Rosnący ciężar

1.1K 85 124
                                    

Moskwa tymczasowo stała się dla Polski wszystkim.

A tak właściwie tylko dom na jej przedmieściach.

Schemat jej dni w tym miejscu był łudząco podobny, lecz nie identyczny, a to głównie za sprawą dwójki młodych domowników. Za ich opiekuna dotychczas często robił Ukraina, jednak teraz, korzystając ze sposobności, ZSRR angażował do tego zadania Laszkę, w końcu i tak nie miała nic innego do roboty, dlatego niemal cały dzień spędzała na pierwszym piętrze, pilnując czy pomagając młodzieży.

Co prawda, tak właściwie te dzieciaki nie potrzebowały opieki, z tego, co zauważyła Polska, większość czasu spędzały same lub w towarzystwie nauczycieli, którzy uczyli je w domu. Umiały o siebie zadbać, z osobna czy razem, a mimo burzliwego wieku i dużej wyobraźni, szczególnie u dziewczynki, zostały wychowane tak, że raczej nie próbowałby zrobić niczego, co mogłoby przynieść im kłopoty.

Lecz jednak miały tę "opiekunkę", a dla Białorusi taki obrót spraw był niczym błogosławieństwo i główna wygrana w zdradzieckiej loterii zwanej życiem. Od zawsze brakowało jej w domu innej istoty płci żeńskiej, a teraz w dodatku miała taką, która, przynajmniej na razie, nie mogła od niej uciec i korzystała z tej zależności. W momencie, w którym udało jej się zaciągnąć "jej Polę" do jej pokoju, tylko upomnienie ZSRR było w stanie zmusić ją do wypuszczenia Rzeczpospolitej. Rosja za to przez prawie cały pierwszy tydzień był ostrożny, pomagał Laszce i słuchał się jej, lecz był odrobinę wyobcowany. Kobieta zastanawiała się czy to ta swoista podejrzliwość, czy młodzieniec czuł się niezręcznie po ich spotkaniu i dlatego postanowił ją nieco unikać, tak czy inaczej, ostatecznie znaleźli wspólny język. Polka równocześnie musiała przyznać, że ta parka w osobliwy sposób odrobinę przypominała jej ją samą, dziewczynka z zachowania, chłopak z wyglądu, a doglądanie ich, czy przynajmniej udawanie, że to robi, pomagało zająć jej niespokojne myśli.

Ze wszystkich zajęć związanych z latoroślami tego domu jej ulubionym stało się towarzyszenie Rosji podczas jego lekcji. W trochę dobijającej codzienności wnosiły coś nowego, poza pomysłami Białorusi oczywiście. Przysłuchiwanie się biologi, chemii, fizyce, matematyce, filozofii czy nawet literaturze rosyjskiej nie było takie złe, czasem nawet ciekawe, lecz tylko jedna lekcja wywoływała w niej większe emocje.

Lekcja historii.

Naprawdę dziwiło Rzeczpospolitą, że bolszewik pozwala jej tak terroryzować tego nauczyciela, dla którego stała się niemal nemezis, w końcu tym sposobem podważała wszystkie bzdury, które były wpajane jego wychowankom od lat.

Każde spotkanie miało prawie ten sam wstęp. Polska czekała razem z Rosją na przybycie nauczyciela, niejakiego Dymitra Lapunowa, na początku mężczyzna był mocno zdziwiony obecnością innego państwa, szczególnie tego państwa, lecz jako człowiek dobrze wychowany okazywał Laszce szacunek, ona mu również, jednak wraz ze zmianą kolejnych tematów lekcji ich relacja zaczynała być coraz bardziej... napięta.

Na początku ze strony Polki pojawiały się tylko drobne wtrącenia, ciche komentarze, które z czasem, czyli z biegiem kilku dni, przeradzały się w otwarte dyskusje na temat prawdy historycznej, wszystko zależało od tego, jak dalece słowa historyka godziły w godność Rzeczpospolitej. Żadne z nich nie dziwiło się drugiemu, że postępuje w ten sposób, nauczyciel robił, co było od niego wymagane, w przeciwnym wypadku groził mu łagier, a kobieta najzwyczajniej broniła swojego dziedzictwa, lecz to tworzyło między nimi spory konflikt interesów, któremu zdezorientowany Rosja musiał się przyglądać i robił to z przyjemnością.

Dzisiejsza lekcja nie różniła się pod tym względem od poprzednich, gdy tylko Dymitr przekroczył próg pokoju, wyczuł na sobie ten wzrok, który już podejrzewał, o czym powinna być czekająca ich lekcja. Historyk już niejednokrotnie nadmieniał Związkowi Radzieckiemu o niedogodnościach i zagrożeniach, jakie wiązały z obecnością Polski na jego lekcjach, lecz ten zawsze z politowaniem zbywał nauczyciela, mówiąc, iż "To tylko kobita na wózku, jak ci przeszkadza, to po prostu wywieź ją za drzwi". Rosjanin musiał przyznać, że była to kusząca opcja, jednak dla niego oznaczałaby porażkę mentalną, fakt, iż nie był w stanie przegadać białogłowej i dlatego musiał się jej pozbyć.

Utopia / countryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz