Bohater

331 15 0
                                    

Obito pov:

Kurde co to za ludzie. Może jednak nie chcą nam zrobić krzywdy tylko chcą się ukryć lub idą gdzieś indziej. Nie no gdzie oni mają niby iść w ślepym zaułku. Co ja mam zrobić. Z chęcią bym uciekł ale wtedy by mogli zrobić coś Rin. Trzeba będzie z Kakashim pogadać byśmy z w razie gdyby moje przypuszczenia okazały się prawdziwe wiedzieli co mamy robić pomyślałem po czym szturchnełem szaro włosego.

-Co chcesz Obito-zapytał lekko zestresowany chłopak. Byłem zdziwiony tym widokiem. Kakashi zawsze był spokojny i nigdy nie widziałem by czego kolwiek się bał.

-Mam plan-powiedziałem prawie szeptem. Na te słowa chłopak nic nie powiedział tylko przysłuchiwał się temu co mówię-A więc...-zacząłem po chwili młody Hatake znał cały plan.

-Świetny plan Obito-powiedział. Był pod nie małym zdziwieniem gdy  usłyszał mój plan. Ci ludzie co szli do nas nagle stanęli. Jeden z nich wyszedł na przeciwko. Wyglądał jak typowy szef mafii. Miał czarne długie włosy i czarny płaszcz. Jego oczy były czerwone.

-Ej maluchy co wy tu robicie. Ta dzielnica nie jest bezpieczna. Gdzie są wasi rodzice napewno się już martwią o was-powiedział spokojnie.

-Rzeczywiście proszę pana. Przepraszamy że to przyszliśmy ale się zgubiliśmy-ciągnąłem dalej udając totalnego debila.

-Skończ kłamać mały Uchicho-powiedział podnosząc głos. Zamarłem w tym momencie. Skąd on wie że jestem z rodu Uchicha.

-Ale proszę pana mój głupszy kolega nie kłamie. Naprawdę się zgubiliśmy i jeśli mam być szczery to już musimy wracać do domu. A więc miło było pana poznać i w ogóle ale musimy się pożegnać-mówił Kakashi uśmiechając się. Chociaż przez to że ma maskę to i tak nie było widać tego uśmiechu. Mężczyzna spojrzał na niego i po chwili wybuchnął śmiechem. Jego śmiech był straszny.

-Wiecie co polubiłem nawet was dlatego nie umrzecie szybko tylko powoli byście mieli jeszcze chwilę by się wyspowiadać, powiedzieć sobie wszystko ci chcecie i co tam chcecie-powiedział szef z uśmiechem. To było chore. Jak można się uśmiechać mówiąc takie rzeczy myślałem patrząc na Rin która miała łzy w oczach. Kakashi był jeszcze bardziej przestraszony. To koniec zapewne se myślał.

-Czemu mamy umrzeć. Co my takiego zrobiliśmy-mówiłem prawie płacząc. Jeszcze nie mogę umrzeć. Muszę powiedzieć Rin co czuję.

-Niech pomyślę czemu-powiedział lider gangu wyliczając na palcach w myślach czemu ma nas ukarać-A więc może dlatego że klamaliscie a może dlatego że jesteście na moim terenie a może dlatego że-przerwał i się zaśmiał ponownie. Śmiał sie dłuższą chwilę gdy do niego dołączyli inni ludzie z jego bandy śmiejąc się z nim. W między czasie gdy się dalej śmiali spojrzałem na Rin i Kakashiego. Byli jeszcze bardziej przestraszeni. Dobra to chyba ten moment pomyślałem i zacząłem biec w stronę staruszka. Nie zwracał na mnie uwagi do momentu gdy byłem już przy nim i miałem zadać cios. W tym momencie starzec zwinnie kopnął mnie na ścianę tak że zrobiłem wgniecenie w niej. To koniec chyba będzie dla mnie myślałem patrząc na moją rękę na której była moja krew z nosa. Po chwili ten kto zadał mi cios podszedł i chwycił mnie za kołnierz mojego ubrania. Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął-Waleczny jesteś młody niczym jakiś jak to się mówiło. Ej szaro włosy pomóż mi określic kogoś kto walczy w obronie innych z marnym skutkiem-mowil dalej. Kakashi nie mógł wydusić ani słowa. Tylko dalej patrzył na mnie z łzami w oczach. Uśmiechnąłem się do niego by się nie bał.

-Taki ktoś nazywa się bohaterem-powiedział spokojnie. W tym momencie rozpoczął się mój plan. Zaczęła się walka. Kakashi szybko zaatakował podwładnych starca. Szło mu to sprawnie. Ja w mierzy czasie wyjąłem moją broń ostateczną czyli mój kunai. Wbiłem go w brzuch starca na co on wrzasnął ale nie wypuścił mnie. Wyjął go z swojego brzucha i wziął do ręki-Ty mały gnoju teraz to będzie twój koniec lecz przed tym musisz wiedzieć jedną rzecz czemu cię zabije-przerwał po czym wyjął z swojego płaszcza mały nożyk i rzucił w stronę Rin. Kakashi szybko skoczył i przyjął na siebie pocisk.

-Kakashi-wydarła się dziewczyna patrząc na chłopaka z którego pleców cieknela krew. Oprawca się uśmiechał tylko jak to widział.

-A więc na czym skończyliśmy a no tak na tym czemu cię zabije a więc następnym powodem jest to że jesteście słabymi bachorami które nie zasługują by się nawet wiedzieć o moim istnieniu a poza tym zrobię to ponieważ jestem Madara Uchiha-po tych słowach pchnął mi bron w brzuch tak samo jak ja tylko o wiele silniej. Póscil mnie na ziemię.

-Dobra idziemy stąd i tak znając życie wykrwawią się na śmierć. Jeśli zaś przeżyją to będzie oznaczało że może sie kiedys jeszcze zobaczymy ale tym razem nikt z was nie przeżyje-powiedział odchodząc z uliczki wraz ze swoimi ludźmi.

Skazani Na Miłość II NaruIno I KakaRinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz