Rozdział 13. Krwawa masakra w nocy

89 6 0
                                    

Leniwie opadam na plecy przecierając twarz. Mrugam kilkukrotnie aby obraz się wyostrzył. Jak na pierwsze sekundy widzę sufit. Rozglądam się na boki i widzę wczorajsze ubrania porozrzucane na podłodze, butelki z piwem i inne pierdoły. Po wypitym wczoraj alkoholu boli mnie trochę głowa i mdli mnie, mam nadzieję że zostanę dziś w pokoju i odpocznę. Po chwili odwracam wzrok w stronę drugiego boku na dziewczynę, widzę jej nagie plecy, a na nie opadające włosy. Uśmiecham się myśląc że spędziliśmy razem noc i coś więcej z tego wyjdzie. Przysuwam się i mocno obejmuje, obdarowując jej policzek pocałunkami. Czarnowłosa mruczy z niechęcią do tego co robię, aż macha dłonią w moją stronę. Dobra, nie będę taki. Siadam na łóżku, zakładam bokserki i idę do łazienki, a potem ogarnąć pokój. Wchodząc pod prysznic i zamykając drzwi, odrazu włączam ciepłą wodę i minimalnie zaczynam się wybudzać. 

Możliwe że minęły piętnaście, dwadzieścia minut jak się ogarnąłem w łazience. Patrząc prosto w lustro widzę dobrze wyglądającego chłopaka, który zaraz idzie obudzić swoją dziewczynę. Brzmi to niemożliwie i szczeniacko. Po tym jak wszystko zrobiłem wychodzę i zastaje dziewczynę w bieliźnie. Stajemy na przeciwko siebie w ciszy, ja czy ona, kto pierwszy się odezwie. Otwieram usta, powoli bo może ona coś powie.

- Jak noc? - To jedyne pytanie jakie mogłem zadać bez zastanowienia. Sienna ucieka wzrokiem, jej włosy są w nieładzie, jak jej wczorajszy makijaż.

- Fajnie... było. - Bierze sukienkę do reki i podnosi wzrok na mnie.- Ubiorę się i wychodzę. Nie będę Ci przeszkadzać. - Mówi to tak bardzo skruszonym głosem. Co ja mogłem jej takiego zrobić że już chce iść. Marszczę brwi i mój wzrok spada na ranę. 

- Zaraz! - Podchodzę do niej i szturcham ramie. - Sienna, co się stało?

- Nic, po prostu... sama nie wiem.

- Wczoraj mówiłaś że czujesz do mnie to samo co ja do ciebie. 

- Napewno? Byliśmy podpici, a nawet to będą z tego problemy. 

- Problemy? Chodzi ci o niego, po prostu to rzuć.

- Dla ciebie to takie proste. Znam go dłużej, lepiej, a ciebie? Miesiąc? Nawet może nie, jeszcze na początek nie chciałeś się przedstawić. - Patrzy prosto w moje oczy. - Czuję że nie znam cię tak jak powinnam cię poznać.

- Sienna, daj mi czas. Proszę. - Łapię jej przedramię ale on nic nie mówi, tylko wyrywa z uścisku. Ubiera wczorajsze ubrania i kieruje się w stronę drzwi. - Zaczekaj. - Kieruje się w jej stronę, wychodzimy na korytarz. Zatrzymujemy się w miejscu widząc na korytarzu martwe zastrzelone ciała i krew na ścianie. Zamieram. Co tu musiało się stać? I kiedy? Dziewczyna zakrywa usta dłonią i momentalnie lecą jej łzy. 

- Tata. - Mówi pod nosem i zaczyna biec. Biegnę za nią w razie, gdyby wróg stał w pobliżu. Biegnąc korytarzem wpadamy na grupkę ludzi w tym szefa i Jake. Staję w miejscu, gdy tylko Sienna opada w ramiona ojca. Biorę dwa większe wdechy i opadam na ścianę. Facet spogląda na mnie, a potem znów na córkę. Czarnowłosa puszcza go i przytula jego. Ukucie zazdrości. 

- Co się stało? - Pytam przerywając ciszę.

- Dziś w nocy nas zatokowali, było ich dużo. Kilku ludzi niestety..  Wzdycha i drapie się po czole. - A ty gdzie byłaś w nocy? - Spogląda na nią. Sienna puszcza mężczyznę. 

- U Lyncha. 

- Przeprowadź się do niego. - Na słowa szefa robie wielkie oczy, jak i wszyscy. Los jest dla mnie łaskawy jak widać ostatnio.

- Dlaczego? Dam sobie radę. - Jej wzrok spada na mnie jak i ręką pokazująca na mnie. 

- Sienna da radę, Tom. - Wtrąca dupek.

- Powiedziałem coś, nie będziesz sama jak jest takie zagrożenie. - Podnosi głos. - Ross się tobą zajmie. - Odchodzi. A na mojej twarzy pojawia się uśmiech.


Dziewczyna wprowadziła się do mnie. Wzięła najpotrzebniejsze rzeczy. Mam ochotę skakać aż pod sam sufit z tego powodu przeciwieństwie do dziewczyny. Nie mogę jej zrozumieć, jej tego wachania nastroju. Raz chce się ze mną kochać, a raz żebym spieprzał. 

Leże na łóżka, pale papierosa, wymyślając jak będzie cudownie z nią w jednym pokoju. Kurwa, ja to mam teraz szczęście.

- Zabrałam ci dwie półki. 

- Bierz co chcesz. - Wzruszam ramionami i wypuszczam dym z płuc. - To od dziś też i twój pokój.

- Mam nadzieje że na krótko. - Wzdycha. Po chwili kładzie się obok mnie wyrywając papierosa. - Dobrze że Holland jest blisko będę miała z kim pić.

- Często go nie ma. - Prycham. - Jakieś plany na dziś? 

- Muszę iść do ojca, oszacować co się stało.

- Pójdę z tobą i tak nie mam co robić. 

- Takie sprawy załatwiając ludzie z wyższych tu sfer, więc zapomnij. - Wzrusza ramionami zaciągając się.

- Założę się z tobą że zostanę tam bez problemu. - Nawet nie wiesz ile ja rzeczy mogę słonko jeśli chodzi o ciebie.

- Śmieszny jesteś. Już będę mieć ciebie w pokoju. - Kładzie dłonie na brzuch.

- Dlaczego ludzie stąd nie mogą mieć tu żon? Rodzin? Czemu nie mogą z nimi mieszkać? - To pytanie po prostu ze mnie wypływa.

- Bo to nie hotel czy przytułek. Muszę odpracować swoje i tyle, często się widują z rodziną, w sumie ile chcą ale nie przesadzajmy. 

- Oni mają dzieci? - Odwracam głowę w jej stronę, a ona jedynie kiwa potwierdzająco. - To smutne.

- Plota była że Holland ma. - Śmieje się. - Jakąś przeleciał będąc gdzieś tam i ona coś tam mu pisała. 

- Masz tylko ojca? - Z rozbawionej, zrobiła się poważna. Zgasza papierosa o szafkę i odkłada peta na stolik.

- Matkę też mam ale to inna bajka. Jak słyszałeś jakieś ploty o niej to nie wierz w nic bo tylko ludziom się tu nudzi. 

- Kocham cię. - Znów nastaje cisza. Nic nie mówiąc dziewczyna przybliża się wtulając we mnie. 


Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz