Kai i Lloyd uciekali od zombii.
Kai został zaifekowany.
A gdzie reszta? Są w schronieniu.
Po dłuższej chwili biegania, Kai już nie nadążał za Lloydem i sie zatrzymał.
Kiedy blondyn sie zorientował że Kai się zatrzymał. Podszedł do niego, a brunet poleciał do przodu , przez truciznę w jego ciele.
L] KAI! - Lloyd w ostatniej chwili złapał jego kochanka i ułożył go w pozycji siedzącej.
K] Lloyd. - powiedział brunet i zielonooki na niego spojrzał. Kai wyciągnął pistolet z jego kieszeni i mu go dał.
L] K-Kai.. po co mi to.. - Po chwili Lloyd zrozumiał co musi zrobić.
K] Lloyd.. proszę.. zrób to.- Pogladził jego policzek.
L] N-nie.. - jego głos już się łamał - Nie mogę cię stracić! - Strzuszki łez leciały mu po policzkach.
K] Nieważne gdzie będę, zawsze będę przy tobie. - Blondyn go obrazu objął.
Brunet po chwili zdiął z szyji swoją huste.
K] Weź to.. i zrób.. to.. co musisz zrobić. - Lloyd kiwnął głową na zrozumienie, wziął chuste swojego ukochanego i ją związał na szyji. Chwycił pistolet, wstał, oddalił się trochę.. i... i.
L] Kocham cię Kai. - Z jego oczu już lał sie potok łez, wymierzył pistolet na Kai'a.
K] też cię kocham.. - Zamknął oczy.
Lloyd też zamkną oczy, i zastrzelił po chwili Kai'a. Kiedy je otworzył zobaczył Kaia w plamie krwi.
L]C-co ja zrobiłem.. - puścił pistolet, i pobiegł do Kaia. Kiedy już był obok niego, usiadł i przytulił go.
L] N-nie.. proszę nie...! - i już się rozplakał.
Wiedział że już go nie zobaczy.
Czuł jagby przegrał.
Jagby stracił jedyną bliską osobe.
L] Przepraszam... -