Stoję przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Delikatnie poprawiam kołnierz idealnie białej koszuli. Burza jest coraz bliżej, pioruny wpasowują się bardzo dobrze w dzisiejszy wieczorowy nastrój. Od wczoraj czuję się jakiś nieswój, inny. Zaczynam inaczej myśleć, robić, czuć... jest po prostu inaczej, może nie lepiej ani gorzej, jest po prostu obce mi to co się dzieje. Jeszcze dziś w nocy śniła mi się Edith, miała na sobie zakrwawioną, białą suknie, blond włosy w nieładzie wyglądała jak te wszystkie zjawy z horrorów, które będą cię nawiedzać w nocy dopóki nie zostaną zaspokojone. Poprawiam blond włosy, mógłbym je trochę podciąć. Prostuję się i podnoszę dumnie głowę. Zaciskam mocno zęby aż czuję mały ból. Moja dłoń jeszcze pozostaje w bandażu. Zastanawiam się co z udem Sienny i jaki Gyllenhaal musi być pojebany żeby strzelać w jej stronę. Zerkam na zegarek, powoli powinienem wychodzić. Jeszcze przed wyjściem psikam się perfumami, wkładam papierosa do ust, zapinam marynarkę i wychodzę.
Wszyscy członkowie zawalili się na sali. Pięknie ozdobna. Stara, ogromna w renesansowym stylu sala. Stoliki z jedzeniem i miejscem do posiedzenia, gdzie napewno tam spędzę najwięcej czasu. Wszyscy czekają na szefa, jego córkę i dwóch pomagierów. Kołyszę się jednocześnie rozglądając.
- Skąd tu tyle kobiet? Jedyną dziewczynę jaką widzę jest Sienna i tu co pracują. - Pochylam się i pytam Hollanda, który jak zawsze stoi przy mnie. Mam nadzieję że nikt nie pomyśli że kręcimy ze sobą, gdyż zauważyłem że razem gdzieś chodzimy albo siadamy obok siebie.
- Partnerki, żony, narzeczony, dziewczyny. - Wzrusza ramionami. - Ci wszyscy ludzie maja rodziny, dzieci. - Marszczę brwi, a Tom w tym samym momencie podnosi na mnie wzrok wzdychając. - To nie tak że jeśli wstępujesz do mafii zostawiasz rodzinę i żyjesz jak ksiądz, możesz mieć ale nie może mieszkać z tobą tu, a kobiety prócz Sienny nie mogą pełnić takiej roli jakie my pełnimy, jak już chcą to jako gosposie.
Po jego słowach, już zrozumiałem chyba jeden podpunkt zasad o których mi mówiła Sienna i Edith. Czekam czego jeszcze się dwiem, w sumie wiem jeszcze że korzystamy z lekarza tego, który tu jest niż taki w szpitalu, może i lepiej.
W tym samym momencie zapada cisza. Patrzymy w stronę dużych schodów, a chwilę później pojawia się Szef, dwóch jego gości, których nie raz widzę w jego pokoju i również moją ukochaną. Ona jedyna lśni, jej piękna czerwona suknia, długa suknia z rozcięciem na nodze, z delikatnym dekoltem, błyszczący choker, ułożone włosy, piękny makijaż i krwiste usta. Na samą myśl że bym je całował przygryzam dolną wargę.
W pewnym momencie się zatrzymują. Hiddleston rozkłada ręce, uśmiech nie znikający z twarzy, rozgląda się po całej sali, jakby sprawdzał czy każdy przyszedł, jakby nas wszystkich liczył. Jest mi tak trudno się skupić na czymkolwiek, przecież ona jest taka piękna, delikatna kobieta. Czuje jak serducho zaraz wyjdzie mi z piersi.
- Niech zagra muzyka, a wy moi kochani zacznijcie się bawić. - Mówi po czym zaczyna grać muzyka, każdy rozchodzi się w swoje strony. Chciałbym podejść do niej, powiedzieć jak ślicznie wygląda. W tym samym momencie w ramie puka mnie chłopak i pokazuje na dwa wolne miejsca przy stole. Znika z zasięgu mojego wzroku. Cholera. Nic nie mówiąc idę za brunetem i siadamy przy stolę. Polewam jemu i sobie wódki, coś do popicia i wypijemy duszkiem.
- Nie nadaję się na takie imprezy. - Zaczyna. Wzruszam ramionami bo jestem taki sam, nawet na własnej studniówce nie byłem ale nie żałuje wcale. Naglę pojawia mi się dziewczyna przed oczami, prostuje się i powoli wstaję z krzesła ale jak na mój pech w tym samym momencie podchodzi ten dupek. Siadam i powtarzam czynność. - Daj sobie spokój, wiem że byś dla niej lepszy ale wysoka posada u jej ojca jest ważniejsza.
CZYTASZ
Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️
FanfictionPo tragicznej śmierci ojca jako jedyny dostaje list, zamiast spadku młody Lynch musi spłacić dług zmarłego u członka mafii. Młody chłopak przyjmuje cały ciężar, który spadł na jego ramiona jak i serce, gdzie później się okaże. Mogą pojawić się cieka...