Wino wbrew przypuszczeniom i cichej nadziei nie pomogło na skołatane nerwy. Jedyne, co osiągnął, było zamroczenie, które z każdą mijającą minutą się powiększało. Miał ochotę na więcej. Dzięki temu, że następnego dnia miał mieć wolne w pracy, mógł sobie pozwolić na solidny restart. Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo przeżywa coś, co tak naprawdę jak się okazuje, tajemnicą już od dawna nie było. Być może nie chodziło o sam fakt przyznania się do bycia gejem, co o to, komu to wyznał. Osobie, na której od wielu, wielu lat mu zależało tak bardzo, że z obawy o jego dobro poświecił własne szczęście. Nie mógł wiedzieć, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby w młodości postąpił inaczej. Jednak wybujała wyobraźnia podsuwała mu niezliczone obrazy. I był wtedy szczęśliwy, cieszył się życiem w towarzystwie Magnusa. Nie potrafił odpędzić od siebie tych natarczywych myśli, a jedyne, czego w tym momencie potrzebował to wino...dużo wina.
Zdecydował się iść do sklepu, gdyż wyczerpał już cały zapas pół słodkiej ambrozji o magicznych właściwościach pozwalających mu zasnąć i jednocześnie pozbawiającą snów.
Wino, winko, wineczko – recytował w myślach, jak mantrę jednocześnie próbując nieudolnie nałożyć buty. Przy kolejnej próbie, która zakończyła się tak, jak kilka poprzednich sprowadzeniem go do parteru postanowił iść w kapciach.
W końcu to tylko dwie przecznice – tłumaczył sobie, szukając zagubionych kluczy. Nie znalazł ich w standardowych miejscach, co przy jego pedantyzmie było wręcz niemożliwe, a świadczyło o stanie, w jakim znajdował się od kilku jeśli nie od kilkunastu dni. Z głową w chmurach i myślami zaprzątniętymi Magnusem. Magnusem realnym i tym z jego wyobrażeń, i tego drugiego było zdecydowanie więcej.
Już prawie zdecydował się na wyjście, zostawiając niezamknięte drzwi, kiedy ktoś nieśmiało zapukał w drewnianą powłokę po drugiej stronie. Zdziwił się. Nikogo się nie spodziewał. Nikt nigdy go nie odwiedzał.
Siedząc na podłodze, po przegranej walce z butami sięgnął do klamki, zaśmiał się tak głośno i szczerze jak już od dawna mu się nie zdarzało. Zaginione klucze znajdowały się w zamku. Wciąż nie kryjąc rozbawienia, przekręcił je i otworzył drzwi.
- Alec ? Co się stało? – usłyszał zaskoczony i wyraźnie zaniepokojony głos siostry. Osoby, którą jak uważał, utracił bezpowrotnie, a jednak stała teraz w progu zagubiona, zupełnie nie mając pojęcia, co ze sobą począć.
- Wejdź i zaszczyć swą obecnością moje skromne progi – oznajmił z pełną powagą, a już po chwili parsknął śmiechem, widząc jej coraz bardziej zszokowaną minę.
Wtedy zauważył coś, co sprawiło, że zabłysły mu oczy. Nie przychodziła z pustymi rękami. W jednej dłoni ściskała butelkę wina, a w drugiej torbę ze słodyczami. To było to, czego aktualnie potrzebował do życia.
Zarechotał ucieszony.
- Wiesz, że cię kocham – wyznanie to sprawiło, że kobieta spojrzała na niego jeszcze bardziej podejrzliwie.
- Alec...- zaczęła, chciała wytłumaczyć swoje poprzednie zachowanie. Zaskoczył ją wtedy swoim wyznaniem. Uciekła i była skłonna się do tego przyznać. Ale nie dlatego, że czuła do niego odrazę czy wstręt. Sposób, w jaki ujawnił swoją tajemnicę, przeraził ją. Furia w jego oczach, podniesiony głos. Nie wiedziała, czego może się spodziewać po tak wzburzonym bracie. I choć kochała go jak nikogo na świecie, przez dłuższy czas nie odważyła się wrócić do jego mieszkania. Częściowo też, dlatego, że czuła do niego żal, że wcześniej jej o tym nie powiedział, ale też w głównej mierze wstyd, iż sama się wcześniej nie domyśliła, a do tego umawiała go na te idiotyczne randki ze swoimi znajomymi pomimo jego wyraźnych sprzeciwów.
CZYTASZ
Miłość, która przyszła mailem ( Malec)
FanfictionAlec Lightwood to dwudziestosiedmioletni, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Posiadał nietypową urodę, na którą składały się czarne jak węgiel włosy i niebieskie oczy o niespotykanym odcieniu. W zależności od nastroju zmieniały swoją barwę, przez b...