,, I'll take you. Wherever you want. "

547 23 2
                                    

,, Zabiorę cię. Gdziekolwiek zechcesz. " - Klaus Mikaelson, The Vampire Diaries 3x14 Dangerous Liaisons

Jak obiecał tak zrobił. Zaraz po tym jak uporał się ze wściekłym rodzeństwem i po kilku groźbach rzuconych w stronę winowajcy powstałej apokalipsy jaką było niechciane rodzinne spotkanie wszystkich Mikaelsonów, wyszedł z zamiarem nie wrócenia do domu przez dłuższy czas. Miał ich wszystkich dosyć, a spędził z nimi zaledwie nie całą dobę. Nie chcąc ich ponownie pakować do trumien postanowił, że wyjedzie na jakiś czas. Z dala od nich, od bandy Scooby Doo i Mystic Falls, którego miał już powoli po dziurki w nosie. Jedyne co go trzymało w tym mieście była chęć robienia zamętu i Caroline. Jedyna osoba, którą choć chciałby skrzywdzić to by nie mógł. Nawet nie chciał. Nie wybaczyłby sobie tego. Bez Caroline każdy dzień dla Klausa wydawał się pusty i monotonny. Jakby trickster istniał naprawdę to powiedziałby, że to jego wina. Ale nie istniał i nie będzie. A to co nazywał monotonią i pustką to zwyczajna miłość. Pustka, która pojawia się, gdy nie ma obok ukochanej osoby.

Dlatego też kiedy ruszył autem przed siebie, bez konkretnego celu, wyjął komórkę i wybrał numer jedynej osoby, dzięki której jego dni nie są nudne od powrotu do miejsca, gdzie się urodził. Gdzie powstała legenda jaką są pierwotni.

- Czego? Jest środek nocy bałwanie!- krzyknęła zaspana Caroline, a Klaus tylko wyobrażał sobie jak marszczy brwi i nos wyzywając go w myślach od najgorszych.

- Wybacz, kochanie. Pomyślałem, że będziesz chciała ze mną wyjechać z tej zapyziałej dziury.- Uśmiechnął się pod nosem.

Caroline będąc po drugiej stronie słuchawki mimo wolnie wyobraziła sobie szelmowski uśmieszek hybrydy. Podciągnęła się do siadu i sama uśmiechnęła się wpatrując w ciemność pokoju Eleny.

- Dla twojej wiadomości nie ma mnie teraz w pensjonacie. Jestem u Eleny i nie mam jak się spakować. A to się równa z tym, że nigdzie nie jadę budzący o nieludzkiej godzinie, kretynie!- nie mogła się powstrzymać, by nie dogryźć pierwotnemu. Ale to już chyba taka jej natura. Nawet jeśli z kimś się przeprosi to stare nawyki zostają.

- Będę za pięć minut- oświadczył i po chwili się rozłączył.

***

Miała ochotę zabić Klausa w chwili kiedy do niej zadzwonił, a jej chęć mordu wzrosła, gdy faktycznie pojawił się przed drzwiami Eleny po pięciu minutach. Zaspana i wkurzona do granic możliwości doczłapała się do drzwi i wyszła na ganek. Pierwsze co zrobiła to z pięści uderzyła pierwotnego w pierś, czym wywołała u niego rozbawienie. A kiedy ten się uspokoił, wyprostowana wpatrywała się w niego z nieodgadnioną miną.

- Powinnam cię zabić.

- Ale tego nie zrobisz.

- Nie byłabym tego taka pewna, Mikaelson- warknęła wymijając jego osobę.- Poproszę najlepsze i najdroższe ciuchy jakie kiedykolwiek widziałeś!- krzyknęła wsiadając do auta.- Z Paryża, Tokio i Rzymu! Buty też!

W pierwszej chwili kiedy tylko wsiadła do pojazdu miała ochotę wysiąść, ale gdy Klaus dołączył do niej siadając za kierownicą i uśmiechał się w ten szczególny sposób, jej myśli szybko obrały inny tor. A teraz? Teraz siedziała z nim ramię w ramię i czekała aż dojadą na pierwsze lepsze lotnisko, które okazało się być dwie i pół godziny od Mystic Falls.

| Powinieneś zostać |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz