Rozdział 21: Jungkook

387 55 12
                                    

Witajcie! Przybyłam z rozdziałem! W końcu mam swój laptop. Udało mi się zakupić zasilacz, bo tamten to w ogóle się spalił. Raju, ale długo na to czekałam. Przez pisanie na biurowym, zacinającym się badziewiu mamy, rozdziały wychodziły mi tak nijak, a teraz świetnie się przy tym bawiłam. Myślę, że pozostałych parę rozdziałów zmieszczę w trzy i będę mogła pisać kontynuację. Jeśli to kogoś obchodzi, napiszę I'm not gay 2, żeby skupić czytelników obu wersji wokół ciągu dalszego historii. Już nie będę łasa na wyświetlenia tutaj. Co mi po nich, skoro te cyferki przestały mnie interesować jakoś w lutym zeszłego roku, hm?

No nic, życzę wam szczęśliwego nowego roku, bo podejrzewam, że do stycznia rozdziału nie wstawię. 

Enjoy, Misie Patysie!

~•~•~•~•~•~•~•~


Nie spodziewałem się, że tak łatwo można się zgubić w lesie. Coś tam słyszałem w wiadomościach, że ktoś kiedyś zaginął na całe dwa dni, ale skąd mogłem wiedzieć, że sam do czegoś takiego doprowadzę. Zresztą nie zastanawiałem się nad konsekwencjami. Nie sądziłem również, że będę tak nieuważny, by zrobić coś sobie z nogą. Kolejna katastrofa do kompletu. Dziękuję ci moje ty psie szczęście. Co z tego, że chciałem być sam na sam z Jiminem, ale nie na tak długo! Kto wie ile czasu tu spędzimy.

Cholera, jak to boli. Trzymałem się za bolącą kostkę. Chciałem być twardy, aby pokazać Jiminowi, że jestem twardy, ale nic z tego. Każda próba naciśnięcia stopą w podłoże kończyła się rozdzierającym bólem, a przecież nawet zamierzałem wstać. Wykrzywiałem twarz w bólu, choć starałem się to opanować. Mięczak ze mnie.

- Potrafisz chodzić? - zapytał delikatnie Jimin.

- Jak ja nawet wstać nie potrafię - jęknąłem, przez co zezłościłem się na siebie. Zachowywałem się jak kobieta, którą z całą pewnością nie byłem. Głupi ból, głupi plan, głupi Namjoon, głupi Jimin. Głupie wszystko co żyje i kropka. - Spróbuję - powiedziałem, chcąc się uratować od pomocy Parka.

Zacisnąłem mocno zęby przy podpieraniu się rękami. Gdybym tylko nadwyrężył tę nogę, chyba bym się popłakał. Jimin odsunął się ode mnie z rękami uniesionymi na wysokości klatki piersiowej. Chyba bał się, że wstanę i go uderzę. Nigdy bym go nie uderzył. Przynajmniej nie w twarz, bo wolałbym patrzeć na ten ideał bez żadnej skazy.

Nim tak naprawdę zdołałem się unieść na tyle, żeby wstać, moja ręka pośliznęła się na gładkim kamieniu, przez co upadłem na cztery litery.

- Moja biedna kość ogonowa - mruknąłem, choć nie było to aż tak bolesne, jak zdawało się na samym początku.

Jimin bez słowa wyciągnął pomocną dłoń w moją stronę. Chwilę musiałem się zastanowić, czy na pewno chcę, żeby mi pomagał. Podjęcie decyzji nie było trudne. Byłem pewien, że się mną zaopiekuje, a nawet pomyślałem, że może coś z tego wyjdzie i w końcu zagarnę go dla siebie. Chwyciłem jego dłoń i wspierając się na niej, stanąłem na jednej nodze, bo tej poszkodowanej nie byłem w stanie postawić na ziemi. Bałem się, że znowu poczuję ból. Choćby ten, który odczuwałem, był znikomy. 

- I jak my ich dogonimy? - mruknąłem trochę zły na siebie za nieudolność wykonywanego planu, który pewnie przeciągnie się o parę godzin, jeśli czegoś nie wymyślimy.

- Uważam, że jeśli pójdziemy niebieską ścieżką, czyli najłagodniejszą, to w końcu dostaniemy się do wyjścia, gdzie na pewno ktoś zauważy, że nas nie ma.

- Tak? Myślisz, że nasz wychowawca zauważy? - Rzuciłem mu ironiczne spojrzenie. - Zresztą. - Westchnąłem, zdając sobie sprawę, że Jimin wciąż trzymał mnie za rękę. - To moja wina. Mogliśmy iść cały czas tą samą ścieżką, ale nie, bo wielki Jungkook wie lepiej.

|| I'm Not Gay! | jjk + pjm || REMAKEWhere stories live. Discover now