Osąd marnego życia

1.4K 96 138
                                    

Życie Rzeszy od zawsze było naznaczone osobliwym piętnem.

Gdy przyszedł na ten świat, czy raczej pojawił się na nim, miał zastąpić Cesarstwo, miał zastąpić tego zapatrzonego w siebie i swoje zachcianki monarchę, miał zmienić swój land i uczynić go demokratycznym krajem, oazą spokoju dla swoich ludzi. Był głosem Niemców zmęczonych wojną, wykończonych jej bezsensownością i nieuchronną przegraną, był pragnieniem przełomu, nowego świata, lepszej i wspanialszej nacji teutońskiej, zdało się zapowiadać się inaczej, wręcz cudownie.

Więc dlaczego wszystko spieprzyło się na każdy możliwy sposób?

Dorastał bardzo szybko, nawet jak na kraj, w dniu, w którym przyjął swoje imię, miał jakieś dwanaście lat, choć istniał tylko dwa. Tak czy inaczej, wtedy stał się Rzeszą Niemiecką, czy jak nazywali go wszyscy, Republiką Weimarską, najmłodszym z państw, uosobień krajów w Europie, kozłem ofiarnym świata.

Wszyscy patrzyli na niego z góry.

Berlin, który starał się go nieudolnie wychowywać, który nigdy nie dał mu miłości, który zdawał się zajmować nim dlatego, że musiał, gdy on tylko chciał ciepła jak każde dziecko. Ententa, cały pseudosojusz, który miał pokonać Cesarstwo, a ostatecznie postanowił ukarać młodzika, traktując go jak śmiecia, jak zagrożenie, jak następnego potwora, jako źródło całego zła, a to nawet nie była wojna jego ludzi, to była wojna Austrii. I ci wszyscy podludzie, ci wszyscy, którym musiał ulec, przed którymi musiał się płaszczyć, którym musiał wynagrodzić krzywdy, bo się im to należało, bo dość już się nacierpieli.

Więc dlaczego nikt nie widział jego cierpienia, dlaczego nikt nie przejmował się jego ludźmi, kiedy im było źle? Kiedy byli w biedzie i w kryzysie, nękani bezrobociem oraz wstrząsami społecznymi? Gdy inflacja niszczyła jego gospodarkę tak bardzo, że pieniądze były tyle warte co konfetti? Kiedy jego lud był narodem podbitym, słabym, kontrolowanym i rujnowanym? Kiedy jego kraj znalazł się krawędzi bankructwa?

W czym oni byli gorsi?

W czym on był gorszy?

Zawsze, wszędzie, cokolwiek by nie zrobił, nie powiedział, kimkolwiek by nie próbował być, co nie zmieniał, nie naprawiał, towarzyszyło mu to jedno uczucie.

Nienawiść.

Widział, słyszał, czuł, że świat go nienawidzi, dla niego zdawał się być przesiąknięty tym tworem ludzkiej natury, przejawem marnej egzystencji i w nim również trwało to uczucie, płonęło niczym żywy ogień, aż nie zmieniło go w popiół, który inni zwykli zwać Trzecią Rzeszą.

Nienawidził Francji za wydarcie jego ludziom ostatniego grosza, za pomiatanie nim, za jej dwulicowość, za obłudę, za wywyższanie się, za zabranie Alzacji i Lotaryngii oraz koloni, za bycie pouczającą go suką, która nie była wcale lepsza od niego, za dokładanie kolejnych czynników, które jeszcze bardziej niszczyły jego denne dzieciństwo.

Nienawidził Wielkiej Brytanii i USA za to, że też karmili się na jego cierpieniu, że stali tylko z boku, patrząc, jak rozkradają jego państwo lub w tym pomagając, że ten zakichany Amerykaniec dawał mu te pożyczki, że wydawał się miły, że sukinsyn i tak nic nie zrobił, aby pomóc temu smutnemu dzieciakowi, za to, że obaj ponownie odebrali mu wszystko.

Nienawidził Włoch, bo mu ufał, bo widział w nim przyjaciela, bo był jedną z niewielu istot, które nim nie nie gardziły, bo był imbecylem, który czasem próbował go rozśmieszać, bo go zostawił, tak jak zostawił Cesarstwo, bo tak naprawdę nic dla Włocha nie znaczył.

Nienawidził Polski, bo jej śmieszny upór i niepodległościowe pragnienia czyniły jego młodość jeszcze bardziej żałosną, bo kiedyś mu współczuła, ale i tak musiała wydzierać każdy kawałek Śląska czy inny skrawek ziemi, jaki tylko mogła, bo zawsze musiała stawać mu na drodze, wszystko utrudniać, bo istniała, dobijając gwóźdź w trumnie jego nędznego życia.

Utopia / countryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz