15

2.1K 135 19
                                    

Minął tydzień odkąd Lauren przebywa w areszcie w Miami. Siedzę od rana w papierach. Kolejne dwa morderstwa lądują na moim biurku a ja wciąż analizuje dowody w sprawie Lauren. Na kolejnym miejscu zbrodni jestem rozkojarzona bardziej niż przypuszczałam. Zamyślam się i wchodzę w kość wystającą z ziemi, następnie zapominam o wpisaniu do protokołu jednej z wypowiedzi świadka, te rzeczy skutkują moim urlopem. Koniecznym urlopem, ponieważ nałożonym z góry.

Shawn gotuje kolację a ja piszę prośbę o zgodę na widzenie do Lucy Vives. Wątpię, że prokuratura się zgodzi, ale mogę spróbować. Kontakt z adwokatem Lauren urwał się, ponieważ nie mam żadnych dowodów na jej niewinność. Zapewne został przekupiony, ale nikt o tym głośno nie powie.

- Była w telewizji dziś. Ludzie krzyczeli. To było okropne. - Shawn mówi do mnie.

- Co? O co Ci chodzi? - mówię niemiło, bo zawraca mi głowę niepotrzebnymi bzdurami.

- Lauren. Nieważne. - wraca do mieszania w garnku.

Wyciągam numer telefonu, który znalazłam w spodniach Lauren. Nie mam wyjścia, zbyt mnie to kusi. Wchodzę do sypialni i zamykam drzwi. Wybieram numer i czekam na kontakt.

- Halo? - głos mężczyzny jest gruby.

- Halo? Z kim rozmawiam?

- Tyron. - odpowiada krótko.

- Chłopak Lauren? - pytam.

- Taa, można tak powiedzieć. - śmieję się do słuchawki. - Kto dzwoni?

- Nazywam się Camila i chciałabym przeprowadzić wywiad do gazety w sprawie jej zbrodni. Proponuję dużą sumę pieniędzy za spotkanie się w jakiejś kawiarni i odpowiedzenie na kilka pytań dotyczących jej stylu życia oraz zachowań. - mówię formalnie.

- Okej, jaka to będzie suma? - znów się śmieje.

- Myślę o dwudziestu tysiącach. Czy odpowiada to panu?

- Ilu?! Dobra, kiedy?

- Może być za moment w Central Street. Będę miała okulary przeciwsłoneczne. - mówię mu a on śmieję się szczęśliwy chwaląc się kolegą.

Rozłączam się i wydmuchuje powietrze, które zbyt długo przetrzymywałam. Ubieram się, jak dziennikarka. Żakiet, nude koszula oraz zwykłe obcisłe dżinsy rzucam na łóżko. Zakładam kaburę oraz kamizelkę kuloodporną.

- Camila? Otwórz. - mówi Shawn przez drzwi szarpiąc za klamkę.

- Zaraz!

Kiedy jestem już ubrana otwieram drzwi. Shawn informuję mnie o gotowej kolacji, ale przepraszam go i bez słowa wytłumaczenia wychodzę z domu. Droga do małej kawiarni dłuży mi się niemiłosiernie. Mam ochotę rozjechać wszystkich pieszych oraz uderzyć w kilka samochód o światłach już nie wspomnę.

W środku panuje przyjemna i cicha atmosfera. Nie ma za dużo ludzi, za co jestem wdzięczna losowi. Siadam w ustronnym miejscu, włączam dyktafon i zakładam okulary. Mam przewagę, ponieważ wiem, jak on wygląda. Gdy wchodzi i rozgląda się ją macham mu i uśmiecham się najszczerzej, jak potrafię.

- Dzień dobry Pani..?

- Estrabo.

- Estrabo. Czy ja pani skądś nie znam? - pyta. Jego oczy są przekrwione. Musiał zażywać narkotyki.

- Ciągle jestem na kilku stacjach. Mam nadzieję, że nikt mnie nie rozpozna. - chichoczę, jak kretynka.

- Co to za pytania?

- Cóż. - wyciągam notes. - Zaczniemy od jej dzieciństwa. Znał ją pan, kiedy była małą dziewczynką?

- Nie, ale ona miała niezłe jaja. Nikt jej nienawidził w sensie jej rodzina.

- Dlaczego? - pytam. Zapisuję to, co mówi w zeszycie, dla niepoznaki.

- Jak była mała kupiła staremu, siostrze i bratu bilet na jakąś wycieczkę a później była katastrofa i wszystko chuj strzelił. - mówię mężczyzna.

- O mój boże. - próbuje ukryć emocje.

- Ale słuchaj ona zbierała te pieniądze całe pieprzona wakacje a jej matka tak ja traktuje do tej pory, jakby to była jej wina.. - kontynuuje.

- Coś o okresie dorastania? - mówię.

- Chciała iść na studia, ale trafiła tam.
Słabo pamiętam ten okres, dużo piła ale jakoś zawsze była dobra.

- Co Pana z nią łączy? - pytam ciekawa.

- Wszystko i nic. - śmieję się i oblizuje swój kciuk. - Lauren myśli, że ją kocham a ja po prostu lubiłem się z nią zabawić. Lubię ją, ale ona potrafi być niezle popieprzona. Z tymi typami, w sensie, jak ona to zrobiła? - chłopak dostaję od kelnerki shake'a i siorbie, kiedy go popija.

- Dobrze, w takim razie co wiesz na temat Lauren należącej do gangu? - pytam.

- Czego?

Wyciągam pistolet nad stolik i lufą kieruję w jego głowę. Robię to tak, żeby nikt nie widział i żeby nie wybuchła niepotrzebna afera.

- Co ty robisz?! - chłopak odsuwa się razem z krzesłem przerażony.

- Mów. - szydzę przez zęby. - Mów, cokolwiek wiesz. Lauren ktoś wrabia! Kto?! - podnoszę głos będąc zdenerwowana. Adrenalina znów buzuje w mojej krwi. To byłby ułamek sekundy a on nigdy więcej nie spojrzałby na żadną dziewczynę.

- Nie wiem, kto! Odłóż ta spluwę! Nie wydurniaj się dziewczyno!

- Mów, bo obiecuję, że nacisnę spust. - przeładowuję broń.

- Okej! Powiem tylko, co wiem! Jacob się tym zajmuje.. zajmował. Jeździł i dawał znak komuś, ale nie wiem komu. Po prostu od niego wiedzą, że Lauren nie była w więzieniu. Musieli coś zrobić, żeby policja przestała węszyć, dlatego wzięli ją pod celownik. Jak już podłożyli te dowody to musieli doprowadzić sprawę do końca. - mówi ciężko oddychając.

- Gdzie jest jej matka? Gdzie ją przetrzymują? - pytam przykładając pistolet do jego gardła.

- Nie wiem, nie mam pojęcia. - zaczyna płakać.

- Proszę nie mów, że to ja cokolwiek powiedziałem. Jeżeli się dowiedzą to nie mam życia. - mówi ze łzami w oczach.

- Masz się czegoś dowiedzieć. Inaczej Jacob dowie się o tobie. O twojej zdradzie. 

- Zadzwonię, jak czegoś się dowiem. - mówi i oddala się w ciągu kilku sekund do wyjścia.

Dopijam shake'a i rozmyślam nad sposobem zobaczenia się z Lauren. To bardzo przykre, co powiedział chłopak. Wyobrażam sobie małą dziewczynkę sprzedająca książki albo zbierająca owoce, żeby je sprzedać i kupić rodzinie wycieczkę. To nie jej wina, że samolot się rozbił. Mój telefon dzwoni poraz kolejny więc odbieram go, włączam głośnik i słucham.

- Cabello? - mówi dziewczyna, znam jej głos.

- Raven? - pytam nie do końca pewna. To ta dziewczyna, która sprzedawała narkotyki w okolicy domu Lauren.

- Czy mogłybyśmy się umówić na spotkanie? Chodzi o postawienie nowych zarzutów. - mówi.

Wiem, że nie może mówić przez telefon, dlatego obiecuję jej przyjechanie na następny dzień a ona się zgadza. Nie jest dane mi ją zobaczyć, ponieważ kolejnego poranka dostaję informację, że powiesiła się we własnej celi. Dostała zarzut zabicia sąsiadki, która w czasie spotkania Lauren i Lucy mogła potwierdzić, że widziała ją i nie mogła w tym czasie zabijać tych mężczyzn. Wszystko zaczyna coraz bardziej śmierdzieć a ja czuję się jakbym była w tym syfie sama bez pomocy. Nie mam wyjścia, dzwonię do Richarda w środku nocy. Nazywa mnie od kretynki, ale po godzinie już siedzie na przeciwko mnie w kawiarni  a ja zmuszam go do intensywnego myślenia już o szóstej rano.

Prison LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz