Rozdział 5. Martwa mysz oznacza groźbę

125 6 0
                                    

Powoli szykuje się na śniadanie. Przed lustrem przeczesuje blond włosy plastikowym grzebieniem, obserwując czy włosy dobrze leżą po każdej stronie. Odkładam przedmiot i poprawiam czarne polo. Chyba zaczynam lubić ten styl jaki mam tu przestrzegać. Jeszcze po śniadaniu czeka mnie wizyta u pana Hiddlestona. Myślę czy powiedzieć o umowie jego córki i narobić sobie wrogów lub być cicho jak robiłem to przez całe życie. Ehh, przemyśle jedząc świeże pieczywo z soczystym pomidorem.

Podchodzę do drzwi i przekręcam starą gałkę. Zauważam na wycieraczce coś białego, marszczę brwi i kucam. Biorę go ręki i okazuję się że jest to martwa, biała mysz. Z obrzydzeniem rzucam ją kilka centymetrów od siebie. Skąd wzięły się zwłoki myszy na mojej wycieraczce? Czy jest tu kot o którym jeszcze nie wiem.

- Cześć Ross, co ty robisz? - Pyta chłopak patrząc na mnie zdziwiony. Ostatnio widzę go non stop zdziwionego niż normalnego, a może to jego normalność.

- Czy tu mieszka kot? - Pokazuję palcem. 

- Martwa mysz. Ktoś ci grozi. - Odwraca wzrok w moją stronę. Groźba? Jaka znowu groźba i dlaczego w taki sposób.

- Co? Skąd ktoś wziął te zwłoki? - Jeszcze raz pokazuje, myśląc jak się ich pozbyć.

- Tu jest pełno tych gryzoni i kot Sienny zazwyczaj się nimi zajmuje. - Czyli już wiadomo kto to zostawił. - Dobra, chodź na śniadanie. - Klepie mnie w plecy i idziemy.

Siadam przy stole nabierając na talerz to samo co codziennie. Ostatnio myślałem o matce i czy nie wypadałoby do niej zadzwonić i powiedzieć o wszystkim. Chyba mam w komórce jej numer i też z chęcią się spotkał. Jest wyrachowana ale to moja rodzicielka i miło by ją zobaczyć po śmierci ojca, nawet może pójść na grób.

- Hey, chłopaki. - Znany głos. Odwracam wzrok i dziewczyna zajęła obok miejsce. I znowu ma na sobie czarną sukienkę tylko trochę inną od tej wczorajszej. Z uśmiechem na twarzy stawia miskę z płatkami. - Co tam u ciebie Holland?

- A dobrze, niedawno przyjechałem i czeka...

- To super. A ty Ross? Dostałeś niespodziankę dziś? Lucyfer specjalnie złapał tak dorodny okaz specjalnie dla ciebie. - Uśmiech z jej twarzy stopniowo schodził. Wpatrzona we mnie jak i w obrazek. Powoli przeżuwam jedzenie i wycieram usta.

- Co to miało znaczyć z tą myszą? 

- To jest groźba. Jeśli powiesz coś ojcu, o tym co robie. - Nabiera łyżkę płatków i nie spuszczając wzroku wkłada do ust i przeżuwa. 

- Że się puszczasz za byle co. - W tym samym momencie słychać kaszel kolegi, wpół odwracam się do niego spojrzeć czy wszystko dobrze.

- Słuchaj kurwo. - Łapie mnie mocno za nadgarstek. Po kim ona ma taki uścisk. Robimy kilka kroków i popycha na ścianę. - Za kogo ty się uważasz?

- Może tak trochę grzecznie. Nie jesteśmy znajomymi. - Chrząkam i rozglądam się po sali.

- Odstrzelę ci ten głupi łeb jak będziesz spać. - Szybkim ruchem palców odblokowuje pistolet i przykłada mi do skroni. Nagle rozmowy na jadalni ucichły, każdego wzrok spadł na mnie. Spoglądam w jej piekielne oczy, diabeł wcielony z niej.

- Sienna Hiddleston. - W tym samym momencie wstaję od stołu jej ojciec. - Odłóż pistolet.

Nie reaguje na jego słowa, mocniej przyciska do mojej skroni. 

- Powiedziałem coś! - Myślałem ze nigdy nie usłyszę jego ostrego tonu głosu. Dziewczyna opuszcza broń i stoimy dalej wpatrzeni w siebie. - Idź do swojego pokoju, już!

Czarnowłosa nic nie mówi, nie sprzeciwi się. Jedynie uderza mnie w brzuch i wychodzi. Odruchowo z bólu zginam się i łapie za niego. 

- Jesteś cały? - Pyta Tom.

- Skąd taka drobna dziewczyna ma tyle siły? - Podnoszę wzrok na niego.

- Igrasz ze śmiercią Ross. Myślisz że ona cię nie zabije? 

Nic nie odpowiadam. Sąsiad ma racje. Sienna jest myśli siłą i pistoletem, jeśli jej coś nie pasuję to już przystawia pistolet do skroni albo grozi. Nie wiedziałem że dziewczyny są takie dziwne?

Pukam w drzwi i wchodzę. Na przeciwko mnie siedzi szef i dwóch jego przydupasów. Ten co mnie "uratował" wczoraj i jakiś inny w okularach. Widząc znak że mam usiąść zamykam drzwi i siadam przed nim.

- Przepraszam cię dziś za nią, nie wiem co w nią wstąpiło. - Wzdycha i przeczesuję włosy do tyłu. - Powinna spędzać więcej czasu z matką i nauczyć się do czego jest kobieta stworzona. Zauważyłeś że Sienna prowadzi się z Jakem Gyllenhaalem? - Kiwam głową. - Mają romans?

Mam tak wielką ochotę odpowiedzieć że mają umowę i ją wykorzystuje. W ogóle jak można wykorzystywać tak piękną dziewczynę to takich płytkich celów. Jakbym miał taką kobietę u boku taktował bym ją jak królowę, a w łóżku... uhh, rozmarzyłem się.

- Moim zdaniem nie mają, poznałem Jake. Nie powiedziałem kim jestem ale widać że to tylko przyjaźń. Wie pan, ona jest tu sama z kobiet w jej wieku, a Gyllenhaal jest mądry facetem i może dlatego. 

- Jest dla niej za stary. Jeśli z twoich obserwacji wynika że ich nic nie łączy to będę zmuszony ci powiedzieć. Dalej ją obserwuj, ona praktycznie kręci się po budynku, więc jest ci łatwej i zaraz tu przychodzi. 

- No dobrze jeśli to tyle. - Przygryzam wargę. - Jeszcze mam jedną sprawę. Czy mógłbym wyjść na spotkanie z matką?

- Nikt cię tu nie trzyma, droga wolna. - Macha ręką. - Tylko nie próbuj uciekać bo cię znajdziemy.

- No dobrze, to dowiedzenia. - Wstaję z krzesła i kieruję się w stronę drzwi. 

Leże w łóżku oglądając telewizję. Myślę kiedy mógłbym skontaktować się z matką i o wszystkim jej opowiedzieć. O tym co robie i co robił ojciec by nas utrzymać, czy w ogolę mi ona w to uwierzy. 

W tym samym momencie słyszę pukanie do drzwi. Siadam na łóżku i powoli z niego wstaję kierując się do drzwi, otwieram i przed sobą widzę dziewczynę.

- Mogę wejść? - Pyta spokojnym głosem. - Jeśli chcesz mogę zostawić broń na zewnątrz.

- Wchodź już. - Wzdycham i pokazuję kciukiem. 

- Dzięki. - Przepuszczam ją i zamykam. Ciemnowłosa siada na brzegu łóżka, patrząc tymi wielkimi, czarnymi oczami. - Chciałam cię przeprosić za to na stołówce, emocje wzięły górę. 

- Po co tu przyszłaś? - Krzyżuje ręce na piersi.

- Gadałam z ojcem i dzięki że nie powiedziałeś o tym że mam umowę z Jakem.

- A co? Miałem ci spieprzyć życie? I tak już ci współczuje, nawet dla twojego ojca ta znajomość jest bardzo dziwna. 

- Wiem. - Wkłada dłonie pomiędzy kolana i spuszcza wzrok. - Na początku podobał mi się ten romans, był starszy i cudowny, później mu szajba odbiła, aż do teraz. 

- To czemu tego nie zakończysz? - Siadam przy niej. Powoli zaczyna mi ufać i otwierać się. - Boisz się go?

- Nie, to jest skomplikowane. Nie zrozumiesz. - Odwraca wzrok w moją stronę.

- A może jednak? - Nic nie odpowiadając przysuwa się do mnie i całuje. Oddaję każdy jej pocałunek, powoli kładąc dłoń na jej biodrze. Jednym ruchem znajduje się na moich kolanach.

- Dobra, będę się zbierać. - Wstaje poprawiając sukienkę. - Do jutra. 

Odbicie Cieni. // R.Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz