Opowiem ci historię
Gdy opuściła posiadłość Klausa ze zdziwieniem stwierdziła, że jest ciemno, a księżyc leniwie wędruje na szczyt, by wilkołaki mogły zawyć co miesięczną pieśń bólu łamanych kości, a zakochane pary mogły spędzać ze sobą romantyczny wieczór. Nie wiedziała ile spędziła tam czasu, bo zdawało się jej, że niewiele. Nie chciała jednak nad tym rozmyślać. Inaczej musiałaby wskoczyć do wrzątku, aby się oczyścić ze spędzonego czasu z hybrydą. A najlepiej do lawy, która przecież była niedostępna. Tak bardzo nienawidziła Mikaelsona.
Będąc już przy aucie poczuła wibracje w kieszeni czarnej skóry. Czym prędzej wyciągnęła komórkę z kieszeni i nie patrząc na wyświetlacz, odebrała.
- Tak?
- No nareszcie! Ile można się do ciebie dobijać?- po drugiej stronie słuchawki usłyszała zirytowany głos Damona.
- Tyle ile trzeba- odparła ze spokojem. Uśmiechnęła się niewinnie mimo, że Salvatore nie mógł tego zobaczyć. Mogła sobie tylko wyobrażać jego wykrzywioną grymasem niezadowolenia twarz.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Pospiesz się, bo Elena i Bonnie mnie męczą! Z naciskiem na te pierwszą.
- No już jadę, jadę!- roześmiała się.
- To dobrze, bo przynajmniej to nie ja zabiję Tylera.
- Słucham?!- przystanęła. Cała się spięła na imię chłopaka.- A ten co tam robi?
- No wiesz, był zaproszony. W końcu jesteśmy jedną wielką rodzinką.- Zaintonował sposób mówienia Caroline, a ta tylko zaśmiała się nie komentując przestarzałego sposobu na zirytowanie jej osoby.- Ale zaczyna mnie wkurzać. Pospiesz się.
- Ma tupet. Powinien się domyśleć, że nie jest dzisiaj mile widziany.
- I tu cię zaskoczę. Niechcący się wygadał. Nie do końca, ale zrobił to. Powiedział, że chce cię przeprosić i dlatego przyszedł, a że ja się domyśliłem o co chodzi to inna bajka. Gorzej z dziewczynami. Naciskają i naciskają co takiego ci powiedział, że ma teraz przerąbane.
- Dobra już ja...- nie było dane jej dokończyć, gdyż poczuła silne uderzenie w tył głowy i wypadający z dłoni telefon.
- Blondi? Blondi?! Caroline?! Cholera!- krzyknął Damon rozłączając się. Uśmiechnął się sztucznie i wrócił do stolika, gdzie siedzieli Bonnie, Elena, Matt i Tyler. Ze zdziwieniem odkrył, że dołączył do nich młodszy brat Eleny, Jeremy.- Moja kochana rodzinko, mamy problem...- dodał już poważnie.
Wszyscy jak siedzieli spokojnie, tak jeden przez drugiego zaczeli wypytywać się co się stało. A kiedy Damon wyjaśnił im wszystko w skrócie zerwali się na równe nogi i jak jeden mąż pokierowali się do wyjścia z baru. Nie obyło się bez wyzwisk o bezmyślności Damona, który w tamtej chwili nie zwracał uwagi na stek obelg. Ważne było dla niego to, żeby odnaleźć i uratować Caroline jak najszybciej.
- Ty zostajesz- powiedział do Tylera, któremu zagrodził drogę do drzwi.
- Chyba sobie kpisz?- zaprotestował Lockwood.
- Nie- odparł Damon i wyszedł krzycząc na odchodne, że jak pójdzie za nimi to go zabije i żeby wracał do swojej nowej blond zdobyczy.
CZYTASZ
| Powinieneś zostać |
VampireKiedyś byli w sobie zakochani. Ona zapomniała jak to jest kochać i być kochaną. On też zapomniał jak to jest być kochanym, ale nigdy nie zapomniał jak to jest kochać kogoś kto jako jedyny odarł go ze skorupy obojętności i nauczył, że miłość i uczuci...