I4I

304 33 33
                                    

- Hiszpanie zaatakowali wioskę niedaleko, musimy być przygotowani, że przyjdą również po nas - André usiadł obok siostry na owczej skórze. Matylda doczyszczała wygarbowane skóry. Ja natomiast szczotką i ciepłą wodą przygotowywałam martwe zwierzęta do dalszej obróbki.

- Ostatnio byli daleko, niemożliwe aby się tak szybko zbliżyli - Rudowłosa odłożyła szmatkę i popatrzyła na brata. Ja również posłałam mu spojrzenie, na które odesłał mi miły uśmiech.

Nasze relacje przestały być tak skomplikowane jak wcześniej. André nie bał się na mnie spojrzeć, mało tego nie straszne już było mu dotykanie mnie, całowanie, przytulanie. Jednak mimo moich chęci, nie chciał dopuścić się seksu ze mną, czego nie umiałam zrozumieć. Przypuszczałam iż bał się tego, że mogę zajść z nim w ciążę. A posiadanie dziecka bez ślubu było olbrzymią hańbą dla kobiety. Próbowałam mu wytłumaczyć, że pod moją skórą znajduje się niedawno założony implant antykoncepcyjny, ale nie miał pojęcia o czym do niego mówię. Oni jeszcze nie wiedzieli, że przed dzieckiem można się ochronić, więc słowo „antykoncepcja" było dla niego obce. Jednak udało mi się przekonać go do kilku rzeczy i nauczyłam go jak powinien władać swoim językiem, tak aby dać rozkosz.

- Od dzisiejszej nocy wszyscy mężczyźni będą stać na straży i w razie ataku będziemy się bronić - Na samą myśl o tym iż zbliża się wróg moje serce przyspieszało. Nie żyłam w takich czasach jak oni, nie byłam przyzwyczajona do widoku śmierci.

Stało się tak jak Andrè oznajmił, wszyscy zdolni do walk stanęli na straży. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, nigdy nie lubiłam filmów historycznych, więc zbytnio nie miałam nawet poglądu na to co może się stać.

Gdy już się ściemniło, a wydawało mi się, że Matylda zasnęła postanowiłam wykraść się do André. Jedyne o czym marzyłam tej nocy to dotyk jego miękkich kasztanowych włosów. Chciałam by pieścił mnie swoimi ustami, aby błądził dłońmi po moim ciele. Mężczyzna był wysoki, miał wyraźnie zarysowaną szczękę i piękne pełne usta. Jego włosy były lekko kręcone i układały się w niesforny nieład. Wyglądem bardziej pasował do moich czasów, niż do tych, w których aktualnie się znaleźliśmy.

Idąc ciemną ścieżką w kierunku miejsca gdzie miał stać André dobiegły do mnie dziwne odgłosy. Śmiechy, jęki i rozmowy mężczyzn. Nie chcąc aby ktoś mnie usłyszał szłam niezwykle powoli i ostrożnie. W oddali zobaczyłam latarnię, a pod nią dwie osoby, które nie pozostawiły mi złudzeń z tym co tam robią. Podeszłam bliżej aby chociaż móc dostrzec ich twarze. Jedną postacią na pewno była brunetka, którą widziałam kilka dni temu nad rzeką. W tamtej chwili mogłam spodziewać się wszystkiego, byłam przygotowana, że drugą z osób będzie André, ponieważ wcześniej powiedział mi, że właśnie w tym miejscu zamierza dziś stać.

Niesamowicie ogromne było moje zdziwienie gdy dojrzałam tam Matyldę. Zawsze byłam tolerancyjna, więc nie odrażało mnie to. Rudowłosa całowała kobietę po szyi, a dłonią zadowalała ją. Przylgnęłam plecami do drzewa, aby przypadkiem mnie nie usłyszały lub ujrzały. Uśmiechnęłam się na myśl o tym, że to jednak nie André. Wsłuchałam się i sama wskazałam sobie drogę mojej kolejnej podróży, a były to odgłosy biesiadujących mężczyzn opodal.

Stał tam materiałowy namiot, a przed nim paliło się ognisko. Nie miałam pewności, że mój „ukochany" się tam znajduje, więc najpierw obserwowałam wejście z daleka. Jednak nic co by mnie satysfakcjonowało nie ujrzałam. Musiałam się dowiedzieć co dzieje się w środku, inaczej umarłabym z ciekawości. Gdy już miałam zrobić pierwszy krok w stronę namiotu ktoś chwycił mnie za ramię, a zanim zdążyłam się odwrócić przycisnął mnie swoim ciałem do drzewa, o które chwilę wcześniej się opierałam.

Przeniesiona *Zawieszone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz