Rozdział 57

310 19 0
                                    

Razem z moim przyjacielem i bratem jesteśmy u szeryfa.

- Leila twierdzi że uzbiera się tu sto czterdzieści cztery miliony. Ktoś płaci pieniędzmi skradzionymi z sejfu Hale'ów.

Powiedział Stiles.

- Lydia próbuje rozszyfrować kolejne klucze.

Powiedziałam.

- Wiesz że jesteś warta najwiecej?

Zapytał szeryf. Pokiwałam głową.

- I wiesz co to znaczy?

Ponownie zapytał.

- Że będą chcieli mnie z chęcią sprzątnąć.

Powiedziałam.

***

W szkole rozglądałam się na prawo i lewo. Ustaliliśmy że zabójca był wczoraj na imprezie. Ubrana byłam w cienki szary sweter i czarne rurki z dziurami. Białe buty dopełniły cały wygląd. Nie mogłam się na niczym skupić. Czy bałam się? Oczywiście. Byłam warta dwadzieścia siedem milionów. O dwa miliony więcej niż Scott. Byłam przerażona. Nasłuchiwałam wszystkich myśli. Bardzo uważnie. Tak spędziłam cały dzień w szkole.
Na korytarzu wpadłam na jakiegoś pierwszaka. Blond włosy, niebieskie oczy. Szedł na mecz. Dziś mieli grać z jakimś liceum. Nie mam pojęcia.

- Teraz tylko dobrze trafić i zgarne miliony.

Usłyszałam. Obróciłam się. Spojrzałam na chłopaka.

Cholera pomyślałam. To on mógł zabić tego dostawce wczoraj. Pobiegłam na boisko ile miałam sił w nogach. Było już ciemno. Zobaczyłam że krypta była otwarta. Zeszłam na dół. Zastałam tam Derek'a i... Argent'a.

- Co się dzieje? Co pan tu robi?

Zapytałam. Odwrócili się w moją stronę.

- Isaac jest z panem?

Zapytałam pełna nadziei.

- Niestety nie. Pokłóciliśmy się. Uciekł.

Mówił. Łzy cisnęły mu się do oczu.

- A jak się... miewał?

Zapytałam. Argent podszedł do mnie.

- Tęsknił. Cały czas myślał o tobie.

Powiedział Pokiwałam głową.

- Cholera musze ich ostrzec.

Powiedziałam.

- Co się dzieje?

Zapytał Derek.

- Wiem kto jest mordercą.

Powiedziałam i wybiegłam z krypty. Gdy dobiegłam na boisko mecz już trwał. Stałam koło trybun jak wmurowana. Scott, Liam i Kira byli na boisku. Każde z nich mogło być celem. Chcialam wejść na boisko ale zatrzymał mnie trener.

- McCall gdzie ty się wybierasz?

Zapytał.

- Musze przekazać coś bratu. To pilne.

Powiedziałam.

- Przekażesz mu po meczu. Daj im grać.

Powiedział. W tym momencie trener ściągnął Kirę z boiska. Nadarzyła mi się okazja. Wbiegłam na boisko.

- McCall!

Krzyczał trener.

- Blondyn, iebieskie oczy. On jest zabójcą. Mają jakiś dziwny rodzaj mordownika. Wystarczy draśnięcie a może zabić nawet alfę.

Powiedziałam bratu. On spojrzał w stronę zawodnika z drużyny.

- Uciekaj na trybuny zanim dorwie ciebie.

Powiedział mój brat. Pokiwałam głową i zbiegłam z boiska.

- Masz poważne kłopoty.

Powiedział trener.

- To było pilne.

Odparłam i usiadłam na trybunach. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam zobaczyłam jak ściągają jakiegoś chłopaka z boiska. Skupiłam się i zaczęłam czytać jego myśli. Wilkołak. Ruszyłam za nimi. Dogonił mnie Scott.

- Co jest?

Zapytałam.

- Brett jest na drugiej części listy.

Powiedział.

- Jest drugi zabójca Scott. Czuję to.

Powiedziałam. Gdy weszliśmy do szatni Brett leżał nie przytomny. Nagle otworzył oczy a jakas dziewczyna zarzuciła mojemu bratu drut na szyję.

- Jesteś sporo wart. Odradzali mi to, ale dotrwałam alfę.

Mówiła.

- Jestem warta więcej.

Odezwałam się. Dziewczyna spojrzała na mnie. Wtedy mój brat chwycił dziewczynę za szyję i uderzył nią o ścianę. Straciła przytomność i osunęła się na dół. Stiles przybiegł do nas.

- Dzwoń po tatę.

Zwróciłam się do przyjaciela. Po kilku minutach przyjechała policja i FBI. Wyszłam z szatni i oparłam się o ścianę.

- Leila.

Usłyszałam. Otworzyłam oczy. Spotkałam się ze wzrokiem zmartwionego brata. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy.

- Nie radzę sobie Scott. Cholernie za nim tęsknie. Nie wiem gdzie jest i czy w ogóle żyje. Brakuje mi go.

Powiedziałam. Szafki zaczęły się trząść.

- Leila spokojnie. Nie możesz zrobić nic głupiego. Mnóstwo tu policji. Użyj kotwicy.

Powiedział.

- On nią był.

Powiedziałam. Brat przytulił mnie mocno. Objęłam go.

- Pomysł że to on cię tuli.

Powiedział. Zamknęłam oczy i wyobraziłam to sobie. Oddech zaczął spowalniać a szafki już się nie trzęsły.

- Dziękuje.

Powiedziałam. Brat otarł łzy z mojego policzka.

- Wracaj do domu i prześpij się.

Powiedział. Pokiwałam głową. Wyszłam z budynku szkoły. Policjant podwiózł mnie pod dom. Poszłam na górę. Umyłam się i ubrałam w piżamę po czym poszłam spać.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz