Po tygodniu wyszłam ze szpitala. Ulga. Justin odebrał mnie i przywiózł do domu, ale nie mojego.
-Mam pytanko. - uśmiechnął się do mnie i objął.
-Tak? - patrzyłam mu głęboko w oczy.
-Zamieszkasz ze mną? - zaskoczył mnie na maksa.
-Jak już to ty ze mną. - roześmiałam się głośno.
Po tych słowach Justin zaczął się pakować.
-Ee Bieber, nie zapomnij lakieru do włosów! - zachichotałam, po czym usiadłam na kanapę, czekając na chłopaka.
Po godzinie byliśmy już u mnie. Justin sam zajął się organizacją miejsca dla siebie, a ja musiałam się położyć, bo czułam się źle. Nie chciałam dać po sobie poznać, ale nie udało się.
-Hej kochanie, dziś jest impreza, idziesz ze mną? - krzyknął Justin z piętra.
Ostatnią rzeczą o jakiej teraz myślałam była impreza. Po chwili pojawił się Justin.
-Kochanie, co się dzieje? - usiadł obok mnie i zaczął głaskać troskliwie.
-Nic, nie przejmuj się, idź na impreze sam, ale obiecuje, że na następną idziemy razem. - pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się.
Niechętnie się zgodził, obiecał, że będzie jak najszybciej w domu.