‣ Rozdział 14 ‣ Płomień straty ‣
Następne dni były ciężkie — zbyt ciężkie, by jeden młody chłopiec dał radę unieść na swoich barkach wszystko, co się w ciągu nich wydarzyło.
Jisung doskonale wiedział, z czym wiązała się wojna, jak wielkie ryzyko i straty za sobą niosła, jednakże i tak nie był w stanie odpędzić się od bólu, jaki spotkał go po wygranej bitwie. Stojąc na froncie, dowodząc oddziałem łuczników i czując strach w żyłach, zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele ofiar przyniesie rozgrywająca się przed jego oczami bitwa, lecz nie pomyślał, jak bardzo dotknie to i niego. Czuł w swoim sercu nie tylko cierpienie narodu, płacz wielu kobiet, które tego dnia zostały wdowami, ale i swój osobisty ból straty.
Z każdą kolejną chwilą zaczynało do niego docierać to, co się wydarzyło — że wojna się zakończyła, że wygrali, że stracił ojca, że teraz na jego barki spadł cały ciężar władzy. Teraz to on miał zostać królem.
Jisung nigdy tego nie chciał — nie chciał władać, bo wiedział, że się do tego nie nadawał. Jego serce było zbyt miękkie, a dusza zbyt delikatna, by unieść taki ciężar. A teraz wszystko to spadło na niego tak nagle i doskonale wiedział, że będzie tylko gorzej.
Pierwszej nocy nie zmrużył oczu ani na chwilę. Całą noc leżał wpatrzony w sufit, na swoim karku czując spokojny oddech Hyunjina. To wszystko wydawało mu się tak nierealistyczne, nieprawdziwe, a jednak było bolesną rzeczywistością.
Następnego dnia miasto pochłonęła żałoba i została zwołana specjalna rada, jednakże tym razem nie miał przewodzić nią król Jihyun — a nikt inny jak Jisung, następca tronu. Zostawało wtedy postanowione, że pogrzeb odbędzie się trzeciego dnia po bitwie, a koronacja Jisunga już zaledwie dwa tygodnie później.
To wszystko go przerastało — to było za dużo, jak na siedemnastoletniego chłopca i emocje musiały w końcu w nim puścić. Bowiem wieczorem, gdy znów znaleźli się z Hyunjinem za zamkniętymi drzwiami jego sypialni, którą już za niedługo miał opuścić, by przenieść się do komnaty królewskiej, postanowił jakoś uwolnić to wszystko, co gromadziło się w nim od początku bitwy.
Usta Hyunjina wydawały się idealną ucieczką, jedynym sposobem, by pozbyć się wszystkich ciążących mu myśli i problemów. Dlatego też gdy tylko zostali sami, wpił się zachłannie w usta starszego. Łaknął jego bliskości i obecności, jakby było to jedyne, co go w tamtej chwili obchodziło. Nie potrafił wytrzymać ani chwili dłużej bez Hyunjina, gdyż wiedział, że bez niego zwyczajnie się załamie.
Z początku Hyunjin odwzajemnił pocałunek, układając dłonie na jego talii. Drzwi pokoju Jisunga zostały zamknięte, dzięki czemu nie musieli się przejmować tym, że ktoś ich nakryje — teraz liczyli się już tylko oni. Jednakże starszy szybko wyczuł, jak desperacki od strony niższego był ten pocałunek — jak bardzo łaknął on bliskości czarnowłosego, jak mocno całował wargi starszego, jak z determinacją starał się poczuć coś innego, niż ból. I chociaż Hyunjin pragnął bliskości młodszego tak samo mocno jak Jisung, tak czuł, że to wyjście było złe, że lepiej w tej chwili było choć chwilę porozmawiać.
CZYTASZ
once upon a time || hyunsung
Fanfic⌜ᴀ ʟᴏɴɢ, ʟᴏɴɢ ᴛɪᴍᴇ ᴀɢᴏ⌟ Tysiąclecie zjednoczenia królestw miano obchodzić z hukiem, wieloma bankietami i niepojętą ilością jedzenia. Do stolicy Krainy Sześciu - Arhe - miały zjechać głowy pozostałych królestw, by razem z królem Terry świętować roczn...