Czerwony sufit zdawał się rozszerzać. Był coraz niżej aż Harry miał wrażenie że szkarłat zaraz go pochłonie. Zamknął oczy. Czerń. Już wolał widzieć ten przeklęty sufit. Otworzył je znowu. Zamrugal kilka razy. Chciał przywrócić ostrość swojemu widzeniu ale ciężko kiedy twoje źrenice są niebezpiecznie rozszerzone.
Usłyszał ochrypły jęk po swojej lewej stronie. Prawie zapomniał że nie jest tu sam. Spojrzał na dziewczynę leżąca obok niego. Wpatrywała się tępo w ścianę na przeciwko. Jej źrenice były tak szerokie że chłopak aż zaczął się zastanawiac jaki kolor miały jej oczy. Jak na złość nie mógł sobie przypomnieć. Czuł jak ogarnia go furia.
Gwałtownie wstał z krzesła. Przecenił swoje siły. Kolana ugiely się a on przyłożył czołem w stolik stojący przed nim.
Metalowa tacka na której przed chwilą dzielił porcje prochów zabrzęczała gniewnie przypomnijac mu ze nie jest w stanie trzeźwości. I dobrze bo inaczej z pewnością zwijal by się już z bólu. Przyłożył rękę do twarzy i poczuł mokra strużke tuż nad brwią. Kilka kropel krwi skaplo na tacke. No ładnie. Zbezcześcił najcenniejszy przedmiot w swoim życiu.Usiadł z powrotem na sofie obok swojej towarzyszki. Zdawała się nie dostrzegać jego obecności. Wzięła dwie działki więcej niż on. Głupia dziwka. Teraz wyglądała na bezużyteczna.
Potter złapał ją za ramię i potrząsnął. Nic. Odpłynęła do innego świata. Żałował że nie mógł być tam razem z nią. Niestety towar się skończył. Musiał zadowolić się tym co ma.
Wziął do ręki butelkę whiskey. Wypił połowę zawartości na raz. Nie można przecież przesadzać. Trzeba znać umiar.
Poczuł jak jego ciało wiotczeje i upadł obok dziewczyny która wymachiwała teraz ręką na lewo i prawo.
Pokój zaczął wirowac. Sufit już nie tylko się przybliżal ale i zmieniał swoją barwę. Słyszał tykanie zegara. Czuł jakby jego wskazówki odbijały się o jego mózg. Poczuł zapach. Nagle wydawało mu się że ma węch jak pies gończy. A może naprawdę nim był? Bóg jeden wie co jest prawdą w tym momencie. Poderwal się gwałtownie i stanął na czterech. Zaczął weszyc jak drapieżnik w poszukiwaniu ofiary. Ten zapach. Taki znajomy ale obcy jednoczescie. Tak bardzo nie chciany w tym momencie. Sekunda. Synapsy w mózgu przekazały impuls. Już wiedział. Nie byli tu sami. Ich oaza została zaklocona przez intruza przed którym się tu ukrył. A teraz on tu był. Na pewno. Tylko gdzie? Czuł jego wzrok na sobie.
Rozejrzał się w poszukiwaniu tej głębokiej czerni. Nie lubił tego koloru. Przez niego.
Nagle jego nozdrza zarejestrowały nowy zapach. Spojrzał na dziewczyne ktora teraz siedziała wpatrzona w podłogę. Dobiegał od niej.
Poczlapal w tym kierunku i z zachwytem odkrył że pachnie wata cukrowa i winem. Słodko i niewinnie. Złapał za jej lydke i delikatnie przysunal nos. Bosko. Miał ochotę odgryzc jej nogę. I to wcale nie były żarty. Zatopil zęby w jej kończynie pokrytej siatkowana pończochą sprawiając że oczka poleciały aż do stopy. Poczuł metaliczny smak na ustach.Trzask. Błyskawicznie odwrócił się w stronę domniemanego dźwięku. Zobaczył tylko ciemność. Czerń dobrze chowa się w ciemności. Dlatego jej nienawidzi. Uśmiechnął się. Oblizal czerwone usta usuwając czerwone zacieki. Czyli dzisiaj daje pokaz.
Zlapal za górę pończochy i zsunal ja powoli. Zassal usta na dużym palcu a potem przejechał językiem aż do pięty.
Cichy syk. A podobno jest takim świetnym szpiegiem. Bzdura.
Wgryzl się w jedrny mięsień przy piszczeli. Zassal go mocno aż został siny ślad. Piękny. Zrobił jeszcze jeden. Kolejny. I kolejny.
Czas na drugą nogę. Tym razem rezerwal pończoche na strzępy. Przesunął paznokciami wbijając je mocno w skórę. Czerwone pregi odznaczaly się na bladej skórze. Poczynił jeszcze kilka malinek po czym świat zaczął wirowac dookoła. Zamknął oczy żeby się nie zrzygac. Nie udało się.
Otwarl je ponownie. Czerwona farba zniknęła z pola widzenia. Teraz otaczał go chłód. Było mu zimno. Cholernie zimno. Spojrzał w górę. Niebo. Granatowe niebo przyozdobione gwiazdami. Nie mógł się poruszyć. Mróz przeszył jego mięśnie. To koniec. Umrze tu. Zaczął krzyczeć. Głos jako jedyny nie odmawiał mu posłuszeństwa. Darl się się godzinę, dzień, miesiąc. Mógłby tak bez końca. Nadal nie zamarzl. Czy tak wygląda piekło? Zimno parzylo bardziej niż ogień. Zdał sobie sprawę że przez cały czas patrzy szeroko otwartymi oczami w niebo. Zamknął je. Chłód zniknął. Bal się otworzyć. Nie wie co zobaczy. Raz się żyje.
Znowu czerwień. Bardzo dużo czerwieni. Na jego rękach, nogach, podłodze, ścianach. To krew. Metalicznego zapachu nie da się z niczym pomylić. Znowu zamknął oczy.
Tym razem zobaczył czerwień znajomego sufitu. Odetchnąl z ulga. Leżał patrząc w ten kojący kolor chyba przez rok.
Z transu wyrwał go głos. W końcu coś powiedziała.
-chcesz się pieprzyć?
Chciał. Bardzo, ale nie z nią. Miala w sobie za malo czerni. Spojrzał na jej nogi. Na swoje dzieło. Pieknie. Podobało mu się. Jednak wciąż za mało czerni.
Podniósł się do siadu. Rozejrzał się w poszukiwaniu ciemności. Jak na złość tylko czerwień. Kurwa. Gdzie on jest kiedy go potrzebuje.
Znów zamknął oczy. Modlił się. Cholerny boże, spraw żeby ten skurwysyn się tu pojawił i sie mną zajął. Ten cholerny gnojek miał o niego dbać. Nigdy jednak nie powiedział co przez to rozumie. Żałuję że nigdy o to nie zapytał.
Nie wiedział ile czasu minęło. Siedział skulony na podłodze zaciskając oczy, aż poczuł jakby śmierć dotknęła go swoją kościstą lodowatą łapą. Ręką przejechala po policzku po czym wjechała na usta. Poczuł jak jeden palec wślizguje się do jego buzi. Ugryzł mocno.
-nie jestem twoją szmatą. - powiedział ledwo ruszając spierzchnietymi ustami.
-a ja twoja niańką.
-wiem.
Cisza.
-weź mnie na ręce. - wyciągnął kończyny jak małe dziecko.
Poczuł jak mocne ramiona obejmują go w pasie i unoszą do góry. Złapał się kurczowo jego szyi. Nogi oplotły talię.
-umyj mnie.
Jego ubrania zniknęły w jednej sekundzie. Woda byla ciepła. Przyjemna.
Nadal nie otworzył oczu. Nie wiedział czy to nie przeniesie go w inne odległe miejsce zdala od niego. Ale chciał zobaczyć czerń. Tęsknił za nią.
Uchylił powieki. Severus siedział w wannie na przeciwko niego. Zobaczył upragnione chebanowe spojrzenie. Ulga.
Spojrzał na jego ciało. Nogi w malnikach. Kilka ugryzien. Ślady paznokci.
-to bylo oryginalne- powiedział Severus.
-ile czasu minęło?
-3 godziny.
Harry zobaczył jak wyciąga nogi w jego stronę. Przejechał ręką po świeżych ranach
-gdzie twoje pończoszki? - zapytał złośliwie.
-wydawało mi się że byłeś zachwycony.
-myślałem że jestes dziewczyna.
-wiedzialem że jestes bi.
-nigdy nie zaprzeczalem.
-teraz już będziesz moją szmatą?
-tak.
Młodzieniec podniósł się. Okrakiem usiadł na czarnookim. Był sztywny. Jeden i drugi. Nakierowal się na na sterczacego kutasa. Powoli opadł na niego. Przyjemny jęk opuścił jego ciało.
-dziewczyna nigdy by ci tego nie dała.
-dziewczyna nie szprycowala by mnie dziwaczymi narkotykami wlasnej produkcji.
-dlatego właśnie ze mną jesteś. Dla seksu i prochów.
-nie severusie. Dla czerni. Nigdzie indziej takiej nie znajdę.
Snape złapał Harrego za włosy. Jego biodra podnosiły się i opadały. Jęki mieszały się z pluskami wody. Orgazm wygial ciało Pottera w łuk.
-oo kurwa. - wyjęczal kiedy Severus spuścił się w jego wnętrzu.
-jesteś zajebisty jak na takiego starucha. - powiedział brunet po czym pocałowal swojego partnera w usta.
CZYTASZ
Nasz Własny Świat
FanfictionOpowiadania z rodzaju tych niecodziennych. Historie na jeden rozdział. Wszystkie nietypowe, brutalne i obsceniczne. Czytasz na własną odpowiedzialność. Sceny 18+ Przemoc, wulgaryzmy. Snarry