Witam. Zapraszam na nowe opowiadanie o Malecu. Rozdziały będą raczej krótkie, ale będą pojawiać się dość często. Nie przewiduję ich dużo, na tę chwilę myślę, że gdzieś około 15.
PozdrawiamW ciemnym pokoju, w którym jedynym źródłem światła był migający ekran komputera i nikła poświata wpadająca przez niezasłonięte okno, na starym, mocno zużytym obrotowym krześle siedział on Alec. Mężczyzna, który myślał, że nic go dobrego już w życiu nie spotka.
Uważający, że wraz z podpisaniem papierów rozwodowych przestał się liczyć dla świata. Osamotniony tak bardzo, iż nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio prowadził rozmowę niedotyczącą pracy.
Mieszkał sam z własnej woli, posiadał dwupokojowe mieszkanie. Mógłby ze spokojem znaleźć sobie współlokatora. Ułatwiłoby mu to co nieco życie, zwłaszcza w sprawach finansowych. Jednak wolał swoją niezależność, a samotność była jedynym stanem, w którym czuł się swobodnie.
Mieszkanie trudno było nazwać dużym, w jednym z pokoi urządził sobie sypialnię, z trudem mieściło się w nim dwuosobowe łóżko i komoda. Nie było w nim zbędnych rzeczy, lubił ład i porządek, dlatego trudno było znaleźć tam coś, co wydawać by się mogło zbędne do funkcjonowania.
Jedynym odstępstwem była ramka ze zdjęciem stojąca na komodzie. Fotografia sprzed wielu lat, z czasów, kiedy jeszcze potrafił się uśmiechać, choć robił to niezwykle rzadko. Przedstawiała jego, Isabelle i grupę ich przyjaciół; Jace, Clary, Catarinę, Ragnora, Raphaela i Simona. Uśmiechali się wesoło do obiektywu, tak jak tylko potrafią uśmiechać się nastolatkowie nieznający trosk życia codziennego.
Niegdyś na tym zdjęciu znajdował się jeszcze Sebastian, którego postać w sprytny sposób udało mu się usunąć. Mówiąc kolokwialnie, wyciął go, gdyż nie mógł na niego patrzeć.
Brakowało na nim też jeszcze jednej osoby mianowicie, Magnusa bo było zrobione zanim się poznali.
W drugim pokoju urządził sobie miejsce do „pracy", było tam solidne dębowe biurko, na którym stał komputer, obrotowe krzesło i niewielka kanapa, przy której stał mały stolik kawowy.
Dwie ściany zajmowały regały, po brzegi wypełnione książkami. Tych w jego życiu nigdy nie mogło zabraknąć. Na podłodze leżał czarny dywan, nadający temu surowemu wnętrzu odrobinę przytulności.Łazienka była mikroskopijna, mieścił się tam prysznic, sedes i niewielka umywalka.
Kuchnia jako jedyna w całym mieszkaniu była duża i przestronna. Chociaż dla niego mogłaby właściwie nie istnieć. Nie lubił i nie umiał gotować, jedyne, co potrafił zrobić bez szwanku dla siebie i otoczenia to zaparzenie sobie kawy. Lodówka zazwyczaj świeciła pustkami. Od czasu do czasu pojawiały się w niej niedojedzone resztki posiłków na wynos.
Całość mieszkania utrzymana była w dość spartańskich warunkach. Nigdy nie zabiegał, ani nie potrzebował zbędnych udogodnień. Właściwie, gdyby ktokolwiek go odwiedził, na pierwszy rzut oka nie zauważyłby bytności w nim żadnego lokatora. Wszystko było niemal sterylnie czyste, jakby nikt nigdy niczego nie używał.
Tak na dobrą sprawę tak właśnie było. Z kuchni korzystał sporadycznie, przeważnie tylko rano robiąc sobie kawę. Nigdy nie pozwolił sobie, by brudny kubek po niej stał dłużej niż kilka minut.
Podobnie jak po prysznicu, natychmiast doprowadzał łazienkę do idealnego stanu.
Zdawał sobie sprawę, iż to są pewnego rodzaju natręctwa, ale zbytnio się tym nie przejmował. Jeśli jego życie było jednym wielkim chaosem to, chociaż w mieszkaniu mógł panować ład i porządek.
***
Aktualnie siedział w swojej „pracowni". Serce biło mu jak oszalałe, drżące dłonie z trudem trafiły kursorem w odpowiednie miejsce. Zanim zdecydował się kliknąć, minęły długie minuty.Oddech mu przyspieszył, zaczął się pocić jakby miał fizycznie przed sobą tę osobę.
Tak wiele lat minęło, a on nadal siał zamęt w jego głowie. Miał wrażenie, że minęła wieczność zanim nareszcie zdecydował się przycisnąć odpowiedni klawisz.
Wstrzymał oddech, przymknął oczy i duszą na ramieniu w końcu to zrobił.
Sam nie wiedział, co go tak bardzo zestresowało, to przecież w końcu nic takiego. Kolejna osoba do jego grona wirtualnych znajomych. A on zachowywał się, jakby był saperem i jeden nieodpowiedni ruch miał pozbawić go życia.
Na ekranie pojawił się komunikat:
MAGNUS BANE jest teraz twoim znajomym.
Odetchnął ciężko, jakby jakiś niewidzialny ciężar spadł z jego piersi.
