Daj się ponieść swoim największym obawom
Spojrzenie pierwotnego było zbyt natarczywe, aby Caroline mogła patrzeć się w karaibskie tęczówki bez końca. Zupełnie tak jakby Klaus wwiercał się w jej duszę coraz głębiej i głębiej, chcąc odkryć sekrety, o których nawet ona nie ma pojęcia, a ukrywa przed nim. Caroline miała wrażenie, że hybryda zna ją lepiej niż ona sama. Lepiej niż jej matka i przyjaciele. I gdyby nie słowa jakie powiedział, kiedy się przebudził po przetrąceniu karku, mogłaby uznać to za wybryk umysłu.
Uśmiechnął się. Zna Caroline nie od dziś. Nawet jeśli mieli kilku letnią przerwę w kontaktach, a ich znajomość trwała niecałe trzy miesiące, to on ją zna jak własną kieszeń. Każdy jej lęk, obawę i to co sprawia, że jest szczęśliwa. Nie bawił się nią. Nigdy nie przeszło mu to przez myśl i nie przejdzie. Kocha ją, a chwila zachwiania po zobaczeniu jej twarzy po trzech latach nadal nie daje mu spokoju. Jedyne czego chciał to nie pokazać jak bardzo jest słaby, kiedy Caroline jest przy nim. Nadal tego nie chce, ale bliskoć blondynki i pokraczne wyznanie miłości do niego sprawia, że pragnie jej. Nie ważne, czy będzie ona jedyną rzeczą przez którą ktoś może go zranić. W końcu on sam wyznał jej miłość, a Caroline nie wyśmiała go. Nic nie powiedziała. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak dziewczyna bardzo się waha, a ujawnienie prawdziwej natury jej przyjaciół wcale nie pomagało. Nienawidzi go i kocha za jednym razem. Tak samo jak on nie chce być słaby przez miłość do niej i jednocześnie pragnie jej bardziej niż krwi.
Wyprostował się na krześle czując, że jak posiedzi dłużej to zasiedzi się na amen. Caroline natomiast przegrała walkę sama ze sobą. Bardzo chciała wygarnąć Klausowi wszystko czego się dopuścił. Była wstanie go uszkodzić, ale w pewnym momencie zauważyła w jego oczach błysk, który odwiódł ją od tego pomysłu. Nim jednak odwiązała Klausa od krzesła, przeklęła pod nosem. Nienawidzi takiego stanu rzeczy, kiedy nie wie co robić. Waha się i waha, nie wie co czuje. Najchętniej, by wyjechała daleko od Mystic Falls, gdzieś na koniec świata i nigdy by nie wracała. Ale bez przyjaciół nie byłoby to fajne. Nie bez niego. Bez faceta, który skradł jej serce i już nigdy nie oddał.
- Gdyby istniał diabeł i pytał się ciebie jakie jest twoje największe pragnienie, odpowiedziałabyś, że chcesz spróbować jak smakuje ciemność. Lubisz być silna, szybka, nieśmiertelna...
- Przestań- odezwała się Caroline. Klaus miał rację i to ją przerażało. Ale czy nie posmakowała ciemności minionej nocy, kiedy bez krzty współczucia zabiła tamtych ludzi? Jedno było pewne. Nie żałowała tego choć sumienie nie dawało jej spokoju. Jakaś jej część lubi bycie tą złą i silniejszą.- Poza tym przez cały czas ogłaszasz wszystkim, że to ty jesteś czystym złem. Diabłem. Nie licząc Damona, bo to jest już obraza dla samego diabła.
Zaśmiał się. Pochylił się do przodu, by zbliżyć się do Caroline, na tyle ile pozwoliły mu spętane kończyny i tłów.
- Więc jakie jest twoje największe pragnienie?- zapytał przybierając ton, który w innych okolicznościach przyprawiłby Caroline o gęsią skórkę.
- Obecnie? Żebyś siedział cicho!- wyrzuciła teatralnie ręce w górę i wstała prostując nogi. Pokręciła głową, by po chwili niechętnie odwiązać Klausa.
Kiedy Caroline odwiązała go, rozmasował obtarte nadgarski. Odruch bezwarunkowy, który tylko spowolnił to co chciał zrobić. Mieszaniec, kiedy Caroline tylko się odwróciła, złapał ją za przedramię i przyciągnął bliżej siebie. Czując przyśpieszony oddech wampirzycy nachylił się tak, aby wszystko co miał zamiar powiedzieć, dotarło prosto do jej ucha.
CZYTASZ
| Powinieneś zostać |
VampireKiedyś byli w sobie zakochani. Ona zapomniała jak to jest kochać i być kochaną. On też zapomniał jak to jest być kochanym, ale nigdy nie zapomniał jak to jest kochać kogoś kto jako jedyny odarł go ze skorupy obojętności i nauczył, że miłość i uczuci...