The Lost Ones

521 21 14
                                    

Zagubieni

Caroline obudziła się w swoim pokoju. Z początku wydawało się jej, że mało pamięta z nocnych wydarzeń, ale to szybko minęło, kiedy obolała chciała wstać, a każda kość i każdy mięsień jej ciała wołał dla niej o pomstę do piekła za to, że próbowała ruszać się więcej, niż była w stanie. Jednak jest znana z tego, że jak się uprze to nie ma nikogo kto, by ją powstrzymał przed zrobieniem postawionego sobie celu. Powędrowała od razu do salonu, gdzie usłyszała ściszone rozmowy Liz i... ojca. Przyjazd Billa był dla niej niespodzianką, a jeszcze większym zaskoczeniem panika i rozpacz na twarzy matki, kiedy przekroczyła próg pokoju.

- Tato? Mamo? Co się dzieje?

- Caroline, kochanie, powiedz, że to nieprawda.- Odezwała się od razu Liz.

- Nieprawda? O czym ty mówisz? I co robi tu tata? Dlaczego tak dziwnie się na mnie patrzycie?- myśli Caroline nie mogły nadążyć za ustami, które chciały powiedzieć jak najwięcej, ale nie do końca składnie i zrozumiale.

- Że jesteś wampirem- odezwał się Bill.

Zaskoczona blondynka wyprostowała się w okamgnieniu. Nie mogła uwierzyć a nawet nie chciała słyszeć tego, co już usłyszała. Nie pomagało jej nieprzyjemne dzwonienie w uszach.

- Słucham?- zapytała dla pewności.

Caroline pierwszy raz w życiu była tak bardzo przerażona. Bardziej, niż przed wszystkim złym co ją spotkało. Nie bała się, że któreś z rodziców zechce ją zabić na miejscu jak tylko potwierdzi ich podejrzenia. Bała się ich stracić. Bała się przestać być kochaną przez dwie najważniejsze osoby w jej życiu.

- Milczysz- odezwał się ponownie ojciec Caroline.- Tym samym potwierdzasz nasze podejrzenia, Caroline.

Wampirzyca nie mogła znieść obojętnego spojrzenia ojca, więc zwiesiła głowę. Poczuła się jak dawna, mała Caroline, która uderzyła koleżankę, bo ta zabrała jej foremkę do robienia babek z piasku. Nie wiedziała co powiedzieć. Jeśli by skłamała to prędzej czy później, by się dowiedzieli. A jeśli powie prawdę to zrobiliby coś co złamie ją na zawsze. Nawet jeśli pozwolą jej żyć.

- Ja...- zaczęła i podniosła głowę. Nie ukrywała swoich łez. Była przybita i rozgoryczona. Tak bardzo nienawidziła bezsilności jaka ją ogarnęła w jednej sekundzie.- Macie rację. Jestem wampirem, ale...

Pani szeryf wybuchła płaczem krzycząc O Boże!, a Bill odwrócił się do córki plecami. Wyznanie pierworodnej było dla niego ciosem w serce. Ale nie chciał tego pokazać.

- Mamusiu...- zaczęła Caroline, ale Liz przerwała jej machnięciem ręki.

Jest w szoku, wytłumaczyła sobie w duchu.

- Tatusiu?- podeszła do ojca i położyła rękę na jego ramieniu.

Bill automatycznie odwrócił się strzepując rękę córki. Przełamał się i pozwolił samotnej łzie spłynąć po policzku.

- Caroline...- odezwał się mężczyzna, ale nie był w stanie dokończyć.

- Rozumiem- pokiwała głową, a blond fale zsunęły się jej na twarz.- Ale musicie mnie wysłuchać. Szczególnie ty mamo.- Dotknęła ramienia mamy. Ku zdziwieniu Caroline, Liz nie odsunęła się. Spojrzała na córkę cała we łzach.- Mogę?- gdy pani szeryf przytaknęła, Caroline wciągnęła powietrze i na bezdechu zaczęła mówić.- Prawda jest taka, że już dawno wiedziałaś o tym. Że jestem wampirem, ale prosiłaś mnie, żebym wymazała ci to z pamięci. Więc zrobiłam to. Byłaś taka przerażona! Bałaś się mnie! A ja za bardzo zrozpaczona! Myśl, że mnie nienawidzisz i nie chcesz widzieć... Zabijała mnie. I zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie widzieć albo będziesz chciała zabić. A ty tato... ciebie też to się tyczy. A teraz...

| Powinieneś zostać |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz