10

1.2K 50 10
                                    

Harry zamknął drzwi wejściowe, płaszcz rzucił na sofę, a buty w kąt pokoju. Był wykończony. Jego dom był ciemny i cichy. Idealny.
Opadł na krzesło, a łokcie oparł na stole. Odkąd został aurorem, nie miał zbyt wielu chwil dla siebie i żył bardziej zestresowany niż za czasów Voldemorta.
Spojrzał na zegar ścienny. Wskazywał 21:11. Czas trochę odpocząć. Udał się do salonu. Elgenackie ciuchy z pracy nie należały do najwygodniejszych, więc zrzucił je z ulgą. Pozostając w samych bokserkach rzucił się na kanapę i odpalił telewizor. Nawet nie zauważył kiedy przysnął. Obudził się dwie godziny później mocno zmarznięty.
Szlak. Przeklnął cicho pod nosem. Nie pierwszy raz zasnął na kanapie i nie pierwszy raz obiecywał sobie, że to już ten ostatni.
Wstał i przeciągnął się. Spojrzał w okno wychodzące na łąkę, znajdującą się w sąsiedztwie.

Ciekawe czy znowu tam jest.

Od jakiegoś czasu, Harry miał swojego obserwatora. Na początku nieźle się przestraszył, kiedy odkrył, że ktoś patrzy na niego z ukrycia. Wychodził kilkakrotnie, aby przeszukać teren i złapać intruza, jednak nikogo nie znalazł. Bał się. Myślał, że może jakiś ukryty zwolennik czarnego Pana czai się, aby ukarać go za zabicie swojego mistrza. Tygodniami nie spał po nocach, rozmyślając o co chodzi. Szczelnie zasłaniał okna i zamykał drzwi zaklęciami ochronnymi. Pewnego razu mając już dosyć tych stresów, dał się namówić na małego drinka z Ronem, który nie skończył się jednak na jednym. Gryfon wracał nad ranem do domu i wtedy dostrzegł, że na łące, siedzi jakaś postać oparta o jego płot. W sekundę wytrzeźwiał. Cicho zakradł się do owego osobnika, aby odkryć jego tożsamość. Jedyne co zobaczył to człowieka ubranego w czarny długi płaszcz z kapturem na głowie, który zasłaniał twarz. Najdelikatniej jak potrafił uniósł materiał. Odskoczył jak oparzony, kiedy w swoim prześladowcy rozpoznał byłego profesora eliksirów Severusa Snape'a we własnej osobie, który uciął sobie drzemkę, najpewnej w oczekiwaniu na niego.
Bez zastanowienia pobiegł do domu, prawie po drodze upadając. Zamknął szczelnie drzwi i usiadł na podłodze.
Co on tu robi? Dlaczego? Dlaczego nie przyjdzie porozmawiać?
Milion pytań przelatywało przez głowę chłopaka. Na żadne nie było odpowiedzi.

Nazajutrz zakapturzona postać znów pojawiła się za płotem. Potter zgasił światło i przyglądał się jej. W świetle księżyca mógł dostrzec jego posturę. Teraz faktycznie mógł stwierdzić, że z pewnością należy ona do mistrza eliksirów. Dlaczego nie dostrzegł tego wcześniej?

Teraz bezsenność się pogłębiła. Ciekawość nie dawała mu spokoju. Co Snape tu robił? Czego chciał? Co powstrzymało go przed przyjściem do Harrego osobiście?

Mężczyzna pojawiał się codziennie około 23 i patrzył. Zawsze w tym samym miejscu. W to samo okno. Gryfon zaczął przyzwyczajać się do jego obecności i chociaż powinien coś z tym zrobić, zwyczajnie nie miał na to siły ani ochoty. Zaczął traktować Snape'a, jako swojego osobistego anioła stróża i choć nie miał żadnej pewności, że były profesor ma dobre intencje, to podświadomie mu ufał.

Pamiętał dzień, w którym Ślizgon umierał na jego rękach ukąszony przez Nagini. Myślał wtedy, że już więcej go nie ujrzy, a tu masz. Stary nietoperz nie da się tak łatwo usunąć. Jakimś cudem dostał odtrutkę na czas i to w dodatku sam ją kiedyś opracował. Jedyna rana jaka mu pozostała to trwały uraz do węży. Po wojnie mężczyzna ulotnił się, nie mówiąc nikomu dokąd. Nikt nie kłopotał się, aby go szukać, bo po co. A teraz jest. Cały i zdrowy, przynajmniej fizycznie na to wygląda, bo psychika musiała jednak dość ucierpieć. Inaczej nie sterczał by od trzech miesięcy codziennie późnym wieczorem pod domem byłego ucznia i wybawcy czarodziejskiego świata.

Gryfon na początku czuł się skrępowany. Nie potrafił poruszać się swobodnie po domu, wiedząc, że jest obserwowany. Przestał jednak zasłaniać okna. Chciał wiedzieć, co Snape robi i jak długo tam jest. Po pewnym czasie odkrył, że pojawia się około 23 a znika, gdy Potter kończy wieczorny rytuał oglądania tv, niezależnie o której by to nie było, chyba, że zbliża się świt. Wtedy mistrz eliksirów znika.

Nasz Własny Świat Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz