8

2.2K 139 13
                                    

- Usłyszałaś to dziś i teraz kłamiesz. Uwierz mi, jeżeli dowiem się, że kłamiesz nie zawaham się użyć broni. Lauren, jak myślisz? Zależy mi na twoim życiu?

- Nie. - pomrukuje i zerka w stronę okna.

- No właśnie, mam swoje życie a takich jak ty widuje codziennie na pęczki. Nie mam zamiaru zmieniać swojej rutyny, bo jesteś tu a ja ci pomagam. Jeżeli pracuję masz się nie wtrącać a jeśli coś wiesz, cokolwiek musisz to powiedzieć. Nie zdajesz sobie sprawy, ile jedna mała rzecz może zmienić w sprawie tych morderstw. Zrobię wszystko, żeby udowodnić, że jesteś niewinna, ale tylko wtedy, gdy będziesz niewinna. - kończę swoją przemowę i chowam pistolet, gdy chcę opuścić pokój Lauren unosi rękę abym zaczekała.

- Słucham?

- Łysy facet z blizną ma na imię Jacob. Widziałam go tylko raz, zapłacił mi za te beczki. Nie miałam pojęcia, że ma to coś wspólnego z tym.

- Dlaczego nie powiedziałaś o tym na zeznaniach?

- Bo mi zabronili. - wzdycham.

- Dobra, w takim razie zbadam to a jeżeli coś sobie przypomnisz jestem obok. - mówię jej.

- Camila? Mogę dziś wyjść? Duszę się siedząc ciągle w domu.

- Absolutnie, nie ma mowy. - odpowiadam i znikam aby nie zaczęła mnie namawiać.

Po południu jadę na moment do biura. Chcę zabrać ze sobą akta Lauren do domu i sprawdzić w bazie faceta z blizną. Richard siedzi w swoim biurze, mimo że jest już późno. Macham mu na przywitanie i siadam do biurka. Wpisuje mężczyznę do protokołu Lauren i wysyłam o nim informację osobom wtajemniczonym w śledztwo. Dostaję sms'a od Shawna, że będzie dziś dużo później niz zwykle z powodu awarii w pracy. Może to dobrze, zrobię sobie długą kąpiel, napije się herbaty, poczytam książkę i pogadam z Lauren. Jest w niej coś takiego, czego nie potrafię rozszyfrować. Nie wygląda, jakby mogła kogoś zabić, ale w jej wzroku jest niepokój za każdym razem, gdy wspomnę o tej zbrodni. Na pewno jest zestresowana. Ktoś chce ją zabić lub wkopać w więzienie. Całe życie mogłaby tam spędzić, gdyby dalej nie współpracowała.

- Camila? - moje rozmyślenia przerywa Richard.

Spoglądam na niego.

- Są w Hawanie, tam gdzie matka oskarżonej. Jeżdżą w kółko. - opowiada a ja irytuję się.

- To zrób coś wreszcie z tym. - wzdycham rozdrażniona. - Znajdźmy coś na nich, żeby w końcu można ich zamknąć i dać tym kobietom w spokoju żyć! - podnoszę głos.

- Nie odpoczęłaś w domu. Sprawdziłem ich są czyści jak łza. Nie mogę im zabronić jeździć po okolicy.

- To zastrzel ich. - wzdycham i pakuje swoje rzeczy do teczki.

- Spotkamy się jutro. Do zobaczenia. - mówię mu i wychodzę bez pożegnania.

Wiem, że jestem zła, ale nic na to nie poradzę. Nie lubię nie wiedzieć, co się dzieję.

- Drinka z colą. - mówię do barmana i wystukuje na telefonie numer do Lauren aby upewnić się, że wszystko w porządku. Jedyny numer, który może odebrać to mój. W sumie nigdy jeszcze do niej nie dzwoniłam, może dlatego ma ten telefon kompletnie w czterech literach.

Gdy nie odbiera irytuję się jeszcze bardziej. Dzwonię do Jasona, który powinien właśnie ją pilnować czy nic się nie dzieje. Odbiera ledwo żywy, pewnie po setnej drzemce.

- Nic, cisza. Lauren siedzi w kuchni, mam dziś nocną do dwudziestej czwartej. Nie mam zamiaru siedzieć dłużej w aucie. Dupsko mi przyrośnie.

Prison LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz