Rozdział 9

656 27 1
                                    

Krew zaczęła kapać na podłogę. Łzy spływały po moich policzkach. Byłam bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Próbowałam za pomocą moich zdolności się uwolnić ale nie umiałam. Nie potrafiłam. Nie mogłam. Zaczęłam szlochać. Po kilku minutach obok usłyszałam głosy. Szeryfa, Matt'a, Scott'a i... mamy. Podsunęłam się bliżej ściany. 

- Jemu nie trzeba tamować krwawienia. Nie obchodzi pani drugie dziecko?

Zapytał Matt.

- Co jej zrobiłeś!?

Krzyknął Scott.

- Nic takiego. Nie wykrwawi się. Znaczy... uleci jej trochę krwi ale przeżyje.

Powiedział ten pieprzony psychol. Słuchałam wszystkiego uważnie.

- Gdzie ona jest!?

Zapytała mama.

- Tu jestem! Żyję! Nie martwcie się!

Krzyczałam. Dobrze że te ściany są cienkie.

- Zamknij się bo ich zastrzelę!

Odkrzyknął Matt. Zacisnęłam powieki. Przyciskałam ręce do rany. Oddychałam powoli jednak nie płytko. Próbowałam się uspokoić. Nie wiem ile tak siedziałam ale wiem jedno. Mogłam wstać. Uczyniłam to i podeszłam do drzwi. Oparłam się o nie i zamknęłam oczy. Skupiłam się. Kręciłam wolno głową na boki. Drzwi otworzyły się. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do pomieszczenia obok gdzie toczyła się bójka. Scott i Derek na kanimę. Zobaczyłam mamę w celi. Podbiegłam do niej. Stała na samym końcu celi.

- Mamo?

Zapytałam. Ona podeszła do mnie.

- Wiedziałaś?

Zapytała. Spojrzałam na nią. Wiedziałam o co jej chodzi. Zignorowałam jej pytanie i położyłam ręce na kratach. Zamknęłam oczy. Po chwili szarpnęłam za kraty. Otworzyłam ponownie. Mama wyszła z celi przyglądając mi się ze łzami w oczach. Przełknęłam ślinę. Mogła być przerażona. Jak najbardziej.

***

Przez cały tydzień w szkole myślałam o jednym. Kto zabił Matt'a i gdzie jest Isaac. Poprawiłam miętową koszulkę i czarną katanę aby nie było widać ogromnego opatrunku na moim lewym boku. Spojrzałam na siebie w lustrze w szafce. Wzięłam głęboki oddech. Zamknęłam szafkę i ruszyłam na zajęcia. Od tamtych zdarzeń mama unika mnie i mojego brata. Nie dziwie jej się. Jej syn jest wilkołakiem a córka jakąś czarodziejką NIE z księżyca. Sama bym się zamknęła w pokoju po takiej wiadomości.

***

Siędzie w pokoju. Odrobiłam właśnie matematykę i zrobiłam notatki na biologię.

- Puść ją!

Krzyknął Scott. Poderwałam się z krzesła i pobiegłam do pokoju brata. Otworzyłam drzwi. Scott stał w ręczniku, na krześle siedział nasz nowy dyrektor a kanima trzymała mamę. Pod sufitem. Weszłam do pokoju. Podmuch wiatru z okna zamknął za mną drzwi. No to już wiem kto zabił Matt'a.

- Rodzinne zebranie.

Powiedział Gerard.

- Czego chcesz?

Zapytałam.

- Znaleźć Derek'a i jego watahę.

Odparł.

- Nie wiemy gdzie są.

Odparł Scott.

- Na pewno ich znajdziecie. Umiem motywować ludzi.

Powiedział Argent. Zacisnęłam pięści. Drzwi otworzyły się z hukiem.

- Nie chce nikogo zabijać.

Powiedział Gerard. Kanima puściła mamę a ta upadła na ziemię. Podbiegłam do niej. Gerard i kanima wyszli jakby nigdy nic.

- Nie wiem co się dzieje. Nie wiem co to było ani czym wy jesteście ale... dajcie mu to czego chce.

Powiedziała mama. Spojrzałam na Scott'a. Łzy napłynęły mi do oczu.

- Nie wiem czy potrafię mamo.

Powiedział Scott.

- Po prostu. Daj im to czego chcą.

Odparła.

***

Postanowiłam przynieść Scott'owi jedzenie do pracy. Weszłam do kliniki. Scott wyjrzał zza rogu.

- Przyniosłam ci coś.

Zaśmiałam się. Brat posłał mi uśmiech i otworzył bramkę. Podałam mu pudełko i weszłam do głównego gabinetu. Wmurowało mnie w podłogę.

- Isaac.

Powoedziałam. Chłopak obrócił się do mnie.

- Leila.

Powiedział z uśmiechem. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.

- Płakałeś?

Zapytałam patrząc się na niego.

- Trochę. Zabrałem ból pieskowi.

Powiedział i złapał mnie za ręce. Nagle jego żyły zrobiły się czarne.

- Co ci jest?

Zapytał.

- Mi? To twoje żyły są czarne.

Odparłam. Przestałam czuć ból. Spojrzałam chłopakowi w oczy. Scott podszedł do nas. Isaac puścił moje ręce.

- Zabrał ci ból. To działa wtedy kiedy ktoś cierpi.

Wytłumaczył Scott. Cholera.

- Rana cię dalej boli?

Zapytał brat.

- Już nie.

Odparłam.

- Jaka rana?

Zapytał Isaac. Podwinęłam koszulkę do góry i pokazałam opatrunek.

- Kto ci to zrobił?

Zapytał.

- Nie istotne. I tak już nie żyje.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz