchem odwróciła się i spojrzała na mnie. Rzuciłam okiem jeszcze raz na Blaise, po czym popędziłam do rudej kobiety. Uśmiechnęła się w moją stronę i gdy tylko chciałam się odezwać przyłożyła mi swoją dłoń do moich ust, abym nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
Kroczyła szybkim krokiem przez uliczki miasta, starałam się za nią nadążyć, jednak gdybym kilka razy nie podbiegła zapewne zgubiłabym ją. Po kilku minutach „spaceru" weszła do budynku, z którego wyszłam rozpoczynając moją przygodę w tym świecie.
- Jesteś Hiszpanką, prawda? - Zaczęła od razu po tym jak zamknęła za mną drzwi. Pomieszczenie nie zmieniło się ani odrobinkę od tego jak widziałam je poprzednio.
- Tak, jestem... - Zmróżyłam oczy przyglądając się jej badawczo. Podeszłam powoli do jednej z szafek i oparłam się o nią - A kim Ty jesteś?
- To ja zadaję pytania - Matylda skrzyżowała ręce na piersiach i ilustrując mnie wzrokiem oparła się o drzwi wejściowe - Niech Ci będzie... - Mruknęła i uśmiechnęła się lekko w moją stronę - Jestem Matylda Perres, a mój brat znalazł Cię w nocy na polanie gdy wracał z polowania. Myśleliśmy na początku, że uciekałaś z francuskiego burdelu, ale nie przyjmują tam Hiszpanek. Skąd więc jesteś? - Przyglądała mi się w taki sposób, że bałam się ją okłamać.
- Jestem Sophie De La Mur, pochodzę z Madrytu, a wczorajszego wieczoru spędziłam na Formenterz'e... - Zanim zdążyłam powiedzieć coś więcej Matylda mi przerwała.
- Uciekłaś z więzienia? - Otworzyła szeroko oczy z niedowierzania, właściwie zrobiłam dokładnie to samo. Słyszałam, że kiedyś było tam wiezienie, ale chyba w XVII wieku, teraz to było centrum zabaw. Same bary, knajpy, przepiękne plaże i oczywiście domy ludzi, którzy się na tym wszystkim dorobili. Właśnie u jednej z takich osób byłam wczoraj.
- Nie... - Odpowiedziałam pospiesznie - Byłam na firmowym bankiecie - Dodałam prawie od razu, jednak dziwny wzrok mojej rozmówczyni zmienił się. Teraz wyglądała jakby rozmawiała z kosmitką, co w pewnym sensie było racją.
- Na czym? - Powiedziała powoli jakby myślała, że mam problem ze zrozumieniem jej - Z resztą nie ważne, to nie możliwe, abyś przebyła tyle kilometrów, nawet konno. Jesteśmy niedaleko Pampeluny - Moje serce uradowało się na tą wieść, ponieważ oznaczało to iż ciągle jestem w rodzimym państwie.

CZYTASZ
Przeniesiona *Zawieszone*
AcciónCzy to możliwe aby z nowoczesnego miasta przenieść się o 500 lat wstecz? Sophie także uważała, że takie rzeczy się nie dzieją, a jednak. Jak poradzi sobie podczas gorącego czasu wojen i wszechobecnie panującej śmierci? Wszystkie wydarzenia i postaci...