| Strzała łucznika też rani. |

482 33 53
                                    

Rozdział 9 ‣ Strzała łucznika też rani ‣

‣ Rozdział 9 ‣ Strzała łucznika też rani ‣

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tej nocy Hyunjin nie spał długo.

Jego powieki zostały już dawno rozchylone, gdy płomienne słońce znowu wzniosło się nad horyzont. Złote promyki zaczęły łaskotać kamień, którym wyłożona była sypialnia młodszego z nich, docierając również do twarzy Hwanga, która od wielu godzin skierowana była w stronę drobnego ciała jego przyjaciela. Z dokładnością skanował wzrokiem każdy szczegół jego spokojnej, pogrążonej we śnie twarzyczki — jego zmarszczony w uroczy sposób nosek, ciemne rzęsy opadające delikatnie na jego policzki, bladą skórę, popękane, a jednak tak kuszące usta, brązowe włosy opadające wprost na jego czoło i te zaróżowione lekko policzki. Z każdą chwilą upewniał się w twierdzeniu, że nie widział nigdy wcześniej tak niewinnej, idealnej osoby.

Nie do końca wierzył w to, co wydarzyło się pod osłoną nocy. Wszystkie te wydarzenia — poruszającą rozmowę, upragniony pocałunek i dosłownie pękające od emocji serce — pamiętał to jakby za mgłą, jakby nie będąc pewnym, czy to się wydarzyło, czy to nie serce go okłamywało. W końcu kochał Jisunga tak cholernie mocno, że był w stanie poświęcić dla niego wszystko. Ale przecież skąd miał wiedzieć, że to właśnie tego pragnęło jego serce? Albo co gorsza, czy aby na pewno chciał tego jego drobny przyjaciel?

Bo chociaż gdzieś w środku czuł, że to właśnie tego pragnął, że to Jisung był rozwiązaniem bólu jego serca, to z jakiegoś powodu nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli. Bał się tak cholernie, że był jedyną osobą, która tak myślała. Był po prostu przerażony tym, że Jisung mógł go jeszcze bardziej zranić, po prostu nie odwzajemniając jego uczuć.

Ale z drugiej strony przez czas wracał pamięcią do tej jednej chwili, nadal wpatrując się w śpiącą twarz młodszego. Widział w głowie zapłakaną twarz Terranina, słyszał jego słowa — długi monolog o gwiazdach, ale i czuł jego usta, tak blisko tych swoich. Pamiętał jego wszechobecny dotyk coś czego pragnął — bliskość Hana. I to właśnie sprawiało, że zaczynał wierzyć w to, co się stało, w to, co podpowiadało mu jego serce — że był zakochany na zabój, bez odwrotu.

Jego głowę przelewały tornada myśli — tych dobrych i tych złych. Przeskakiwał z jednej na drugą, dokładnie skanując w pamięci to, co wydarzyło się w nocy i jakie mogły być tego konsekwencje. Zaczęło do niego docierać to, że mimo tego, że robił coś w odczuciu ogółu nielegalnego, to i tak tego pragnął z całego serca. Zrozumiał, że nie potrafił wyprzeć się uczuć, którymi darzył Jisunga — na to było już za późno.

Odczuwał dziwny spokój ducha, gdy tak po prostu leżał, wpatrując się w twarz młodszego. Jednak ta chwila musiała się kiedyś skończyć. Tak się też stało, kiedy brązowowłosy rozchylił delikatnie powieki, które od godzin napastowane były przez uciążliwe spojrzenie czarnowłosego. I wbrew dziwnym uprzedzeniom Hwanga, na twarz niższego księcia wcale nie wstąpiła odraza, a ten sam, szczery uśmiech.

once upon a time || hyunsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz