6

2.3K 136 22
                                    

Jej ciało wije się po podłodze w pocie oraz przerażającym krzyku. Podbiegam niekoniecznie wiedząc, co zrobić. Przytrzymuję ją i łapie za policzek lekko nim potrząsając.

- Lauren! - budzi się.

Jej oczy są przerażone. Od razu ode mnie odskakuję i głośno oddycha.

- Co się stało? - pytam zdezorientowana.

- Miała-am koszmar. - chlipie. - Przepraszam.

- Nie masz za co. - Często je miewasz?

- Od całej tej sprawy.

Księżyc daje poświatę na jej spoconą i przemęczoną twarz. Każę jej położyć się a sama przynoszę jej tabletki na uspokojenie. Po kilku minutach gapienia się w telewizor, wstaję i kieruję się do swojego łóżka na jeszcze kilka godzin snu. Jej równy oddech daje mi gwarancje, że śpi.

- Nie idź. - szepcze, gdy odchodzę. - Boję się. - słyszę wstyd w jej głosie. To niedorzeczne, każdy się boi, nawet ja.

- Dobrze. - odpowiadam cicho i przybliżam się. Zabieram jej połowę koca i odpływam. Mój sen nie jest tak przerażający, jak jej, ale nad wyraz niepoważny.

Poranna kawa w biurze i stos papierów do uzupełnienia po rozmowie z Richardem i Lauren zaprzątają mi głowę do południa. W laboratorium dostaję informację na temat nieznanego odcisku palca na bransoletce znalezionej przy obu ciałach. Sprawdzam bazę, ale nikt się nie pojawia. Postanawiam wysłać patrol do kontrolowania domu matki Jauregui oraz kilku strażników niedaleko miejsca zbrodni. Nie wiem, co mogę robić dalej. Moim przypuszczeniem jest morderstwo z zimną krwią na tle porachunków za narkotyki. Przeczesuję bazę ostatnio karanych, ale nie ma nic, co przykuwa moją uwagę oprócz jednej równie młodej dziewczyny. Zapisuję jej nazwisko i ruszam na lunch. Shawn pojawia się na dole i czeka pod windami. Idziemy do bufetu i zamawiamy obiad. Opowiada mi o swojej pracy i małym awansie.

Po lunchu już jestem umówiona na przesłuchanie z Raven, która kilkanaście dni temu sprzedawała narkotyki niedaleko miejsca zamieszkania Lauren.

- Witam. Camila Cabello. Wydział federalny. - przedstawiam się.

Po wymianie kilku zdań pokazuje jej zdjęcia zwłok, ale twierdzi że ich nie rozpoznaje. W aktach widzę, że podała nazwisko dilera, który kazał jej sprzedawać narkotyki. Zapisuję je i wracam do domu.

Przekraczając próg domu liczę na niekomfortową ciszę i Shawna, który niekoniecznie wie, jak się odnaleźć w takiej sytuacji. Jestem zdziwiona widząc ją, Jasona i mojego chłopaka grających w karty na naszym jadalnym stole.

- Hej. - popycham drzwi nogom przez siatki w moich rękach.

- Hej. - Lauren obdarowuję mnie uśmiechem a Shawn pomaga mi rozpakować zakupy.

- Jak było w pracy? - pyta dziewczyna.

Jestem zdziwiona, ale odpowiadam jej zdawkowym "dobrze" po czym zabieram się za zrobienie obiadu. Jason przebiera się w cywilne ciuchy i chwilę po tym znika.

- Gdybym wiedziała zrobiłabym żarcie. - podskakuję, gdy zza pleców dobiega mnie jej zachrypnięty głos.

- A ja bym pomógł. - dodaje Shawn.

- Lubię gotować. - wzdycham.

- Daj ja to zrobię. - Lauren wyciąga mi nóż z ręki.

Mój impuls jest zbyt szybki. Łapie jej rękę i uderzam nią o szafkę, tak że nóż ląduję u moich stóp.

- Nie rób tak więcej! - podnoszę głos, gdy ona trzyma się za łokieć cicho jęcząc.

- Powaliło Cię? Chciałam ci pomóc a nie zabijać cię! - wydziera się.

