Cały poranek przy promieniach słońca był czuły. Delikatne pocałunki składane na jej bladej skórze. Wplątane włosy w czarne włosy, czarne jak noc bez gwiazd. Uśmiech za każdym razem, gdy na nią spojrzałem. Czuję że jest coraz bardziej dla mnie ważna. Każdy jej dotyk na jakiejkolwiek części ciała wywoływał u mnie ciarki. Ciche, słodki słówka szeptane do ucha. Chce się ją traktować jak damę ale jednocześnie nie mogę powstrzymać od brutalnego seksu. Jest taka drobna, wrażliwa że przy każdym mocniejszym uścisku syczy ale nie sprawia jej to bólu ale przyjemność. Czy wspomniałem o jej pięknych, wiśniowych ustach?
- Ross, jesteś? - Słyszę głos mężczyzny i pstrykanie palcami przed oczami. Odrazu się budzę z myśli.
- Tak. Jestem, jestem. - Przecieram twarz i mrugam z kilka razy podnosząc wzrok na mężczyznę. Brunet, po czterdziestce.
- To dobrze. Może się czegoś napijesz? - Proponuje ale odmawiam grzecznie. Niecałą godzinę siedzę u niego. Sienna wyszła na samym początku gdyż stwierdziła że to jest zbyt intymne. - Przeczytałem list i to co ty napisałeś co chcesz w nim zawrzeć. Musi być Ci ciężko.
Wzruszam ramionami i robie kamienną minę. Porzucony przez matkę i okłamywany przez ojca. Gorzej być nie może.
- Chciałbym się z nią dogadać w pewnych sprawach i tyle, a jakbym sam napisał ten list to ona by nic nie zrozumiało. - Pokazuje i opadam na oparcie fotela. Mężczyzna upija łyk herbaty i jeszcze raz patrzy na list.
- Muszę przyznać że ciężko rozszyfrować pewne zdania i te korekty u góry są przydatne. - Śmieje się. - Sienna pisała? - Kiwam głową. Rozglądam się i widzę dużo fotografii. Jedno ma z Sienną jak była dzieckiem. - Nie wiem czy wiesz, czy powinienem mówić ale twój ojciec planował wziąć rozwód z twoją matką.
Na te słowa odrazu się podnoszę. Zapada cisza. Nie muszę nic mówić, gdyż sama moja mina mówi wszystko samo za siebie. Cholera, jak on planował z nią rozwód?! Przecież do samej śmierci ją kochał. Przeoczyłem coś?
- Nie, nic nie widziałem. - Znów opadam na oparcie i zapinam marynarkę. - Wiesz coś więcej?
- Męczyło go to podwójne życie i chciał zamieszkać tu. Jestem z zawodu prawnikiem i miałem go reprezentować. - Wstaje i podchodzi do regału z teczkami i wyjmuje jakąś kartkę. - Tu jest cały sprawa. Miała się rozpocząć dwa dni przed śmiercią. - Podaję mi kartkę. Jak narazie nie nie dam rady jej przeczytać. - Dobra, za trzy dni przyjdź i będziesz mieć wszystko napisane.
- Okey, dobra. - Wstaję nerwowo i wyciągam dłoń. - Dziękuje bardzo.
- Nie ma sprawy. Dobrze mi się współpracowało z twoim ojcem. - Rzuca na koniec. Wychodzę i kieruję się w stronę wyjścia. Muszę zapalić z tego wszystkiego.
Idąc korytarzem spotykam dziewczynę i debila. Czuję jak złość we mnie buzuje. Tylko go zobaczę, a już mam ochotę w mordę przywalić. Kurwa.
Podchodząc ich wzrok spada na mnie. Staję obok czarnowłosej.
- Cześć. - Mówię i zerkam na dziewczynę, a potem na tego barana, który nie jest zbytnio zadowolony z mojego przybycia.
- Załatwiłeś? - Pyta dziewczyna.
- Tak i jeszcze czegoś się dowiedziałem. A wy co tu robicie? - Znów podnoszę wzrok na mężczyzna.
- Gadaliśmy ale się zjawiłeś. - Jego ton jest podirytowany.
- O czym? - Marszczę brwi i odwracam się bardziej w jego stronę, on robi to samo.
- Nie twoi zasrany interes.
- Gadasz z Sienną, więc mój interes. - Podchodzę bliżej.
- Chłopaki... - Wtrąca dziewczyna.
- Ona nie jest twoja, rozumiesz to. - Na te słowa wybucham. Łapię go za kołnierz i przywieram do ściany z takim hukiem że jeden z obrazów spada. Dziewczyna odrazu łapie mnie za ramię.
- Tym bardziej twoja. Spierdalaj od niej, rozumiesz. - Puszczam go, jeszcze przez chwilę patrząc na jego przestraszoną, parszywą mordę i odchodzę. Słyszę za sobą jak dziewczyna mówi że nie warto. Wychodzę z budynku i idę zapalić.
Siadam na ławce pod ogromnym klonem i próbuje wszystko uporządkować. Biorę bucha za buchem. Już drugi papieros bo pierwszy nic nie pomógł. Moje życie to jeden wielki żart, robi się coraz bardziej popieprzone.
- I co się dowiedziałeś? - Odwracam wzrok i dziewczyna siada obok mnie, wyjmując z kieszeni kurtki paczkę fajek.
- Nie jesteś na mnie zła? - Podnoszę wzrok i marszczę brwi.
- Jestem. Jestem zła na ciebie i Jake. - Odpala papierosa. - Nie ma cię o co się kłócić.
- Jesteś dla mnie ważna.
- Dobra, to powiedź co się dowiedziałeś. - Pochyla się i czeka na moje słowa. Wyjmuje z kieszeni marynarki kartkę i podaję jej bez żadnego słowa. - Twój ojciec chciał wziąć rozwód. Dlaczego?
- Podobno miał dosyć podwójnego życia. - Wzdycham
- Uwierz że nie było to łatwe. Dla ciebie i matki udawał że wychodzi do normalnej pracy, a tak naprawdę służył w mafii. Ross, to jest przeszłość, ona za bardzo ciebie pochłania. - Odwracam wzrok w jej stronę, błagalny. - Nikt ci nie pomoże. Musisz pogadać z matką i ustalić. Musisz się odciąć, zacząć od nowa życie. Obiecujesz?
- Tobie? Zawsze. - Wzdycham, a dziewczyna przewraca oczami. - Sienna spróbuje to zrobić ale nie obiecuje.
- Chociaż tyle. - Palcami, które śmierdzą papierosem mizia mój policzek. Przybliża się i całuje moje usta. Aż się uspokoiłem. - Będzie wszystko dobrze.
- Jakieś plany na dziś?
- Nie mam, może pójdę do ojca. - Poprawia sukienkę. - A ty masz jakieś?
- Wieczorem idę do Hollanda i tyle. Teraz jest trochę napięta sytuacja, więc wole nie wychodzić.
- Masz rację. Dobra, zbieram się do ojca bo w ogóle ma dla mnie sprawę. - Wstajemy jednocześnie.
- Przyjdziesz póżniej do mnie? - Robie bezczelny uśmiech. - Na herbatę, poproszę którąś kucharkę aby zrobiła dobrą pizze i...
- Dobry seks na koniec? - Podnosi brew i odwzajemnia uśmiech. Poprawiam włosy. Uwielbiam ją coraz bardziej.
- Miałem na myśli dobry film ale wybieram twoją wersje. - Obejmuje w tali i idziemy w stronę budynku.
- Będę o północy. - Zabiera moją rękę i wchodzi do środka kierując w przeciwny kierunek.
CZYTASZ
Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️
FanfictionPo tragicznej śmierci ojca jako jedyny dostaje list, zamiast spadku młody Lynch musi spłacić dług zmarłego u członka mafii. Młody chłopak przyjmuje cały ciężar, który spadł na jego ramiona jak i serce, gdzie później się okaże. Mogą pojawić się cieka...