Zachowywał się irracjonalnie. Coś, co dla każdej innej osoby było zwykłą czynnością powtarzaną kilkukrotnie w ciągu dnia, on odbierał stanowczo zbyt emocjonalnie.
Ale nie mógł się sobie dziwić, od lat wyrzucał sobie to, w jaki sposób traktował Magnusa lata temu. Pomimo iż Bane przez długi czas próbował do niego dotrzeć, okazywał sympatię, próbował wciągnąć do zabawy, to Alec był wobec niego złośliwy i wredny. Nie bez powodu, ale nigdy nie było mu dane wyjaśnić swojego zachowania.
Wszedł na jego profil, nie było na nim żadnych istotnych informacji i tylko jedno, jedyne zdjęcie. Niby zwyczajne, jednak nie dla Lightwooda.Z portretowej fotografii patrzył na niego roześmiany, pewny siebie i swojej wartości młody człowiek. To trzeba nadmienić, upływ czasu absolutnie na niego nie wpłynął. Zdawał się być tak samo beztroski jak za czasów, kiedy regularnie się widywali. Średnio, co tydzień bywali na tych samych imprezach. Mieli wspólnych znajomych i nie trudno było o przypadkowe spotkanie.
To, co jeszcze zauważył, to jego przenikliwe spojrzenie, identyczne jak wtedy. Zielone oczy wpatrywały się w obiektyw z zadziornością, jakby chciały w ten sposób pokazać swoją wartość.
Jednak gdzieś pod tą powłoką Alec dostrzegł smutek. Taki sięgający w głąb duszy, podobny, jaki widywał codziennie w swoim odbiciu w lustrze.
Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak długo patrzył na to zdjęcie. Wróciły do niego wspomnienia sprzed dziesięciu lat. Ich pierwsze spotkanie, każde kolejne, z którego wracał coraz bardziej rozbity. I ból, którego nic nie było w stanie ukoić, zwłaszcza wtedy, gdy Bane wreszcie odpuścił próby nawiązania z nim kontaktu. Właściwie nie powinien się temu dziwić. Nie po tym jak go traktował, ale zawód, jaki wtedy doświadczył był nie do opisania.
Długo siedział, zastanawiając się, czy do niego napisać. Tylko właściwie, po co? Ich znajomość zakończyła się tak nagle, właściwie z dnia na dzień. Przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie, westchnął ciężko. To przez nie i to jak przebiegło, podjął najgorszą z możliwych decyzji w swoim życiu.Do dziś, na samo wspomnienie czuł ten rozdzierający go od wewnątrz ból, to upokorzenie, kiedy zdał sobie sprawę, iż źle ulokował uczucia i nie jest dla Bane'a tym, kim miał nadzieję być.
Ale wciąż pomimo upływu lat czuł coś do Magnusa, coś, czego nie potrafił nazwać, a co sprawiało, że go do niego ciągnęło. Pomimo ich skomplikowanych relacji chciał wiedzieć, jak potoczyły się jego losy, czy jest szczęśliwy, czy się ożenił, ma dzieci. Czy życie było dla niego bardziej łaskawe niż dla Aleca?
Kilkanaście razy otwierał okienko konwersacji, pisał kilka zdań, po czym je kasował, bo o co mógł go zapytać?Po dziesięciu latach milczenia nie było to proste. Czas zmienia ludzi, ewoluują.
A druga sprawa ich dawną relację trudno było nazwać dobrą, właściwie kłócili się i dogryzali sobie na każdym kroku. Jakby toczyli ze sobą walkę o to, kto bardziej urazi tego drugiego.
Dla Aleca to od początku było bardzo trudne, bo robił to tylko, dlatego by Sebastian nie zorientował się, że zapałał sympatią do Magnusa. Chodziło mu tylko o jego dobro.
Ale później to wszystko wymknęło się spod kontroli. A Bane przez jego początkowe zachowanie prawdopodobnie go znienawidził, bo w końcu sam zaczął go atakować niewybrednymi komentarzami.
¬- Minęło tyle lat, byliśmy znajomymi. Chyba to nic takiego, że do niego napiszę z pytaniem, co słychać – tłumaczył sobie w myślach.
Starał się sam siebie przekonać, że to zwykła koleżeńska konwersacja.Tylko, dlaczego serce biło mu jak szalone. Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, by został odpowiednio odebrany? Dlaczego wciąż kasował te przeklęte wiadomości, jakby nie mógł po prostu napisać? – Hej Magnus, co u Ciebie słychać? Albo Hej Magnus jak Ci życie mija?
To było takie ciężkie, jakby stracił zupełnie zdolność do normalnej rozmowy. Był samotnikiem no, ale bez przesady.
W końcu zebrał się w sobie.
- Hej. Miło Cię zobaczyć po tylu latach 😊
Chwilę jeszcze się wahał, aż w końcu wcisnął przycisk Wyślij.
Zamarł i czekał, a kiedy pojawiły się trzy kropki, świadczące o tym, że ten odpisuje, wstrzymał oddech.
CZYTASZ
Miłość, która przyszła mailem ( Malec)
FanficAlec Lightwood to dwudziestosiedmioletni, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Posiadał nietypową urodę, na którą składały się czarne jak węgiel włosy i niebieskie oczy o niespotykanym odcieniu. W zależności od nastroju zmieniały swoją barwę, przez b...