- Nie jesteś jeszcze skazana, ale to wcale nie oznacza, że niewinna. Mogłam tak zareagować! - krzyczę i wychodzę do sypialni.

Pulsują mi skronie, dlatego biorę tabletkę i staram się uspokoić, ale słabo mi to wychodzi. Do pomieszczenia wchodzi Shawn i staje na przeciwko mnie.

- To był głupi pomysł. Bałam się o ciebie a sama robię głupstwa.

- Powiedziała, że cię rozumie, ale że nie jest zainteresowana naszą ofertą i wyszła.

- Jak wyszła?! - wydzieram się poraz kolejny.

Ruszam biegiem na klatkę schodową. Udaje mi się złapać ja na drugim piętrze.

- Jesteś niepoważna. Wracaj do góry. - mówię.

- Nie chcę. Jak będę przełączać telewizor albo ruszać kabel to powiesz, że chcę cię podpalić? A jak naleje pełną wannę wody to będę chciała cię utopić?! Nie mam zamiaru tu zostać ani chwili dłużej!

- Nie możesz stąd wyjść. Oni są wszędzie. Śledzą mnie od rana. Shawn ma pistolet, GPS, podsłuch oraz w razie tarapatów krótkofalówkę. Zabiją cię gdy tylko się oddalisz. - mówię jej to, co się aktualnie dzieję.

- Czemu mi nie powiedziałaś? - pyta zakładając ręce na ramionach.

- Bo muszę Cię chronić.

- Oni wiedzą, że tu jestem?

- Nie, ktoś chciał dziś spotkać się z tobą w Arizonie, ale podali informację, że przebywasz w izolatce. - odpowiadam.

- Chodź do środka i.. wybacz za moje zachowanie.

Lauren nie odpowiada po prostu rusza przed siebie. Zamyka się w pokoju. Słyszę jak rozmawia ze swoją matką przez telefon w języku hiszpańskim. Być może nie wie, że wszystko rozumiem. Słyszę, jak żali jej się na nieprzespane noce oraz niedobre więzienne jedzenie, życzą sobie miłej nocy.

- Hej, miło cię słyszeć. - odzywa się Lauren do słuchawki.

Jej głos jest podekscytowany i dziwny. Wchodzę i odłączam zasięg w całym domu.

- Tylko z matką a nawet jej masz mówić, jak najmniej. - zakładam ręce i unoszę brew. - Kto to był?

- Tyron.

- Twój były? - pytam, żeby się upewnić.

- Tak.

- Nie możesz korzystać z telefonu dopóki nie będę wiedziała, że nie chcę dla ciebie źle. - informuję ją a ona prycha.

- To już lepiej mi było tam. Mogłam chociaż z kimś porozmawiać. - podnosi głos.

- I zaczekać tylko aż ktoś za ogromną sumę powiesi cię na sznurówce. Idiotka z ciebie, nie zdajesz sobie sprawy w jakim niebezpieczeństwie się znalazłaś.

- Daj mi spokój! To nie jest moja wina! - wydziera się a ja trzaskam drzwiami.

To dopiero pierwszy dzień a ja się czuję jakbym miała zaraz oszaleć. Chce doprowadzić tą sprawę do końca a z jej humorami może być ogromny problem.

- Ostatni raz tak krzyczałaś jakieś trzy lat temu na swoją siostrę. Jak się upiła. - przypomina Shawn.

- Niepoważna. - kręcę głową.

- Jechali za tobą aż od lunchu? - pytam aby się upewnić.

- Tak, ale robiłem cztery razy zakupy i w końcu zrezygnowali. - opowiada a ja całuje go w usta. Jest bardzo dzielny znosząc takie rzeczy.

- Nie przeszkadza Ci ona? Mogę poprosić Richarda. Wolałabym, żeby nie było Cię tu. Nie chcę Cię narażać.

- Nie narażasz. Kocham Cię i rozumiem twoja pracę. Pomagasz jej. - gładzi ręką mój policzek.

Zawieszam się na jego ramionach i rzucam się z nim na łóżko. Wściekłość ulatuje pod jego dotykiem.

Prison LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz